środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział 11



Siedziałam sobie sama przy stoliku jedząc zupę ogórkową. Po jakimś czasie do stołówki przyszli również siatkarze.
- Można się dosiąść? – spytał ktoś. Podniosłam wysoko głowę i zobaczyłam wyszczerzonego Kurka.
- Jasne – uśmiechnęłam się. – Myślałam, że się obraziłeś czy coś bo się nie odzywałeś od dłuższego czasu.
- Przepraszam – powiedział siadając i zabierając się za zupę. – Najpierw byłem u rodziny potem zaczął się sezon. A tak w ogóle to gratuluję dostania się do kadry – uśmiechnęłam się.
- Dziękuję.
- Jak matury? – zapytał.
- Dobrze – pokiwałam powoli głową.
- Kiedy zaczynasz treningi?
- Dopiero jutro – odpowiedziałam mieszając zupę.
- Może przyjdziesz do nas wieczorem? Zawsze gramy w karty. Będzie fajnie – uśmiechnął się.
- Ok. – Pogadaliśmy jeszcze trochę. Gdy zjedliśmy odłożyliśmy miski i wyszliśmy razem ze stołówki. Bartek odprowadził mnie do pokoju ale nie wszedł wykręcając się że musi przygotować się do treningu. Pożegnaliśmy się i otworzyłam drzwi do pokoju patrząc się jeszcze na oddalającego się Kurka. Weszłam do środka i rzuciłam się na łóżko sama nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam. Obudziły mnie dopiero jakieś rozmowy prowadzone niezbyt cicho nad moim łóżkiem. Otworzyłam leniwie jedno oko i zauważyłam dwie pary nóg odzianych w krótkie czerwone spodenki. Podniosłam lekko głowę i otworzyłam drugie oko. Bartman i Kubiak stali nad moim łóżkiem z telefonami w ręku i robili mi zdjęcia. Jak tylko się zorientowałam o co chodzi rzuciłam się na pierwszego lepszego – okazał się nim być Kubiak – i próbowałam wyrwać mu telefon. Miśkiem lekko zachwiało i cofnął się parę kroków do tyłu razem ze mną uwieszoną na nim a Bartman śmiał się w niebogłosy i dalej bawił się w paparazzi.
- Dobra, dobra już spokój! – zarządził Zibi. – Mamy co chcieliśmy to cię porywamy w nasze skromne progi – powiedział, podszedł do nas i zdjął mnie z Kubiaka. Kiedy postawił mnie na ziemię i upewnił się że nie rzucę się ponownie na biednego Michała wyszliśmy z mojego pokoju i skierowaliśmy się piętro wyżej gdzie urzędowali siatkarze.
 - Nie przestrasz się – szepnął jeszcze Zbyszek zanim otworzył mi drzwi. Weszłam ostrożnie do środka gdzie siedziało już kilku siatkarzy. Przy moim marnym metr sześćdziesiąt cztery wyglądałam przy nich jak dziecko. Podeszłam bliżej i się przywitałam. Jak się okazało siedzieliśmy w pokoju Kurka. Ten blondasek - jak się później dowiedziałam to Piotrek lub Cichy Pit – powiedział, że ten bałagan to tylko i wyłącznie spawa Bartosza Kurka. Potem chłopaki przedstawili mi się i tak właśnie dowiedziałam się że w karty będę grać z Piotrkiem, Grześkiem, Kurkiem, Żygadło, Ignaczakiem i Zbychiałem.
- No to gramy – zatarł ręce Ignaczak i zaczął tasować karty.
- A w co dokładnie? – spytał Piter.
- No w makao – odpowiedział Kurek takim tonem jakby to było oczywiste.
- Wczoraj graliśmy w kuku dlaczego dzisiaj gramy w makao? – zdziwił się.
- Bo tak – odpowiedział mu Zbyszek na co go trąciłam i spojrzałam karcąco. Mógłby być troszeczkę milszy. Piter wydaje się być fajny.
Tak więc graliśmy w makao ale już po pierwszej kolejce chłopaki uznali, że jest trochę za nudno i ustalili demokratycznie – czytaj Zbyszek zarządził – że gramy na pytania – zadania. Kto wygra zadaje pytanie lub zadanie przegranemu. Jak na razie dobrze sobie radziłam. Po kilku minutach już wiedziałam, że Krzysiek do trzynastego roku życia spał z misiem a Piter sikał z balkonu jak się upił. Niestety po jakimś czasie i ja przegrałam.
- Hahahaha – zaśmiał się złowieszczo Zbyszek zacierając ręce. – No to wybieraj pytanie czy zadanie?
- Zadanie – odpowiedziałam bez wahania. Domyślałam się o co chciałby się zapytać.
- Dobraa. Pomyślmy – zmarszczył czoło i spojrzał w sufit. – Mam! – klasnął w dłonie. – Idziesz do Andrei i mówisz mu że jutro nie prowadzi treningu – spojrzałam na niego a ten zadowolony się uśmiechał z resztą jak wszyscy tu obecni.
- Zgoda – odpowiedziałam i podniosłam się z łóżka. Igła poszedł za mną żeby sprawdzić czy wypełnię zadanie. Andrea siedział u siebie w pokoju na łóżku i przeglądał jakieś papiery. Nakazałam Krzyśkowi zostać przy drzwiach, żeby ten go nie zauważył a sama weszłam w głąb pokoju. Powiedziałam co miałam powiedzieć Andrea spojrzał się na mnie zdziwiony wtedy puściłam mu oczko a ten się uśmiechnął i powiedział „Zgoda.” Wyszłam zadowolona z siebie i wróciłam z Igłą do pokoju i wtedy ten oznajmił reszcie, że zadanie wykonane i powtórzył łamanym włoskim odpowiedź Anastasiego.
Graliśmy tak do późnej godziny i dopiero przerwaliśmy kiedy to wstałam i oznajmiłam, że idę spać. Życzyłam im dobrej nocy i wyszłam z pokoju. Wzięłam szybki prysznic i udałam się do łóżka.
Obudził mnie mój własny budzik. Wstałam i ubrałam się w strój do ćwiczeń i szybko pobiegłam do pokoju Moniki. Obudziłam ją poczekałam aż ta się ubierze i udałyśmy się do pokoju Andrei. Ten już nie spał i zadowolony poszedł budzić z nami chłopaków. Wstawali niechętnie ale tak jak powiedział Andrea po pięciu minutach stawili się w dwuszeregu na korytarzu.
- Ej no miało nie być treningu! – Jęczał Ignaczak.
- Tak ale o ile się nie mylę Zbyszek powiedział coś w tym stylu „Andrea nie prowadzi dzisiaj treningu” więc nie prowadzi – wzruszyłam ramionami uśmiechając się. – Poprowadzi go Monika – wskazałam na trenerkę.   
- Zibii!! – jęknęła cała reprezentacja.
- Ma ktoś jakieś znajomości z panią trener? – zapytał Nowakowski, który nadal miał zamknięte oczy.
- Nie. – odpowiedział Igła. – A z podopieczną pani trener?
- Zbyszek ale już wiemy jak to nam załatwił trening – odpowiedział mu Kubiak.
- Kurek – powiedział cicho Zbyszek.
- Co ja? – zdziwił się.
- No ty masz jeszcze znajomości z Tośką. Weź jej coś powiedz.
- Yyy … - zawahał się. Spojrzał na mnie, uniosłam jedną brew do góry i założyłam ręce na piersi. – Możemy dzisiaj przebiec o kilka kilometrów mniej? – zapytał niepewnie. Spojrzałam na Monię i roześmiałyśmy się.
- Mieliście dzisiaj tylko sobie pograć ale skoro chcecie biegać to ok. – odpowiedziała wzruszając ramionami.
- Ależ my bardzo chcemy grać! Co nie chłopaki – sytuacje próbował ratować jeszcze Krzysiek ale nic z tego Monika wyprowadziła ich przed ośrodek i zarządziła pięć okrążeń wokół budynku. Chłopaki jakoś niespecjalnie się śpieszyli. Związałam włosy w wysokiego kucyka. Spojrzałam na Monikę i wzruszyłam ramionami po czym pobiegłam przed siebie. Zdążyłam zauważyć jeszcze zdziwione miny siatkarzy, uśmiechnęłam się pod nosem. Po krótkiej chwili dołączył do mnie Bartek, spojrzał na mnie i się uśmiechnął odwzajemniłam gest i przyśpieszyłam troszeczkę. Wiedziałam, że na pewno nie jestem tak szybka jak on i z pewnością mnie dogoni ale co tam.
- Szybka jesteś – wysapał. Zaśmiałam się.
 - Ty też – odpowiedziałam. Obejrzałam się za siebie, było widać chłopaków jak biegli ale nie śpieszyło im się chyba.
Po kilkunastu minutach usiadłam razem z Kurkiem na krawężniku i czekaliśmy jak reszta reprezentacji skończy bieg. Dostałam od Moniki wodę, którą podzieliłam się z Bartkiem. Po kilku minutach zmęczona i zdyszana kadra wracała do swoich pokoi odświeżyć się. Kiedy już czysta i pachnąca szłam w kierunku schodów spotkałam Kurka.
- No w końcu ile na ciebie można czekać – zaśmiał się.
- Pośpieszyłabym się gdybym wiedziała, że czekasz – wypięłam mu język i zeszliśmy na śniadanie. Tym razem Bartek zaciągnął mnie do stołu gdzie siedziała reszta siatkarzy bym razem z nimi zjadła.
- Nogi mnie bolą – jęknął Piotrek.
- Oj Pitek nie przesadzaj – machnęłam ręką a reprezentacja ryknęła śmiechem. Coś nie tak powiedziałam?
- Hahhahahha Pitek – śmiał się Igła.
- Oj! Przepraszam! Chciałam powiedzieć Piter – zaczęłam się usprawiedliwiać ale sam Cichy Pit się śmiał więc mi nie pozostało nic innego jak śmiać się razem z nimi. Ogólnie to było fajnie chłopaki co chwilę rzucali jakimiś żartami więc nie było nudno. Już nawet niektórych rozpoznawałam. Zjadłam szybko i wstałam od stołu.
 - A ty gdzie? – spytał Bartek.
- Na trening. Tak jak powiedziałam wypełniłam zadanie i nie macie treningu – na mojej twarzy zagościł chytry uśmieszek.
- Taak jasne – mruknął Zibi – A ten uśmieszek to co?
- Jaki uśmieszek? Coś ci się przewidziało. Nie masz binokli to się nie dziw – zaśmiałam się a po chwili podeszła do nas Monika.
- No na co czekamy? Wstawać, wstawać! – klasnęła w dłonie pośpieszając chłopaków. Podnieśli się szybko i wyszli za nami ze stołówki. Andrea szedł za nami.
- Co to za miejsce? – spytał Kuba rozglądając się po hali do ćwiczeń gimnastycznych.
- Ty! Skakałem przez takie coś jak byłem w podstawówce – powiedział uradowany Igła podchodząc do skrzyni. Zaśmiałam się.
- No to bardzo dobrze panie Ignaczak – powiedziała Monika.- Skoro miał już pan z tym styczność zaprezentuje pan kolegom jak się na tym skacze. Dzisiejszy trening odbędzie się tutaj a potem przejdziemy na drugą salę i sobie pogracie trochę.
Chłopaki ustawili się tak żeby mieć dobry widok na skaczącego Krzyśka, który bardzo szybko zademonstrował działanie skrzyni. Chłopaki ustawili się w kolejce z uśmiechami na twarzy widać taka odmiana im się podobała.
- A ty nie ustawiasz się w kolejce? – spytał Bartek.
- Pff – prychnęłam.- Żebym was zawstydziła? – spytałam poważnie.
- A może się boisz?
- Chciałbyś – wypięłam mu język i zaśmialiśmy się po czym dołączyliśmy do reszty. Ustawiłam się na samym końcu kolejki i czekałam na swoją kolej. Kiedy ta nadeszła zdjęłam spokojnie buty i pobiegłam przed siebie. Nie chciałam się chwalić ale też nie mogłam zrezygnować z treningu więc pokazałam co umiałam. Kiedy wylądowałam usłyszałam tylko „Ooooo!” i zadowolona skierowałam się w stronę Moniki, która dała mi jeszcze małe wskazówki.
Po moim wyczynie chłopaki zaczęli się popisywać ale szybko przestali gdyż Monika przeniosła nas na równoważnię a właściwie tylko mnie a chłopakom kazała usiąść już. Zrobiłam krótki rozbieg i robiąc salto wskoczyłam na równoważnię. Uśmiechnęłam się do siebie bo znów zadziwiłam siatkarzy, którzy zaklaskali w dłonie.
Po półtorej godzinie gdzie ja wylewałam siódme poty a chłopaki się lenili zmieniliśmy salę. Siatka już była rozłożona a Monia właśnie dzieliła chłopaków na drużyny. Kiedy już byli przydzieleni powiedziała, że jak ktoś nie chce może posiedzieć i zaśmiała się.
- To ja sobie posiedzę – powiedział Paweł Woicki podnosząc rękę do góry i schodząc z boiska.
- Ej to nie fair! Ich teraz jest więcej – powiedział z wyrzutem Kuraś.
- Weźcie sobie Tośkę – wskazał na mnie Zibi.
- Co?! Ja?! Chyba was pogięło – zaśmiałam się.
- Oj no chodź – powiedział Ignaczak i pociągnął mnie za rękę. Ustawił obok siebie na boisku i tak oto byłam w drużynie z Jaroszem, Nowakowskim, Kurkiem, Igłą i Kubiakiem. Zaczynała tamta drużyna więc przyszykowałam się do odbioru chodź i tak wiedziałam, że ucieknę przed piłką na szczęście Igła mnie uratował i graliśmy a właściwie reszta grała a ja tylko śledziłam lot piłki dopóki nie zdobyliśmy punktu. Potem znowu zagrywka, przyjęcie, wystawa i atak. W końcu znalazłam się pod siatką i Nowakowski szepnął do mnie, że wystawi mi piłkę.
- No tak jak ja do połowy siatki nie wyskoczę – odszepnęłam mu ale ten tylko się zaśmiał i kazał bacznie obserwować. I znowu zagrywka, przyjęcie i wtedy Piter wystawił mi piłkę i wtedy poczułam, że coś łapie mnie w pasie i podsadza wysoko do góry tak bym mogła zaatakować. Uderzyłam w piłkę najmocniej jak potrafiłam ale nie trafiłam w boisko. Zostałam odstawiona na ziemię i dopiero wtedy dowiedziałam się że to Kurek mnie podniósł. – Na marne – zaśmiałam się lekko.
- Ale próbowałaś – uśmiechnął się.
Ostatecznie moja drużyna przegrała 1:3. Właściwie to nawet nie wiem jak nam się udało chociaż jeden set wygrać ze mną na boisku ale cóż … Głupi ma szczęście. Zaczęliśmy się rozchodzić, szybko pobiegłam do swojego pokoju umyć się. Na nic nie miałam już siły mimo iż praktycznie nie grałam to jednak uciekanie przed piłką jest strasznie męczące. No ale kilka piłek udało mi się odbić przez co mam teraz bardzo ładne i czerwone ręce. Taka gra to zupełnie nie dla mnie, jasne mogę sobie poodbijać piłkę ale od razu taki mecz! Nigdy więcej następnym razem będę sędziować.
Wyszłam z łazienki już umyta i padłam na łóżko jak pies pluto. Wyciągnęłam rękę by sięgnąć telefon ale ktoś mnie uprzedził i podał go. Podniosłam głowę. Przy moim łóżku stał Kurek.
- Zmęczona widzę – powiedział i przysiadł się.
- Yhym – mruknęłam w poduszkę. – A ty nie? – spytałam go przekręcając się na plecy.
- Zwykle dają nam większy wycisk na treningu dzisiaj było lajtowo – zaśmiał się.
- No tak – westchnęłam. Spojrzałam na telefon do obiadu pozostało nam zaledwie trzydzieści minut więc postanowiłam zadzwonić do siostry. – Chcesz pogadać z dziewczynami? – spytałam się go i usiadłam. Kiwnął ochoczo głową i wykręciłam numer odczekałam trzy sygnały i wtedy też moja kochana siostrzyczka odebrała telefon. Była trochę zdezorientowana gdyż pierwszy odezwał się Bartek ale Iśka go poznała i było słychać jak strzeliła Miśkę przez głowę. Pogadaliśmy z nimi jakieś dwadzieścia minut i rozłączyłam się.
- Są całkiem fajne. Lubię je. – uśmiechnął się. Kiwnęłam głową. Cały czas pamiętałam o jego wizycie w moim domu a właściwie to zrobił jak z niego wychodził a potem ten wypad na plażę. – O czym tak zaciekle myślisz? – spytał rozbawiony. Podrapałam się po głowie. Powiedzieć mu czy nie powiedzieć?
- Oooo … Naszym wypadzie na plażę. Pamiętasz? – spytałam spoglądając na niego. Uśmiechnął się.
- Jasne, że pamiętam. Powiedziałem ci wtedy coś a ty jak dotąd mnie o to nie poprosiłaś – spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się i spuściłam wzrok. Poczułam, że materac się ugina a po chwili ramię Bartka dotyka mojego i je obejmuje. Już po chwili byłam przez niego tulona, upajałam się zapachem jego perfum. Przymknęłam oczy. – Więc jak mogę cię pocałować? – usłyszałam jego pytanie a zaraz potem poczułam jego wargi na swoich. Serce mocno mi zatrzepotało i nie chciało się uspokoić.


***
Jest to ostatni wakacyjny post. Jakoś nie wywiązałam się z postanowienia, że bloga będę pisać tylko przez wakacje, także nie wiem czy kolejne posty będą pojawiać się co tydzień bo w tym roku czeka mnie egzamin zawodowy ... 
Komentujcie :)
Pozdrawiam!

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 10


Ubrałam koszulkę z numerem 9 włosy związałam w wysokiego kucyka i wyszłam z łazienki. Podeszłam do swojego łóżka i wzięłam telefon, który tam leżał. Po kilku minutach byłyśmy gotowe więc wyszłyśmy z pokoju zamykając go i skierowałyśmy się do windy. Taksówka, którą zamówiłyśmy wcześniej już na nas czekała więc szybko do niej wsiadłyśmy a po kilku minutach stałyśmy w kolejce gdzie pewien pan sprawdzał nasze bilety. Kiedy już wszystko było ok poszłyśmy do stolików rozejrzeć się co też ciekawego tam mają jak dla mnie nic bo koszulkę już miałam tylko dziewczyny zastanawiały się jaką wybrać a mówiąc prościej Iśka, Miśce było obojętne czy będzie miała koszulkę z takim czy takim numerem. W końcu zniecierpliwiona tym wszystkim chwyciłam dwie takie same koszulki jak moja zapłaciłam i wcisnęłam po jednej Misi i Aśce i łapiąc je za nadgarstki zaprowadziłam do łazienki gdyż musiałam z niej skorzystać. Po trzech minutach zmierzałyśmy już na halę gdzie miało się rozpocząć spotkanie Polska – Niemcy. Wczoraj chłopaki przegrali ale dzisiaj mam nadzieję, że się odegrają.
Po niespełna dwóch godzinach mecz zakończył się przy stanie 3:2 dla Polski. Nieźle sobie zdarłam gardło dopingując razem z dziewczynami i tymi wszystkimi ludźmi na hali. Atmosfera była niesamowita! Byłam już na kilku meczach ale muszę przyznać, że to Polska ma najlepszych kibiców na świecie. Chłopcy podali sobie ręce z przeciwnikiem a następnie ogłoszono MVP meczu. Po tym wszystkim zauważyłam, że Zbyszek zmierza w nasza stronę. Przywitał się z nami i trochę pogadał w tym czasie zbiegło się kilka osób chcąc zrobić sobie z nim zdjęcie czy prosząc o autograf dlatego szybko się pożegnałyśmy i wyszłyśmy z hali. Tym razem nie zamawiałyśmy taksówki tylko poszłyśmy spacerkiem do hotelu. Droga zajęła nam jakieś trzydzieści minut w tym czasie obgadałyśmy cały mecz i trochę ludzi na trybunach tak więc jak już znalazłyśmy się w pokoju żadna z nas nie miała już na nic siły. Poszłam pod prysznic a zaraz potem do łóżka.
Wstałyśmy jakoś po ósmej, ubrałyśmy się i spakowałyśmy. Potem zeszłyśmy na śniadanie, które zjadłyśmy razem ze Zbyszkiem i Michałem. Udało mi się tylko raz spojrzeć na stół gdzie siedziało większość siatkarzy. Ciekawa jestem czemu odkąd tu jestem ani raz się do mnie nie odezwał? Nie licząc paru esemesów, które między sobą wymieniliśmy. Pół godziny potem żegnałyśmy się z chłopakami i wsiadałyśmy do taksówki, która miała zawieść nas na przystanek autobusowy.
Droga minęła nam szybko a te kilka następnych godzin w domu jeszcze szybciej. Miałam wrażenie, że dopiero co wczoraj przyjechałam do Polski a już muszę wracać. Rodzice odwieźli mnie na lotnisko gdzie miała już na mnie czekać Monika. Nie chciałam wyjeżdżać ale musiałam, przez ten krótki okres czasu przywiązałam się do tego miejsca ale też trochę już tęskniłam za Włochami, Eriką i Andreą – tego jeszcze nie będzie bo ma mecze z reprezentacją – oraz Ferdkiem no i oczywiście za samymi treningami.
Monika podeszła do mnie tuż przez samą odprawą kiedy żegnałam się z rodzicami. Przedstawiłam im ją i poszłyśmy. Kiedy tylko znalazłyśmy się w samolocie Monika powiedziała, mi że kiedy tylko skończę szkołę mogę pomyśleć o trenowaniu w Polsce. Było trochę zamieszania w tej sprawie ale jakby nie patrząc mam polskie obywatelstwo więc mogłabym reprezentować kraj. Możliwe, że nawet już na igrzyskach!
Lot minął nam szybko. Na lotnisku czekała na nas Erika, która odwiozła Monikę do domu a potem pojechałyśmy do nas. Kiedy tylko przekroczyłam próg drzwi obok mnie natychmiast zmaterializował się Ferdek. Kąciki moich ust uniosły się. Podniosłam go a następnie ucałowałam w czubek puchatej głowy. Erika zawołała mnie na kolację więc postawiłam Ferdka na ziemię i udałam się do kuchni gdzie opiekunka robiła mi gofry. Usiadłam na krześle i pochwyciłam w dłonie kubek z gorącą herbatą z cytryną – moja ulubiona. Po chwili Erika postawiła przede mną talerz z goframi oraz słoik dżemu truskawkowego, odwróciła się na chwilę po czym usiadła koło mnie z kubkiem w ręku. Patrzyła jak smaruję gofry i czekała aż coś powiem. Przeżułam kęs i zaczęłam opowiadać jak to mama i ciotki mnie atakowały milionami pytań, jak to już pierwszego dnia razem z dziewczynami obżerałyśmy się żelkami siedząc w namiocie, o naszym porannym bieganiu oraz innych wygłupach. Puściłam jej nawet filmik jak śpiewałyśmy na karaoke oraz zdjęcia, które zrobiłam będąc w domu a potem opowiedziałam o meczu w Katowicach i pokazałam wszystkie zdjęcia z siatkarzami a byłabym zapomniała! Nieźle ją rozbawiła sytuacja z Michałem Winiarskim, który wyściskał moją siostrę myśląc, że to ja. Po skończonym posiłku i opowiadaniu o minionych dniach odstawiłam talerz do zlewu i pocałowałam opiekunkę w policzek i udałam się  do łazienki a następnie do pokoju gdzie zmęczona padłam na łóżko i od razu zasnęłam.
Rano obudziła mnie Erika szarpiąc delikatnie za ramię. Mruknęłam, że zaraz wstaję i przeciągnęłam się. Udałam się do łazienki by wykonać poranną toaletę. Wyszłam już ubrana w strój do ćwiczeń i poszłam do kuchni na śniadanie. Około godziny szóstej przyjechała po mnie Monika i od razu pojechałyśmy na halę. Odstawiłam torbę i już miałam zdejmować bluzę kiedy ta mnie zawołała do siebie. Podeszłam więc a Monia oznajmiła mi że dzisiaj sobie coś pooglądamy.
- Chciałabym, żeby ten film był dla ciebie pewną przestrogą. Jesteś bardzo utalentowana i myślę, że masz spore szanse żeby zawalczyć o miejsce w reprezentacji tylko nie wiem czy chcesz reprezentować Włochy czy Polskę – powiedziała i patrzyła na mnie oczekując odpowiedzi. Zastanowiłam się. Z jednej strony byłam Polką ale lata spędzone tutaj … Westchnęłam byłam pół Polką pół Włoszką ale wiedziałam jedno.
- Chcę reprezentować Polskę na Igrzyskach – uśmiechnęłam się a Monika odpowiedziała mi tym samym.
- Dobra więc przygotowujemy się na klasyfikacje w marcu. Wiedziałam, że się zgodzisz więc tak jakby już jesteś w szóstce najlepszych – uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Od razu pojęłam o co chodzi i również się uśmiechnęłam. Monika w ciemno powiedziała, że razem ze mną zawalczy o wejście do reprezentacji Polski! Podeszłam i ją przytuliłam. – Ok. – powiedziała i odsunęłam się od niej. – No to oglądamy! – postawiła laptopa na podłodze i usiadłyśmy naprzeciw niego. Film był o gimnastyczce, która miała szansę na dostanie się do reprezentacji kosztem własnego zdrowia.
- Już kiedyś to oglądałyśmy – powiedziałam do Moniki po kilku minutach filmu pt „Cena doskonałości”
- Ciii! – uciszyła mnie. – Masz oglądać i przyrzec, że nigdy się tak z tobą nie stanie – spojrzała na mnie poważnie.
- Obiecuję – uniosłam twa palce w górę po czym skupiłam się na oglądaniu. W niektórych momentach film był bardzo wzruszający. Cieszę się że znowu go obejrzałam za pierwszym razem to Anastasi mi go puścili w domu i bardzo mi się spodobał. Pokazuje do czego są zdolne dziewczyny, żeby tylko dostać to o czym marzyły.
Po skończonym seansie zabrałyśmy się za trening. Monika nie oszczędzała mnie już na początku sierpnia wyjeżdżamy i muszę być w formie. Po hali oprócz mnie i Moniki błąkali się jeszcze lekarz i masażysta.
Po siedmiogodzinnym treningu byłam wykończona. Położyłam się na jednym z materacy i leżałam przez kilka minut potem podniosłam się wolno i skierowałam się do szatni by wziąć prysznic.
Już przebrana wyszłam z szatni i udałam się do wyjścia gdzie czekała na mnie Monika. Wsiadłyśmy do jej auta i pojechałyśmy w stronę mojego domu.
Jeszcze kilka miesięcy temu nie wyobrażałabym sobie życia w domu gdzie ciągle coś się dzieje ale teraz jak wróciłam z Polski jakoś ten dom ział pustką i chłodem, było w nim za cicho kiedy nie było Eriki. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić dlatego po chwili namysłu postanowiłam zadzwonić po Pedro, który przyjechał już po jakiś dwudziestu minutach. Zrobiłam nam herbaty i poczęstowałam ciastem, które dzisiaj rano upiekła opiekunka. Zapytał oczywiście jaka jest moja rodzina i czy fajnie się u nich mieszkało przez ten czas. Opowiedziałam mu to samo co Erice oraz pokazałam zdjęcia. Był zadowolony. Po jakimś czasie wróciła jego rodzicielka trochę była zaskoczona, tym że jej młodszy syn ją w końcu odwiedził posiedział jeszcze z nami godzinkę i poszedł do domu. 
Grudzień 2010r.
Ten rok był zdecydowanie udany. Na zawodach we wrześniu zdobyłam srebro a w listopadzie złoto. Siedziałam właśnie w kuchni razem z Eriką i szykowaliśmy jedzenie na wigilię. Andrea, Pedro i Giulio krzątali się po salonie gdyż wygoniłyśmy ich.  Choinka była już dawno ubrana i stała jak zawsze w salonie przy oknie. Gdy tylko pierwsza gwiazdka zabłysła na niebie złożyliśmy sobie życzenia i usiedliśmy przy stole. Potem rozdaliśmy prezenty i śpiewaliśmy kolędy.
Sylwester był dość nudny gdyż musiałam go spędzić w domu ponieważ musimy ciężko trenować na marzec. W styczniu dowiedziałam się że Andrea ma zostać selekcjonerem polskiej kadry narodowej w siatkówce. Zbyszek do mnie nawet dzwonił upewnić się że to prawda. Andrea zgodził sie po części ze względu na mnie. Wiedział, że wracam do Polski i tak będzie bliżej mnie.
W marcu odbyły się zawody na których zdobyłam pierwsze miejsce i tym samym załatwiłam sobie wejście do kadry narodowej ale po tym wydarzeniu musiałam trochę przystopować i zacząć się uczyć jeszcze miesiąc i matury.
Kwiecień zleciał bardzo szybko - Andrea w połowie miesiąca już wyjechał do Polski - głownie na nauce pod koniec miesiąca odwiedzili mnie Zbyszek z Michałem i spędziliśmy ze sobą miły weekend.
Po zdaniu obowiązkowych egzaminów czekało mnie jeszcze egzamin z hiszpańskiego, który miał się odbyć po czterech dniach.
Gdy już wszystko było zdane i tak dalej mogłam w końcu polecieć do Polski na małe wakacje. Odwiedziłam rodziców i pobyłam z nimi przez parę dni a potem miałyśmy jechać z Moniką do Spały.
Siedemnastego maja dwa tysiące jedenastego roku pierwszy raz zawitałam do Spały gdzie trenowali polscy sportowcy. W recepcji miła pani dała nam klucze do pokoi i wskazała do nich drogę życząc nam jeszcze miłego pobytu. Uśmiechnęłam się do niej i ruszyłam do windy. Dzisiaj miałam mieć dzień odpoczynku więc mogłam sobie pozwolić na małe zwiedzanie ośrodka. Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam walizkę na łóżko z torebki wyciągnęłam telefon i słuchawki. Włączyłam ulubioną piosenkę i wyszłam z pokoju zamykając go. Szłam wolnym krokiem przed siebie aż nagle znalazłam się koło hal. Zdjęłam słuchawki i schowałam je do kieszeni spodenek. Słychać było uderzenia piłek, podeszłam bliżej i zajrzałam do pomieszczenia. Na środku sali stało kilku mężczyzn grających w siatkę a przy boisku przechadzał się trener i co chwile rzucał im jakieś uwagi łamanym polskim albo po prostu po angielsku. Uśmiechnęłam się szeroko poznając tego gościa i weszłam do środka uważając na latającą piłkę. Gdy byłam w połowie drogi Andrea mnie zauważył i szeroko uśmiechnął. Podszedł do mnie i mocno przytulił.
- Nie wiedziałem, że już przyjechałaś.
- Dokładnie dwadzieścia minut temu – posłałam mu uśmiech. – Mogę popatrzeć?
- Jasne tylko uważaj na piłkę – uśmiechnął się i wróciłam z nim na jego poprzednie miejsce. Pod ścianą znajdowała się mała ławeczka więc na niej usiadłam i obserwowałam siatkarzy. W końcu na zagrywkę wszedł Zbyszek i dopiero wtedy mnie zauważył. Uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam gest i po chwili obserwowałam lot piłki, która spadła w sam środek boiska. Chłopcy po drugiej stronie byli szczerze zdziwieni, że żaden z nich się do niej nie rzucił. Po tym zagraniu mieli chwilkę odpoczynku i wtedy Zbyszek i Michał szybko do mnie podeszli i przytulili mnie.
- Fuuuj! – skrzywiłam się – Jesteś cały spocony! – odsunęłam się jak najszybciej od Zbyszka i podeszłam do Michała leciutko go przytulając. Rozejrzałam się po reszcie i zauważyłam Bartka stojącego obok wysokiego blondyna. Uśmiechnął się kiedy mnie dostrzegł i podszedł bliżej.
- Może Zbyszku byś nam przedstawił koleżankę. Nie wszyscy ją jeszcze znają – zagadnął Krzysiu Ignaczak.
- Antonina Ostrowska. Miło mi – powiedziałam i posłałam im miły uśmiech machając ręką. Pierwsze wrażenie to podstawa co nie.
- A skąd znasz naszego trenera? – spytał ten blondas.
- Mieszka z nim od dziesięciu lat – odpowiedział za mnie Andrea.
- Ty debilu to przecież ta co się jakiś rok temu Winiar do niej tulił – powiedział ktoś szturchając kolegę blondasa.
- Taaa – zaśmiałam się – A właściwie moją siostrę. – Ciekawe czemu tego całego Winiara nie było. No ale cóż może Andrea go nie powołał. Chłopcy zdążyli się jeszcze napić i powycierać i musieli wrócić do treningu. Przyglądałam się im jeszcze przez jakiś czas a potem dostałam sms-a od Moniki, że obiad już jest więc mogę przyjść na stołówkę. Dopytałam się jeszcze Andrei jak tam dojść i wyszłam z sali. 

***
Hejka :). Rozdział pisałam zaraz po tym jak obejrzałam wspomniany wyżej film, naprawdę warty obejrzenia. 
Nie mam pojęcia gdzie, kiedy i jak odbywają się zawody w gimnastyce więc wszystkie terminy są wymyślane przeze mnie ;).
Pozdrawiam!

środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 9



Ostatnie dwa egzaminy nadeszły szybciej niżbym się tego spodziewała. Kolejne dni minęły mi na ciągłych powtórkach materiału ale było warto, nie zawahałam się przy żadnej odpowiedzi. W czwartek zaczęłam się pakować bo w piątek po południu miałam samolot.
Andrea – z resztą tak jak myślałam – długo nie wytrzymał i powiedział mi w końcu gdzie zabiera Erikę. Okazało się że jadą w miejsce gdzie się poznali, do jakiejś wioski oddalonej od miasta jakieś sto kilometrów. Takie romantyczne! Oczywiście zakazał mi mówić dokąd ją zabiera i musiałam obiecać, że nie pisnę ani słówkiem.
Spakowana rozejrzałam się jeszcze po pokoju czy aby na pewno wszystko wzięłam. Ferdek leżał na moim łóżku i przyglądał mi się bacznie– biedaczek nigdy nie lubi kiedy wyjeżdżam ale Erika obiecała, że się nim dobrze zajmie. Laptopa schowałam do mojej torebki gdzie był cały mój świat. Właściwie to miałam tam wszystko długopisy, notatnik, słuchawki, japonki, telefon, nawet jakaś bluzka się znalazła. Andrea pomógł mi zanieść walizkę do samochodu. Wróciłam jeszcze, żeby skorzystać z toalety i zaraz ruszyliśmy na lotnisko.
Zaczęła się odprawa więc podeszłam do Eriki i uściskałam ją a następnie Andreę. Obiecałam, że będę grzeczna i nic nie zmaluję.
Rozsiadłam się wygodnie i wyjęłam z torebki MP3 i słuchawki. Włączyłam piosenkę i przymknęłam oczy. Obudziłam się właściwie kilka minut przed lądowaniem. Schowałam sprzęt i czekałam aż będę mogła opuścić tą maszynę.
Odebrałam swój bagaż i po chwili usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się i zobaczyłam Miśkę i Iśkę biegnące w moją stronę. Uśmiechnęłam się szeroko i podeszłam do nich. Wyściskałyśmy się za wszystkie czasu i po paru minutach rozmowy wyszliśmy na zewnątrz. Odszukaliśmy samochodu Iśki, która niedawno odebrała prawko i ruszyliśmy w drogę do domu. Wyciągnęłam telefon z torebki i napisałam wiadomość do Anastasich, że dotarłam na miejsce a potem do Bartka, że widzimy się za niecałe dwa tygodnie.
- Niezłe zamieszanie się wokół ciebie zrobiło tutaj. Mówią o tobie wszędzie w telewizji, radio w gazetach piszą. Ale ta twoja trenerka Monika tak? odkąd przyjechała mówi, żeby dać ci spokój. Teraz sobie przypomnieli, że istnieje taka dyscyplina sportu jak gimnastyka – prychnęła Iśka. Zaśmiałam się. Coś słyszałam na ten temat od Moni ale nie przejmowałam się tym ważne żebym tylko nie musiała się udzielać w tej sprawie.
- Zobaczycie co będzie jak zdobędę medal na igrzyskach – zaśmiałam się.
- O! To wtedy wszyscy będą się rozpisywać na osiem stron w gazecie i na każdym kanale będzie o tobie mowa. – Zaśmiałyśmy się. Reszta drogi upłynęła nam na rozmowie i wygłupach. Dziewczyny powiedziały, że koniecznie musimy dzisiaj zrobić nocowanie pod namiotami. Dawno nie spałam w namiocie, jakieś cztery lata kiedy to zrobiliśmy sobie wycieczkę na weekend z Anastasimi.
Zostałam wyściskana przez całą rodzinę a potem zmuszona do zjedzenia obiadu z kilkoma dokładkami. Potem zaczęły się pytania jak podróż, jak w szkole, jak na treningach i takie tam. W końcu Miśka uwolniła mnie od tych wszystkich ciotek i babć mówiąc, że porywa mnie na chwilę. Ta chwila potrwała jakieś półtorej godziny gdyż poszłyśmy do sklepu po malutkie zakupy na dzisiejszą noc pod gwiazdami. Nakupowałyśmy po kilka paczek żelek, chipsów, orzeszków w czekoladzie, samą czekoladę i parę rzeczy na drogę powrotną.
Rozstawiłyśmy namiot już późnym wieczorem. Wstawiłyśmy do środka lampę i rzuciłyśmy torebki z zakupami a następnie same tam weszłyśmy. Rozłożyłyśmy się wygodnie i zaczęły się ploty, z których dowiedziałam się jaki chłopak w szkole mojej siostry jest najprzystojniejszy czy też jakiej to dziewczyny nienawidzą. Ja opowiedziałam im o swoim nudnym życiu spędzonym praktycznie w domu i na hali treningowej no i o przyjaźni ze Zbyszkiem i Michałem czym były najbardziej zafascynowane. Wiedziałam, że Iśka interesuje się sportem ale moja siostra nie lubiła tego, po prostu taka była. Dowiedziałam się wtedy od dziewczyn, że mam bardzo przystojnych przyjaciół.
- A to ty ze Zbyszkiem nie chodzisz? – spytała Misia.
- Nieee no co ty – roześmiałam się. – On jest dla mnie jak brat a ja dla niego jak siostra nie mogłabym być z nim.
- Myślałyśmy, że z nim chodzisz. Za każdym razem nam opowiadałaś co to wy nie robiliście. Zbyszek to, Zbyszek tamto, ja i Zbyszek … - wyliczała Aśka.
- Niee – zaprzeczyłam. – Zbyszek to super przyjaciel ale tylko przyjaciel. – Zamyśliłam się. A Kurek to właściwie kto? Też przyjaciel czy już coś więcej?
- Noo a Kurek? – spytała się Miśka. – Dał ci bilety – poruszyła zabawnie brwiami.
- No i co? – zaśmiałam się. – Ważniejsze jest kiedy dał mi te bilety. – Powiedziałam a dziewczyny nastawiły uszy, zaciekawione tym co powiedziałam. – Kilka dni temu przyjechał do mnie jak jeszcze miałam egzaminy. W hotelu, w którym się zatrzymał pracował taki pan, który powiedział mu o takim fajnym miejscu i Kurek mnie tam zabrał.
- Oooo! Są romantiko – zaśmiała się Iśka. – I co całowaliście się? A może coś więcej? – poruszyła zabawnie brwiami jak przed chwilą moja siostra.
- Nie. Ale może kiedyś – dodałam ciszej i chwyciłam za paczkę żelek.
- Zakochałaś się!! – Pisnęła uradowana Miśka i rzuciła się na mnie. Zaraz w jej ślady poszła Iśka i tak oto zostałam zgnieciona przez te dziwaczki.
- Dobra! Dobra złazić debilki! – zaśmiałam się i zepchnęłam je z siebie. Oczywiście na tym nie skończył się temat ale ja unikałam odpowiedzi. W końcu dziewczyny dały sobie spokój ale obiecały, że jeszcze do tego wrócą.
Siedziałyśmy w ciszy i zajadałyśmy się tonami słodyczy. Gdy już wszystko było zjedzone postanowiłyśmy iść spać. Obudził mnie budzik Iśki. Spojrzałam na swój telefon. Było parę minut po szóstej.
- Wstawać lenie idziemy biegać! – powiedziała Iśka wyłączając budzik. Miśka mruknęła coś i nakryła się jeszcze bardziej kocem. Uśmiechnęłam się do siebie i ruchem głowy nakazałam wziąć Aśce poduszkę po czym zaczęłyśmy okładać nimi moją siostrę.
- Dobra, dobra wstaję – powiedziała podnosząc się po pozycji siedzącej. Wzięłyśmy wcześniej przygotowane ubrania i wyszłyśmy z namiotu. Rozciągnęłyśmy się i wolnym truchcikiem pobiegłyśmy przed siebie. Męczył mnie ten bieg bo zawsze biegałam szybciej na treningu. Po krótkim namyśle powiedziałam dziewczynom, że ja będę biec szybciej.
Po godzinie wróciłyśmy do domu bo Miśka już nie miała siły. Każda z nas wzięła szybko prysznic i poszłyśmy na śniadanie.
Czas spędzony w domu był niesamowity. Chodź cały czas musiałam się przyzwyczajać do tej sytuacji i dość często myliłam imiona rodziców i Anastasich. W końcu przyszedł ósmy lipca i wraz z dziewczynami zmierzałyśmy autokarem do Katowic. Była godzina siódma rano i tylko ja nie spałam. Siedziałam na siedzeniu przed nimi z głową opartą o szybę i słuchałam muzyki gapiąc się na obraz za oknem.
 Z plecakami na plecach zmierzałyśmy do postoju taksówek. Kiedy udało nam się jakąś złapać od razu do niej wsiadłyśmy i podałyśmy adres hotelu gdzie miałyśmy zatrzymać się przez tą noc.
W recepcji dostałyśmy klucze i windą pognałyśmy prosto na trzecie piętro do pokoju numer 134. Rzuciłam swój plecak na łóżko, które stało najbliżej okna i pognałam do łazienki załatwić swoje potrzeby fizjologiczne. Łazienka była ładna. Na prawo od drzwi znajdował się prysznic a obok kibelek. Naprzeciwko drzwi była umywalka z lusterkiem nad nią.
Po kilku minutach oglądania pokoju udałyśmy się na stołówkę gdzie trwała pora obiadowa. Usiadłyśmy przy wolnym stoliku gdzieś po środku sali. Ze szwedzkiego stołu wybrałyśmy sobie rybę z frytkami i surówką oraz sok pomarańczowy. Rozejrzałam się po stołówce, która była swoją drogą bardzo ładna i wtedy dostrzegłam pewnego bruneta, którego poznałabym wszędzie – Zibi!
- Przepraszam na chwilę – powiedziałam do dziewczyn i wstałam do stołu. Przeszłam przez rządek stolików i znalazłam się przy dość dużym stole gdzie siedzieli siatkarze. Stanęłam za plecami Zbyszka i zakryłam mu oczy. – Zgadnij kto to? – uśmiechnęłam się pod nosem a reszta Guliwerów dziwnie się na mnie popatrzyła pewnie pomyśleli, że jestem jego dziewczyną.
- Tośka! – krzyknął Misiek, który siedział obok Zbigniewa. Podniósł się ze swojego miejsca i przytulił mnie. Następny był Zibi. Spojrzałam jeszcze na Bartka, który uśmiechnął się do mnie.
- Co ty tutaj robisz? – spytał Zbyszek.
- Dostałam bilety to przyjechałam. Co nie cieszysz się? – spytałam smutnym głosem na co ten się zaśmiał a ja zaraz po nim.
- Cieszę się ale miałaś być u rodziców. Sama przyjechałaś?
- Nie z siostrą i Iśką – powiedziałam obracając się by pokazać na stolik gdzie przed chwilą siedziałam. Dziewczyny przypatrywały nam się.
- Ekm! – ktoś odkaszlnął. – Zibi nie przedstawisz nam swojej dziewczyny? – spojrzałam na stół.
- To nie moja dziewczyna tylko przyjaciółka – odpowiedział.
- Właśnie – potwierdziłam jego słowa.
- Nie przejmuj się Igłą to idiota.
- Krzysiek? Ten, który przesłał ci ten artykuł? – spytałam zaciekawiona.
- Aaa to ty! – wypalił Igła pukając się w czoło. – Jestem Krzysiek – powiedział wstając i wyciągnął do mnie rękę przez stół, którą uścisnęłam.
- Miło mi. Tośka. Muszę lecieć. Macie trening?
- Tak ale wieczorem będę wolny. Jaki masz numer pokoju?
- 134 – odpowiedziałam szybko. – To cześć – pożegnałam się i odeszłam.
- Wzięłaś autografy? – szepnęła Iśka nachylając się do mnie kiedy tylko usiadłam na swoim miejscu i zjadałam już lekko zimną rybę.
- No co ty! Poszłam się tylko przywitać – spojrzałyśmy jeszcze raz na stół siatkarzy, którzy patrzyli się na nas i zaciekle rozmawiali. – Obgadują nas – zaśmiałam się pod nosem.
Po skończonym posiłku postanowiłyśmy przejść się po mieście. Zatem wróciłyśmy do pokoju po torebki i ruszyłyśmy w drogę. Zajrzałyśmy do paru sklepów ale nie było niczego interesującego więc skierowałyśmy się do cukierni i kupiłyśmy sobie lody a ja dodatkowo po pączku dla chłopaków. Zbliżała się godzina dwudziesta druga więc wróciłyśmy już do hotelu gdzie od razu skierowałyśmy się do naszego pokoju. Gdy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia od razu padłam jak długa na brzuch na łóżko Miśki, które stało najbliżej. Po chwili poczułam, że coś mnie przygniata a w powietrzu unosi się lekki zapach róż – perfumy Misi.
- Eeee – mruknęłam w poduszkę. – Złaź ze mnie! – ruszyłam mozolnie ramieniem podejmując próbę zrzucenia jej lecz ta jak leżała tak leżała. Usłyszałyśmy pukanie do drzwi. – Isia otworzysz?  - Iśka niechętnie zwlekła się z łóżka i podeszła do drzwi. Po kilku sekundach w naszym pokoju stało trzech wielkoludów.
- Nooo ładnie tu się bawimy, ładnie – zaśmiał sie Zbyszek. Szybko zrzuciłam z siebie Miśkę, która z wielkim hukiem wylądowała na podłodze.
- A czy Andrea o tym wie? – zaśmiał się Misiek pomagając wstać mojej siostrze.
- No chyba nie – zaśmiałam się i podniosłam się do pozycji siedzącej. Uśmiechnęłam się do każdego z osobna. Chłopcy rozsiedli się na łóżku - Zibi oczywiście koło mnie – Iśki a dziewczyny na moim. – Już po meczu?
- Tak, 3:2 dla nich.– odpowiedział Michał i rozsiadł się wygodniej. – A wy co robiłyście?
- Łaziłyśmy po sklepach i zaszłyśmy do cukierni – wstałam i podeszłam do swojej torebki wyciągając z niej wcześniej zakupione pączki i rozdałam po jednym chłopakom.
- Oooo! Jesteś boska – powiedział Zibi i ucałował mnie w policzek.
- Nie ma za co – uśmiechnęłam się. Ukradkiem widziałam jak dziewczyny wymieniają porozumiewawcze spojrzenia. – Zibi. Możesz im powiedzieć, że nie jesteś moim chłopakiem – powiedziałam zakładając ręce na piersi. Zbyszek rozejrzał się zdezorientowany zatrzymał wzrok dopiero na mojej siostrze i Iśce.
- Nie, tylko się przyjaźnimy. Jak ja nie cierpię kiedy ktoś mówi, że jesteśmy razem – pokręcił głową i znów zabrał się za konsumowanie. Pogadaliśmy trochę i w ogóle w końcu Aśka nie wytrzymała i spytała się czy chłopaki pomogą jej zdobyć autografy siatkarzy.
- Czemu nie – wzruszył ramionami Misiek i wyszliśmy z pokoju kierując się do tej części hotelu gdzie przebywali siatkarze.
- Jezus, Maria i wszyscy święci! – Przywitał nas zdumiony okrzyk jednego z Guliwerów. Po chwili moja siostra tonęła w jego ramionach wisząc kilka centymetrów nad ziemią. Podeszliśmy trochę bliżej z chłopakami i patrzyliśmy na to wszystko z rozbawieniem. Michalina nie miała zbyt zadowolonej miny i zrobiła się trochę czerwona  na twarzy za to Joanna była wpatrzona w chłopaków jak w obrazek i co chwilę szczypała się po ręce – Oglądam wszystkie twoje występy! Nazwę córkę twoim imieniem! Jesteś moją idolką!
- To Winiar – szepnął do mnie Bartek. – Nie potrafi czasami zapanować nad emocjami – zaśmiałam się cichutko. – No i jak widać chyba was pomylił. – Chwilę potem mogliśmy usłyszeć niezrozumiałe mruknięcia ze strony mojej siostry.
- Winiar postaw ją! – zawołał Bartek śmiejąc się.
- No tak – zreflektował się odstawiając Miśkę na ziemię i wtedy spojrzał na mnie. Jego oczy zrobiły się jak pięciozłotówki. – To was jest dwie?!
- Pan mnie chyba pomylił z nią – mruknęła Misia krzywiąc się na twarzy i rozmasowując ramiona. – Ona skacze i co tam jeszcze robią te gimnastyczki nie ja.  – Winiarski spoglądał to raz na mnie to na nią.
- Przepraszam – zwrócił się do mojej siostry i podszedł do mnie i mocno przytulił aż zabrakło mi tchu. – Mogę sobie z tobą zrobić zdjęcie? – spytał szybko odklejając się ode mnie.
- Właściwie to one – wskazałam na dziewczyny – przyszły robić sobie z wami zdjęcia nie ja. – powiedziałam ale kiedy zobaczyłam jego smutną minę od razu się zgodziłam. – A co mi tam – machnęła ręką uśmiechając się. Stanęłam obok przyjmującego a Zbyszek zrobił nam zdjęcie potem przejęłam do niego aparat i porobiłam zdjęcia dziewczynom no i musieliśmy się pożegnać. Poszłyśmy do swojego pokoju i w czasie kiedy dziewczyny oglądały fotki ja się umyłam i położyłam do łóżka. Jutro mecz więc trzeba oszczędzać siły na kibicowanie ale zanim jeszcze odpłynęłam w krainę Morfeusza dostałam wiadomość „Słodkich snów”. Uśmiechnęłam się do siebie i przekręciłam na drugi bok, teraz to na pewno takie będą. 


*** 
Heej :). Jestem z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że wam się podoba i was nie zanudziłam. 
Pozdrawiam!