Leżałam skulona na łóżku. Cały ten czas czułam na swoich ustach
pocałunek Bartka. Przez to wszystko w ogóle nie mogłam się skupić na niczym
innym i w końcu po kilku próbach skoncentrowania się na nauce dałam sobie
spokój, hiszpański jest łatwy o jutrzejszy egzamin jestem spokojna.
Około godziny dwunastej wrócili Andrea i Erika. Gdy Andrea zajrzał
do mojego pokoju udawałam, że śpię ale gdy tylko wyszedł zrzuciłam z siebie
kołdrę i usiadłam na brzegu łóżka. Uśmiechnęłam się sama do siebie jeszcze parę
tygodni temu były moje urodziny i tak samo w środku nocy się przebudziłam ale
wtedy nie wiedziałam nic o sobie. Teraz kiedy odnalazłam rodzinę i moje
wspomnienia wróciły całkiem inaczej patrzę na to wszystko. Jasne cieszę się że
to wszystko się stało ale boję się że kiedyś stracę kontakt z Andreą i Eriką a
jeszcze nie tak dawno sama ich przekonywałam, że zawsze będziemy razem. Jednego jestem pewna, że zostaję we Włoszech
dopóki nie skończę edukacji tak ustalili moi rodzice i Anastasi. Oboje uważają,
że nauka jest najważniejsza.
Poczułam, że o moją nogę ociera się Ferdek po to by po chwili
wskoczyć mi na kolana. Pogłaskałam kota i odstawiłam go na podłogę. Podeszłam
do biurka i odpaliłam laptopa. Odczekałam chwilkę aż uruchomi się system i
weszłam na pocztę. Dostałam odpowiedzi na swoje maile. Po chwili na ekranie
wyświetliło mi się „Zbyszek dzwoni”.
- Hej mała! Czemu nie śpisz? – spytał uśmiechnięty.
- Nie mogę jakoś zasnąć. A ty czemu nie śpisz?
- Nie mogę jakoś zasnąć – powtórzył moje słowa. – Tak w ogóle to gratuluję
zdania według ciebie najtrudniejszego egzaminu. To co zostały tylko trzy –
uśmiechnął się.
- Tak jeszcze tylko jutro, poniedziałek i środa i koniec.
Dostaliście jakieś dni wolne?
- Tak. A czemu pytasz?
- Bo Kurek tutaj jest ..
- Co?! W twoim pokoju! – Ożywił się i próbował ujrzeć coś przez
moje ramię.
- Nie! Ciszej bo obudzisz Anastasich! We Włoszech. Spotkałam go
dzisiaj powiedział, że z tobą gadał o tym i ..
- Co? – przerwał mi. – Nie gadałem z nim o tym tylko powiedziałem
Miśkowi, że piszesz egzaminy a Misiek potem powiedział …
- Ok, ok rozumiem – przerwałam mu. Przetarłam twarz dłońmi.
- Noo i co robiliście? – spytał z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
- Na pewno nie to o czym myślisz – odpowiedziałam mu. – Głównie to
gadaliśmy … - przerwałam na chwilkę i podrapałam się po karku. Powiedzieć mu
czy nie?
- A potem? – dopytywał się.
- Nooo … zaprosiłam go do domu bo Anastasich nie było nooo… aaa… a
potem on mnie pocałował – wydusiłam z
siebie na jednym wydechu.
- Co?! Całowałaś się z Kurkiem?!
- Mówiłam ci żebyś był ciszej! – skarciłam go. – Tak.- Między nami
zapanowała na chwilę cisza. Zbyszek patrzył na mnie jakby czekał aż zdam mu
całą relację. – No co się tak gapisz. Tylko mnie pocałował i nic więcej.
- Spotykacie się? – spytał.
- Nie. A co? – spytałam ale nie uzyskałam odpowiedzi bo Zbyszek
najzwyczajniej w świecie się rozłączył a gdy próbowałam się jeszcze raz z nim
połączyć nie mogłam. Wkurzona zamknęłam laptopa i położyłam się spać. Może
jeszcze zasnę.
Obudziła mnie Erika lekko potrząsając moje ramie. Mruknęłam, że
już wstaję i przeciągnęłam się. Niechętnie wstałam z łóżka i podeszłam do szafy
skąd ściągnęłam bluzkę i spódniczkę. Poszłam do łazienki, umyłam się i ubrałam
po czym poszłam do kuchni na śniadanie. Erika zrobiła mi kanapki z sałatą,
wędliną i pomidorem a do tego herbatę z cytryną. Mogliby odwołać ten egzamin w
ogóle nie mam do niego głowy. Te pytanie Zbyszka i całe to wczorajsze
zachowanie Kurka. Ciekawa jestem czy zjawi się dzisiaj. W moim mniemaniu trochę
się zaprzyjaźniliśmy. Pisaliśmy do siebie przez jakiś dłuższy okres czasu ale
potem przestaliśmy no i wtedy spotkaliśmy się tam w hotelu i znowu się zaczęło.
- Czy ty w ogóle mnie słuchasz? – spytała Erika. Podniosłam głowę
z nad talerza i spojrzałam na nią, przypatrywała mi się bacznie.
- Tak, oczywiście – odpowiedziałam szybko. Westchnęła i pokręciła
głową.
- Dobra jedz bo zaraz musisz się zbierać. Dzisiaj nie mogę cie
odebrać bo mam wizytę u lekarza. Poradzisz sobie?
- Tak, tak – zawahałam się przez chwilę – Poza tym umówiłam się z
kimś ale nie wiem czy to nadal aktualne. – Opiekunka spojrzała na mnie i
uśmiechnęła się lekko, mruknęła coś pod nosem i dała mi już spokój.
Po skończonym śniadaniu wyszłyśmy z domu i Erika podwiozła mnie do
szkoły. Pożegnałam się z nią i szybko wyszłam z samochodu. Wyciągnęłam z
torebki telefon i sprawdziłam godzinę. Do rozpoczęcia egzaminu pozostało mi
jeszcze dwadzieścia pięć minut. Ruszyłam w stronę drzwi.
Na korytarzu było dzisiaj tylko o jedną osobę więcej. Podeszłam do
parapetu i wyciągnęłam z torebki kartki, na których zapisałam to co
najważniejsze. Zerknęłam jeszcze raz na telefon. Jedna nieodebrana wiadomość
szybko odblokowałam telefon i ja przeczytałam: „O której kończysz? B.” Uśmiechnęłam się i odpisałam mu że za jakieś trzy godzinki będę
wolna. W wiadomości zwrotnej zapytał się gdzie mieści się moja szkoła odpisałam
mu szybko gdzie i dopisałam już że nie mogę pisać. Odłożyłam telefon i zabrałam
się za powtarzanie materiału.
Czytałam najszybciej jak tylko umiałam ale czas i tak pędził nie ubłagalnie, zanim się obejrzałam musiałam już wejść do klasy napisać
egzamin. 60 minut i koniec. Potem oczekiwanie na egzaminy ustne. Dzisiaj byłam
ostatnia. Miałam więcej czasu na powtórzenie ale za to też więcej czasu na
zamartwianie się i stresowanie.
Wychodziłam z gmachu budynku szczęśliwa, tak jak myślałam –
egzamin był prosty więc zdałam go bez problemu. Znów zanurkowałam ręką w
torebce by znaleźć mój telefon. Kiedy w końcu go znalazłam odczytałam wiadomość
od Kurka, który życzył mi powodzenia i sprawdziłam godzinę. Było parę minut po
godzinie dwunastej, schowałam telefon i rozejrzałam się Bartek siedział na
ławce kilka metrów ode mnie. Podeszłam szybko do niego i przywitałam się krótkim
„Cześć.”
- No jak egzamin poszedł? – spytał ściągając okulary z nosa i
zakładając je na głowę.
- Dobrze, zdałam. – odpowiedziałam i przestąpiłam z jednej nogi na
drugą.
- Może się przejdziemy? – zapytał. Kiwnęłam głową, na razie nie
wspominał o wczorajszym incydencie więc ja sama też nie będę zaczynać tematu.
Bartek wstał i chwycił moją dłoń przy czym niepewnie na mnie spoglądając jakby
bał się że go odtrącę. Spojrzałam na nasze dłonie a potem na niego i się lekko
uśmiechnęłam mimo wszystko pasowało mi że będziemy szli trzymając się za ręce.
Mój uśmiech uznał jako potwierdzenie i pociągnął mnie lekko za
sobą. Nie chciał mi zdradzić dokąd mnie zabiera ale pod szkołą czekała na nas
taksówka. Wsiedliśmy i tam Bartek zawiązał mi oczy bandanką twierdząc, że to
jest niespodzianka. Prosiłam go żebyśmy chociaż pojechali do mnie do domu żebym
się mogła przebrać ale nic z tego. Jechaliśmy więc sama nie wiem dokąd, pytałam
się co chwilę czy długo jeszcze ale zawsze dostawałam tą samą odpowiedź „Nie.”
W końcu taksówka się zatrzymała i Kurek pomógł mi się z niej
wydostać, stałam chwilkę z wyciągniętymi rękami przed siebie kiedy poczułam na
jednej dłoni, dłoń Bartosza. Szłam za nim niepewnie co chwila się potykając co
niezwykle bawiło Kurka wtedy za każdym razem chciałam ściągnąć z oczu tą głupią
chustę i wrócić do domu ale on mnie przepraszał i obiecywał, że już więcej nie
będzie.
- Dobra teraz możemy ściągnąć ci chustkę – powiedział łapiąc mnie
za ramiona bym stanęłam w miejscu. Stał za mną kiedy rozwiązywał bandankę. Przez
chwilę miałam zamknięte oczy. Powolutku je otworzyłam a moim oczom ukazał się
piękny widok morza oraz dzika plaża. Z wrażenia nie wiedziałam co powiedzieć. –
I jak podoba ci się? Jeden starszy pan powiedział mi o tym miejscu i chciałem,
żebyś tu ze mną przyjechała jest pięknie prawda?
- Bardzo pięknie – szepnęłam zerkając na niego. Uśmiechał się
patrząc przed siebie.
- No dobra. – spojrzał na mnie – Mam kanapki i sok pomarańczowy –
pokazał na plecak, którego wcześniej nie zauważyłam. – Zrobimy sobie mini
piknik, co ty na to? – kiwnęłam ochoczo głową i zeszliśmy na dół. Usiedliśmy na
rozgrzanym piasku a Bartek podał mi jedną z kanapek. Podziękowałam mu i
zaczęliśmy jeść. – Gniewasz się na mnie? – spytał po kilku minutach milczenia.
- Niee – odpowiedziałam wolno nie wiedziałam czy chodzi mu o to że
się ze mnie naśmiewał jak się potykałam czy o coś innego.
- Bo chyba nie byłaś zadowolona kiedy cię pocałowałem – spojrzał
na mnie. – Obiecuję, że już tego nie zrobię. No chyba, że mi pozwolisz – wzruszył
ramionami po czym się uśmiechnął. Boże czemu on musi się tak uśmiechać! Tak w
ogóle to wolałabym, żeby mnie już nie całował. Nie to że nie chcę po prostu
nigdy się nie całowałam. Jasne miałam chłopaków ale nigdy się nie całowaliśmy
nie licząc całusów. Po prostu nie umiem się całować i wolałabym się przed nim
nie ośmieszyć.
- Następnym razem zapytaj się czy możesz mnie pocałować –
zaśmiałam się.
- Ok. – zawtórował mi. Sięgnęłam po telefon bo przypomniałam
sobie, że przecież Anastasi nie wiedzą gdzie jestem i pewnie się zamartwiają. –
Powiedziałem pani Anastasi, że zabieram cie na małą wycieczkę. Była trochę
zaskoczona alee … nie zdziwiłbym się gdyby cię wypytywała wieczorem co
robiliśmy. – Uśmiechnęłam się i odłożyłam telefon. – Wiesz, że dzisiaj mija dwa
lata odkąd zaczęliśmy pisać. – powiedział wpatrzony w morze. Zastanowiłam się
nad tym i rzeczywiście jakoś dwa lata temu się poznaliśmy poprzez kamerkę kiedy
to pożyczył Zbyszkowi laptopa, żeby ten mógł ze mną pogadać a potem napisał do
mnie pierwszego maila.
- Nie wiedziałam, że masz taką pamięć do dat.
- Tylko tych dla mnie ważnych – spojrzał na mnie i znów się
uśmiechnął. Poczułam, że policzki mnie pieką. – Znowu cie zawstydziłem? –
zaśmiał się
- To nie jest śmieszne – rzuciłam w niego torebką śniadaniową.
- To oznacza wojnę! – powiedział i podniósł się. Pisnęłam i szybko
wstałam ze swojego miejsca i pobiegłam przed siebie ale ten Guliwer był wyższy,
miał dłuższe nogi i szybko mnie dogonił łapiąc w talii od tyłu. Krzyknęłam
kiedy podnosił mnie do góry i ruszył w kierunku wody.
- Nie! Nie proszę! Tylko nie do wody! Będę cała mokra! –
krzyczałam próbują się wyrwać.
- No skoro tak ładnie prosisz – zaśmiał się i postawił mnie. Fale
dopływające do brzegu obijały się o nasze nogi. Mimo, że już stałam na ziemi
Kurek nie puścił mnie, cały czas obejmował mnie swoimi ramionami i patrzył w
oczy. Musiałam przy tym nieźle zadrzeć głowę go góry. Słońce raziło mnie w
oczy. Starałam się sięgnąć jedną ręką do czubka głowy Kurka by ściągnąć jego
okulary ale sam mi je podał, nałożyłam je na nos.
- I jak wyglądam? – spytałam przechylając głowę w prawą stronę.
- Ja wyglądam w nich lepiej – przedrzeźniał się.
- Chciałbyś – walnęłam go w klatkę ale zapewne nic nie poczuł.
- Mam coś dla ciebie – powiedział i sięgnął ręką do tylnej
kieszeni spodni i wyjął z niej trzy bilety na mecz w Katowicach dziewiątego
lipca. – Wiem, że jedziesz do rodziców i pomyślałem, że możemy się spotkać. –
Wzięłam od niego bilety i odsunęłam się trochę.
- Wiesz to naprawdę … - pokręciłam głową uśmiechając się – To
świetny pomysł ale nie mogę tego przyjąć – powiedziałam i już chciałam wcisnąć
mu bilety z powrotem ale mnie uprzedził.
- To prezent a prezentów się nie oddaje – uśmiechnął się.
- Dobra ale następnym razem tak nie będzie – pogroziłam mu palcem.
– Nie uważasz, że to dziwne miejsce na spotkanie się? – zaśmiałam się. Wzruszył
ramionami i się roześmiał.
- Innego sposobu nie będzie a poza tym spotkasz się z Zibim i
Michałem. Widzisz ja wszystko zaplanowałem.
- Widzę, widzę … - powiedziałam studiując bilety. Wybrał naprawdę
świetne miejsce będę mieć z dziewczynami doskonały widok na boisko. – Masz może
jeszcze te kanapki? – spytałam kiedy wracaliśmy na swoje miejsca.
- No jeszcze mam, a co zgłodniałaś? – zaśmiał się.
- Troszeczkę. – Odpowiedziałam i usiadłam na piasku. Dostałam
jeszcze dwie kanapki i kartonik soku. Przegadaliśmy tak z kilka godzin.
Porobiłam mu zdjęcia a on mi. W końcu postanowiliśmy wracać gdyż słońce chyliło
się ku zachodowi a jak już mówiłam bałam się ciemności.
Cieszę się że Bartek przyjechał do mnie i że zabrał mnie na tą
plażę. Było niesamowicie! Szkoda tylko, że już dzisiaj wylatuje.
Kurek odprowadził mnie pod sam dom. Przystanęliśmy przy drzwiach.
- No to czas się pożegnać – powiedział i się uśmiechnął.
- Taak .- Zagryzłam wargę po czym szybko stanęłam na palcach i
chwytając się jego ramion sięgnęłam do jego policzka gdzie złożyłam delikatny
pocałunek. Uśmiechnął się.- Dziękuję za dzisiaj. Było super! – Uśmiechnęłam się
nieśmiało i szybko weszłam do domu. Oparłam się o drzwi, zamknęłam oczy i się
uśmiechnęłam.
Poszłam do swojego pokoju ale w salonie zatrzymała mnie Erika.
- Jak randka? – zapytała cała rozpromieniona. – To bardzo miły
chłopak – powiedziała nie czekając aż jej odpowiem. – Czemu nam go nie
przedstawiłaś? – Spojrzałam na nią zdziwiona, co on jej powiedział kiedy tu
był? – Rozumiem, że chodzicie ze sobą krótko ale myślałam, że powiesz nam, że
masz chłopaka – uśmiechnęła się.
- Co on ci powiedział jak tutaj był? My nie jesteśmy parą! –
zaśmiałam się. – Przyjaźnimy się i nic co ci powiedział nie jest prawdą oprócz
tego, że zabrał mnie dzisiaj na plażę. A teraz przepraszam idę się umyć. –
powiedziałam i szybko ją wyminęłam idąc do pokoju. Wzięłam pidżamę i pognałam
do łazienki. Wzięłam szybko prysznic i wróciłam do pokoju odpaliłam laptopa i
włączyłam sobie piosenkę Bruno Marsa – „Marry You” , od jakiegoś czasu mam
obsesję na punkcie tej piosenki . Podśpiewywałam sobie i czekałam aż po drugiej
stronie pojawi się twarz mojej siostry.
- I think I wonna marry you
- zaśpiewałam kiedy na ekranie pojawiła się moja siostra oraz
przyjaciółka.
- To by było kazirodztwo – stwierdziła Iśka. Zaśmiałam się.
- Oj to nie do was. Hej! Nie zgadniecie co się stało! – Aż
podskakiwałam na krześle.
- No pewnie nie ale dawaj – powiedziała Miśka.
- Dostałam od przyjaciela dzisiaj trzy bilety na mecz dziewiątego
lipca w Katowicach!
- Serio!? – krzyknęła Iśka – Boże! Biłam się o te bilety ale nie
udało mi się ich zdobyć! Zbyszek ci je dał?
- Nie Bartek. Widzimy się za kilka dni – uśmiechnęłam się.
- No już nie możemy się doczekać – odpowiedziała Miśka. – Ale my
musimy kończyć mama mnie woła.
- O ucałuj ją ode mnie i tatę.
- Ok. Paaa – posłały mi buziaki, odpowiedziałam im tym samym i
rozłączyłam się. Weszłam jeszcze na pocztę i napisałam maila do Bartmana, że
widzimy się na meczu. Potem przejrzałam facebooka i wyłączyłam komputer.
Podeszłam do łóżka, przesunęłam śpiącego Ferdka i wlazłam pod kołdrę. Wróciłam
jeszcze do chwil spędzonych na plaży i uśmiechniętej twarzy Bartka. Szkoda, że
już wraca. Zamknęłam oczy i zasnęłam.
***
Heej :). Jak pisałam ten rozdział to ciągle słuchałam piosenki Bruno Marsa więc musiałam to umieścić tutaj. Ten rozdział również pisało mi się nadzwyczaj dobrze i podoba mi się tak samo jak poprzedni :).
Pozdrawiam!
i bardzo dobrze ze ci sie podoba bo jest boski :)
OdpowiedzUsuńpozwole uzyc sobie teksu mojej kolezanki:
awwwwh Khureek thaaki fhuuul rhomantiico. ♥
hahha pisz szybko kolejny :*
zapraszam do mnie na nowy :3
http://szalonezyciezsiatkarzami.blogspot.com
Bartuś jak się postarał ;D Świetny blog ;) Przeczytałam dzisiaj wszystkie rozdziały, które dotychczas napisałaś i normalnie jedno słowo,które nasuwa mi się na język to takie gigantyczne WOOOW! xD Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :D
OdpowiedzUsuńOch, Kurek jak się postarał. Aż mam banana na twarzy ;p
A tak się jeszcze przyczepię. W piosence Bruno Marsa jest chyba "I think I wanna marry you."
Ale poza tym to rozdział świetny ;* czekam na kolejny ;)