poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 6



Mimo licznych sprzeciwów z mojej strony nikt nie uznał, że powinnam iść z nimi do tej kawiarni. Andrea uznał, że pójdą jeszcze on, Erika i Michał. Kurek miał zostać i pilnować czy przypadkiem nie śledzę ich.
Tak więc musiałam zostać. Zdenerwowana usiadłam na łóżku i z powodu wielkiej nudy  wyciągnęłam telefon i zaczęłam przeglądać zdjęcia. Po chwili poczułam że materac zaczyna się uginać i jak kurkowe ramię ociera się o moje. Bezczelnie zaglądał mi przez ramię.
- Mama nie nauczyła, że to tak nieładnie? – spojrzałam na niego.
- No coś tam kiedyś mówiła ale ja się wtedy nie słuchałem – wyszczerzył się. Zaśmiałam się. – Grasz na gitarze? – spytał pokazując zdjęcie, na którym siedzę na swoim łóżku z gitarą.
- Podobno tak – odpowiedziałam. – A ty?
- Tak troszeczkę. Wiesz nie żebym się chwalił ale mówią, że całkiem nieźle mi idzie a nawet lepiej. Więc jak skończę z siatkówką to założę zespół a ty będziesz wokalistką – powiedział poważnym  tonem. Spojrzałam na niego z politowaniem.
- A skąd wiesz, że potrafię śpiewać hmm?
- No wywnioskowałem po tym zdjęciu. Bo wiesz zazwyczaj jak ktoś gra na gitarze to i ładnie śpiewa. A ja lubię jak dziewczyna ładnie śpiewa – uśmiechnął się. Oblałam się rumieńcem. Mam nadzieję, że tego nie zauważył.
- Jeśli to ma być podryw to nie w tą stronę kolego – zaśmiałam się i schowałam telefon.
- A powiesz mi kiedy będzie ta dobra strona?
- Może. – Westchnęłam i spojrzałam na zegarek na ścianie. Minęło dziesięć minut. – Ile to może trwać?
- Jesteś zła? Wiesz ja uważałem i nadal uważam, że powinnaś tam iść z nimi.
- To czemu się nie odezwałeś? – spytałam z wyrzutem.
- No bo to nie moja sprawa tak jakby. Wiesz mało się znamy nawet nie przyjaźnimy, jakbyśmy się przyjaźnili to coś bym powiedział …
- Zabierz mnie tam – poprosiłam go.
- Nie mogę. Zbyszek powiedział, że mi nogi z dupy powyrywa jak tylko cię stąd wypuszczę.
Westchnęłam zrezygnowana i założyłam ręce na piersi. I co teraz mam czekać nie wiadomo ile na to aż przyjdą ? A może jakbym je zobaczyła to coś by mi się przypomniało! Miśka zawsze mówiła, że się szybko denerwuję. Zaraz! Podniosłam się i spojrzałam na Kurka. Wyciągnęłam szybko telefon i napisałam do Zbyszka, to co przed chwilą pojawiło się w moich myślach. Czyżbym przypominała sobie powoli wszystko? Tak bardzo chciałabym mieć to już wszystko za sobą.
- Mogę cię o coś spytać? Długo się przyjaźnicie? – spytał bez czekania aż odpowiem mu na pierwsze pytanie.
- Ze Zbyszkiem? No już z trzy lata. Chłopaki są dla mnie jak dwójka kolejnych braci. – Kiwnął głową powoli patrząc na mnie ale szybko odwrócił wzrok i patrzył się na zegarek. Jakby był naprawdę taki interesujący.
Wyobraziłam sobie moje spotkanie z rodzicami. Wychodzę z samochodu a moja mama już do mnie podbiega i przytula mocno bojąc się że jak mnie puści to znów zniknę. Potem przychodzi kolej na tatę, który równie mocno mnie przytula i całuje w czoło. Podchodzą siostry i babcia, potem podbiega nasz czarny kundelek wesoło merdając ogonem. Przedstawiam im Anastasich i Zbychiała. Zapraszają nas do środka. Kiedy Andrea zaczyna opowiadać co się ze mną stało, według jego podejrzeń, wychodzę z pokoju pod pretekstem skorzystania z łazienki. Gdy wracam mama przytula mnie jeszcze raz ale tym razem już nie puszcza, cały czas trzyma mnie za rękę. Potem rozmawiamy na luźniejsze tematy.
- Czemu gimnastyka? – jego głos wyrwał mnie z rozmyślań. Spojrzałam na niego, patrzył i czekał aż mu odpowiem. Odwróciłam głowę i zastanowiłam się nad odpowiedzią.
- Może ci odpowiem tak: czemu siatkówka? Pewnie bym usłyszała podobną odpowiedź – bo to twoja pasja. Dla mnie jest to gimnastyka i muzyka. Anastasi zapisali mnie na kilka zajęć w tym była też i siatkówka ale uznałam, że to nie to. Balet, tenis i jazda konna też mi nie odpowiadały dopiero gdy poszłam na pierwsze zajęcia z gimnastyki poczułam, że właśnie tym chcę się zajmować. Trener powiedział mi wtedy, że mam wielki talent. Potem już zaczęłam trenować na poważnie, musiałam też zrezygnować ze szkoły. Miałam indywidualne zajęcia. Ale nie zamieniłabym tych lat na nic innego – uśmiechnęłam się do siebie na wspomnienie tych wszystkich chwil.
- Jednak mimo wszystko jakieś światełko pojawia się przy tym porwaniu – powiedział cichutko Kurek. Spojrzałam na niego i zastanowiłam się nad tymi słowami. W sumie to miał racje bo gdyby nie porwanie nie poznałabym pewnie Zbyszka i Michała a tym bardziej Anastasich. Pewnie nie odkryłabym tej wielkiej miłości jaką darzę gimnastykę i nie trenowałabym jej. Siedziałabym pewnie teraz w szkolnej ławce i odliczała minuty do końca kolejnych lekcji i moim jedynym problemem było by czy ten chłopak z 2c się ze mną umówi.
- Pewnie masz rację – odparłam. Spojrzałam na niego, przyglądał mi się. Uśmiechnęłam się lekko i spuściłam wzrok wlepiając go w dłonie, które były w tym momencie nadzwyczaj interesujące. 

Zbyszek :
Wyszliśmy kilka minut wcześniej. Szczerze to bardzo się zdziwiłem, że tak szybko dostaliśmy odpowiedź. Myślałem, że zajmie nam to o wiele więcej czasu ale jak widać Nina chyba jest w czepku urodzona.
Weszliśmy do kawiarenki, gdzie się umówiliśmy zmówiliśmy po kawie i czekaliśmy. Po kilku minutach poczułem wibracje w kieszeni. Wyjąłem telefon i odczytałem wiadomość od Niny. Pisała, żebym zapytał się czy jedna z dziewczyn nie mają na imię Michalina bo coś sobie przypomniała.  Powiedziałem o tym reszcie, kiwnęli głowami i dalej siedzieliśmy w ciszy. Widać po Anastasich, że bardzo się denerwują nie chcę nawet myśleć o Ninie. Ta to pewnie bije biednego Kurka gdzie popadnie, wyrywa się by tylko wyjść z pokoju.
Pół godziny później drzwi kawiarenki otworzyły się a w nich stanęła Nina z jakąś dziewczyną, której nie znam. Może wskazywała jej drogę? Ale co zrobiła z Kurkiem. Dziewczyny rozejrzały się. Ta druga gdy tylko nas dostrzegła kiwnęła na nas, złapała Ninę za rękę i podeszły do nas.
- Dzień dobry – odezwała się. – To ja dzwoniłam, na pańskie ogłoszenie, że tak powiem. Jestem Joanna a to moja przyjaciółka Michalina. – Gdy to powiedziała szczęka mi opadła, poczułem po chwili rękę Michała na mojej brodzie i jak podnosi ją do góry. Nina miała siostrę bliźniaczkę?! I do tego były jak dwie krople wody, nie było między nimi żadnej różnicy, ten sam kolor i długość włosów. Takie same oczy, mogę się założyć, że gdyby ta się uśmiechnęła miałyby identyczne uśmiechy.
- Tak siadajcie – powiedział Michał wstając i podsuwając im krzesła. Również przypatrywał się Miśce.
- A gdzie jest Tośka? – pierwszy raz odezwała się kopia Niny. Spojrzeliśmy po sobie.
- Antonina – Nina – szepnął do mnie Michał – jacy my jesteśmy głupi – pokręcił głową.
- Yyy … została w hotelu. – Odezwał się Anastasi. – Szybko dostaliśmy odpowiedź, baliśmy się że jesteście jakimiś oszustkami czy coś – dziewczyny pokiwały głowami ze zrozumieniem, mimo swojego akcentu i krótkiej nauki bardzo dobrze się wypowiedział po polsku. – Jesteś … do niej bardzo podobna – zwrócił się do Michaliny. – Uśmiechnęła się nikle.
- Co z nią? Nic jej nie jest? Co się z nią działo przez ten czas? – zasypywała nas pytaniami.
Andrea spojrzał na nią i po chwili opowiedział jej wszystko. Jak to znalazł ją wraz z Eriką pod swoim domem, potem sprawę adopcji i o tym jak żyła pod ich dachem. Potem powiedział jej o kursie i że dopiero od tamtego czasu coś sobie zaczęła przypominać. Zapewnił je że wszystko z nią w porządku i ma się świetnie i że na pewno nie może się doczekać jak się z nimi spotka. Potem dziewczyny opowiedziały jak doszło do porwania. Okazało się że Tośka, bo tak się naprawdę nazywała, wracała późno wieczorem od Aśki. Dziewczyny mieszkały po sąsiedzku i nikt nie pomyślały, że mogłoby się coś takiego zdarzyć tym bardziej, że mieszkały w spokojnej wsi pod Warszawą gdzie wszyscy się znali. To porwanie zupełnie nie pasowało do tego obrazka. Oczywiście wszyscy zaangażowali się w poszukiwania Tosi ale nic nie wskórano po kilku miesiącach poszukiwań policja uznała ją za zmarłą i zakończono sprawę lecz rodzina nigdy nie traciła nadziei, że ją odnajdą.  
Nie chcieliśmy trzymać Niny, znaczy się Tośki w niepewności więc postanowiliśmy zaprowadzić dziewczyny do hotelu. Droga powrotna przeminęła nam w zupełnej ciszy i zerkaniu po sobie raz po raz.
- Proszę – otworzyłem drzwi przed dziewczynami. Weszły do środka niepewnie. Wszedłem pierwszy w głąb pokoju, Tośka z Kurkiem siedzieli na łóżku i gadali o czymś ale gdy tylko Kurek mnie dostrzegł szturchnął Tośkę a ta szybko zeskoczyła z łóżka i podeszła do mnie.
- I co? – spytała.
- Nooo trochę było to dziwne spotkanie ale to na pewno twoja rodzina. – Powiedziałem i odsunąłem się, dziewczyny podeszły bliżej. Widziałem ich zdenerwowanie ale i niedowierzanie, tak samo i u Tośki. Po chwili bliźniaczki rzuciły się sobie w ramiona.

Tośka :
Nie mogłam uwierzyć w to co widzę! Te wszystkie sny, obrazy to nie był jednak wytwór mojej wyobraźni! Miśka istnieje naprawdę i wygląda zupełnie jak ja nie zdziwię się jak później Andrea czy Erika powiedzą mi że myśleli na początku, że to ja weszła do kawiarni.
Patrzyłam na nią a w mojej głowie był istny chaos. Przeróżne obrazy i wspomnienia mieszały się ze sobą ale tworzyły całość. Przypomniałam ją sobie! To była moja siostra, moja Misia! Podeszłam do niej i objęłam ją szczelnie ramionami. Bałam się ją puścić, bałam się że to znów zwykły sen gdy tylko otworzę oczy pryśnie jak bańka mydlana! Łzy lały się po moich policzkach i skapywały na jej szary sweterek, otworzyłam oczy i odchyliłam się ale nadal trzymałam ją za ramiona, ona mnie też, widać również się bała, że mnie znów straci. Uśmiechnęłam się do niej.
- Misia – szepnęłam, kiwnęła głową i znów padłyśmy sobie w ramiona. Nie wiem ile tak trwałyśmy ale usłyszałam westchnienie. Odwróciłam głowę i zobaczyłam dziewczynę z brązowymi włosami, która również płakała i uśmiechała się. Przyglądałam jej się. Ta twarz również była mi znajoma ale inna. Spróbowałam sobie przypomnieć ale za każdym razem w pamięci stawała mi mała blondynka podobna do niej. I nagle mnie olśniło. – Isia! – Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, wyciągnęłam ku niej rękę i przyciągnęłam do nas.
Po kilkunastu minutach się uspokoiłyśmy i usiadłyśmy, żeby omówić co dalej. Nie chciałam, żeby sobie poszły. Przedstawiłam im jeszcze Kurka, który jak zawsze się nie odzywał tylko przyglądał.
- Widzę, że ty to masz samych sławnych znajomych – powiedziała Iśka. Zaśmiałam się.
- Teraz i wy macie sławnych znajomych. No ale powiedźcie co tam u was? – spytałam. Opowiedziały mi o szkole i znajomych, o moich poszukiwaniach i to jak policja uznała mnie za zmarłą. Bałam się trochę jak zareaguje mama i tata na wieść, że się odnalazłam i mam się dobrze ale Miśka zapewniła mnie, że na pewno się ucieszą. Nie mogłam się doczekać aż pojadę do domu. Spojrzałam na Anastasich, patrzyli na mnie i uśmiechali się lekko, byli szczęśliwi bo ja byłam szczęśliwa ale widziałam w ich oczach pewien ból. – Przepraszam was na chwilkę dobrze – zwróciłam się do dziewczyn i podeszłam do Anastasich. Złapałam ich oboje za ręce i poszliśmy do ich pokoju. – Co jest?
- Nic. – Odpowiedziała szybko Erika. – Cieszymy się że odnalazłaś rodzinę – uśmiechnęła się nikle jakby zaraz miała się popłakać.
- Zrozumiemy jeśli będziesz chciała już na zawsze zostać w Polsce – powiedział cicho Andrea. Spojrzałam na niego i wtedy zrozumiałam. Bali się że przez to wszystko mnie stracą, że nie będę chciała się już z nimi widywać, że ich zostawię i zapomnę co dla mnie zrobili.
- Nie – pokręciłam głową. – Nawet nie myślcie, że was zostawię. Tak łatwo się mnie nie pozbędziecie – zaśmiałam się i zdałam sobie sprawę, że znowu płaczę. Nie zostawię ich chodźmy nie wiem co. – Kocham was i nie wyobrażam sobie bez was życia i nawet to że odnalazłam rodzinę tego nie zmieni. Wy także jesteście moją rodziną! – podeszłam do nich i przytuliłam oboje. Staliśmy tak przez chwilę po czym Andrea powiedział, że powinniśmy już wracać. 

***
Cześć wczoraj wróciłam i jestem z nowym rozdziałem :).
Chciałam się odnieść jeszcze do poprzedniej części a właściwie do jednego komentarza pod nią. Tak więc, doskonale zdaję sobie sprawę, że na zdjęciu Michaliny i Antoniny jest jedna i ta sama osoba tylko, że z różnych profili ponieważ dziewczyny są bliźniaczkami jednojajowymi więc to normalne, że wyglądają tak samo. 
Czemu Iśka a nie Aśka czy Joanna? Ponieważ w mojej głowie wykreowała się Iśka i już. Nie potrafię tego zmienić ona po prostu była, jest i będzie Iśką Plińską.
Pozdrawiam :)

poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział 5



Michalina:
Podniosłam twarz znad umywalki i spojrzałam w zaparowane lustro. Przetarłam je ręką, założyłam za ucho zbłąkany kosmyk mokrych włosów. Odwiesiłam ręcznik i wyszłam z łazienki. Przeszłam przez korytarz a następnie przez pokój siostry i weszłam do swojego. Chwyciłam w ręce swojego laptopa, usiadłam na łóżku i zalogowałam się na facebooka. Jakieś zaproszenia do gier, ktoś coś skomentował albo dodał zdjęcie. Odpowiedziałam na zaczepki i zaczęłam przeglądać tablicę. Nic nowego się nie działo tylko ta Iśka znowu udostępnia jakieś wiadomości ze świata sportu. Ja chyba byłam jedyna która nie interesowała się tym z naszej trójki. Ale jej już nie ma a Iśka nadal próbuje mnie czegoś nauczyć jak na przykład co to spalony czy dlaczego jak piłka w siatce dotknie jakiejś linii to jest punkt dla tej drużyny a nie dla drugiej.
To już dziesięć lat odkąd została porwana i dziewięć odkąd policja uznała ją za zmarłą ale ciała nigdy nie odnaleziono. Ani ja ani cała moja rodzina włączając w nią Iśkę w to nie wierzy. Ja nadal czuje, że ona żyje i ma się dobrze. Wychowują ją dobrzy ludzie ale nie rozumiem dlaczego nie wróciła. Westchnęłam. Na pewno kiedyś wróci. Wtem do pokoju wparowała moja młodsza siostra Kaśka.
- Mama się pyta czy chcesz frytki? – spytała
- Nie łaska pukać? – odpowiedziałam jej pytaniem na pytanie. – Tak chcę – zawróciła się do kuchni a ja w tym czasie wylogowałam się i wyłączyłam laptopa. Podniosłam się i podeszłam do biurka na którym leżał mój telefon. Nacisnęłam jakiś klawisz i zauważyłam, że mam jedną wiadomość od Iśki. Odczytałam ją . No tak jak zawsze pytała się czy umiem na jutrzejszy sprawdzian z historii bo ona nie miała czasu gdyż była na randce z telewizorem. Odpisałam jej że tak i wyszłam z pokoju. Już w korytarzu czułam zapach mojego ulubionego dania jakim były frytki. Weszłam szybko do kuchni.
- Za ile będą dla mnie? – spytałam mamy. Byłam do niej bardzo podobna i Tośka też. Nigdy nie lubiła jak na nią ktoś mówił Tosia lub Antosia wściekała się.
- No już wyjmuję – odpowiedziała mi. – Idź do pokoju to ci zaraz przyniosę. – Poszłam do jej pokoju i wzięłam do ręki pilota w celu poszukania czegoś ciekawego.
- Ej no! Ja teraz oglądam! – oburzyła się Kaśka.
- Przecież widzę ale teraz ja oglądam – wypięłam jej język. Wtedy ta wyrwała mi pilota. – Dobra masz mądrzejszy głupszemu ustępuje – poczochrałam jej włosy i usiadłam na krzesełku obok po chwili mama przyszła z moją kolacją. Pogadałyśmy trochę o szkole i jej pracy a gdy już zjadłam poszłam pozmywać i od razu do swojego pokoju.
Podeszłam do półki z książkami wzięłam „Zmierzch” , którego czytam już od jakiegoś czasu mam nadzieję, że dzisiaj skończę w końcu tak dużo mi nie zostało. Rozsiadłam się wygodnie na łóżku i zaczęłam czytać. Sama nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudziło mnie pianie koguta. Zaraz my nie mamy koguta ! Otworzyłam leniwie jedno oko i sięgnęłam po telefon który wibrował i wydawał z siebie ten dźwięk. Wyłączyłam szybko budzik i podniosłam się. Poszłam do łazienki, umyłam się i potem zrobiłam sobie śniadanie. Wróciłam do pokoju z talerzem kanapek i drugim śniadaniem. Postawiłam to na stół i podeszłam do szafy wyciągnąć jakieś ubrania. Spojrzałam za okno w sumie to świeciło słońce więc założyłam dżinsy i bluzkę z krótkim rękawem a na to szary sweterek. Zabrałam się za śniadanie.
- No to cześć – powiedziałam pół godziny później wychodząc na przystanek. Gdy tylko wyszłam zza róg domu zauważyłam Iśkę po drugiej stronie ulicy czekającą na mnie. Podeszłam do niej szybko i przywitałam się buziakiem w policzek.
- Długo na siebie kazałaś czekać – zaśmiała się.
Iśka chyba cały czas chodzi roześmiana i zadowolona z życia nie licząc tych kilku miesięcy sprzed dziewięciu lat. Miała długie włosy sięgające jej do pasa, od niedawna były brązowe. Przefarbowała je po tym jak stwierdziła, że blond się już jej znudziły mnie również namawiała na zmianę ale jakoś nie chciałam. Za bardzo mi się moje włosy podobały, też były długie i miały dokładnie taki sam odcień co włosy mamy czy Tośki.
- Przepraszam, że musiałaś czekać debilko– zaśmiałam się na co ta uderzyła mnie lekko w ramię. Ruszyłyśmy przed siebie w stronę przystanku w sumie to nie miałyśmy daleko jakieś pięć minut spacerkiem.
 - Zaczynamy biegać – oznajmiła mi Iśka po tym jak tylko doszłyśmy na przystanek.
- Zaczynamy? – spytałam szczerze zdziwiona.
- Tak. Ty i ja – odpowiedziała zadowolona z siebie.
- Chyba sobie żartujesz? – zaśmiałam się – Czy ty widziałaś mnie jak ja biegam na wf?
- Tak nie jesteś znowu taka najgorsza. A o kondycję warto zadbać a robi się coraz cieplej – spojrzała w niebo, mrużąc oczy, które było dzisiaj nadzwyczaj czyste bez żadnej chmurki – więc od dzisiaj będziemy biegać.
- Jak chcesz – pokręciłam rozbawiona głową.
- Niedługo sezon reprezentacyjny – powiedziała ni z tego ni z owego.
- Yhym.
- Może tym razem uda mi się załatwić jakieś bilety i nawet nie chcę słyszeć odmowy – pogroziła mi palcem. Uśmiechnęłam się do niej z politowaniem ale nic nie odpowiedziałam wiedziałam, że i tak Aśka postawi na swoim i jak tylko zdobędzie bilety to nawet za włosy zaciągnie mnie do tej hali.
Po pięciu minutach podjechał autobus. Wsiadłyśmy szybko i już po piętnastu minutach siedziałyśmy pod salą do historii i starałam się jak najwięcej opowiedzieć Iśce o II wojnie światowej ale nie za bardzo rozumiała.
- Dobra, ściągaj! – zakomunikowałam jej zamykając z hukiem książkę – Ale jak cię przyłapie to nie moja wina jasne? – pogroziłam jej palcem.
- Jak słońce pani profesor – uśmiechnęła się do mnie i przytuliła do siebie mocno. Po chwili pojawiła się reszta naszej klasy, która składała się z piętnastu osób. Wiele nie zdało już w pierwszej klasie a niektórzy się poprze pisywali.
Weszliśmy do klasy, pani rozdała testy i zaczęliśmy pisać. Iśka na razie świetnie sobie radziła z moją pomocą. Skończyłam przed czasem, test był w miarę łatwy więc potem szeptałam jej odpowiedzi.
Okazało się że nie ma kilku nauczycieli dlatego wychowawczyni postanowiła nas wziąć do siebie. Miała akurat lekcje z I gimnazjum. Włączyliśmy sobie telewizor. Iśka od razu przejęła pilota i skakała po kanałach. Zatrzymała się na TVN gdyż byli tam ci wyrośnięci faceci zwani siatkarzami, na których punkcie miała obsesję.
Wyjęłam telefon i słuchawki i włączyłam sobie muzykę. Wywiad trwał w najlepsze a większość klasy go oglądała. Włączyłam sobie piosenkę, którą przesłał mi ostatnio Krystian, całkiem fajna. Po chwili poczułam bardzo moce szarpanie za ramię. Wyjęłam słuchawki z uszu i spojrzałam na sprawcę, którym okazała się być Iśka.
- Co jest? Mnie to nie interesuje – powiedziałam rozzłoszczona wskazując na telewizor.
- To chyba cie zainteresuje – powiedziała szybko i odwróciła moją twarz na ekran telewizora gdzie jakiś brunet właśnie coś oświadczał.
- „Moja przyjaciółka prosi o pomoc. Została porwana kilka lat temu i na skutek pobicia straciła pamięć. Teraz dopiero coś zaczęło jej się przypominać i szukamy właśnie jej rodziny. Jeżeli ktokolwiek wie coś na ten temat prosimy o skontaktowanie się pod ten numer – podyktował go – Mam też tutaj jej aktualne zdjęcie – podniósł je do góry, kamera zrobiła zbliżenie – Bardzo prosimy o pomoc i z góry dziękujemy.” – zakończył.
Otworzyłam szeroko oczy i usta ze zdumienia. Skąd on do cholery ma moje zdjęcie?! Zaraz, zaraz przecież ja nawet go nie znam. Spojrzałam po klasie, wszystkie twarze były skierowane w moją stronę. Zerknęłam jeszcze raz na telewizor gdzie jeszcze raz zrobione było zbliżenie na zdjęcie. Ja nawet nie mam takiego zdjęcia! Zaraz! Serce zatrzepotało mi szybkiej a oddech przyśpieszył. W jednym momencie zrobiło mi się słabo i ciemno przed oczami. Ostatnie co pamiętam to ból towarzyszący przy upadku.

Nina :
Po godzinie jedenastej byliśmy z powrotem w hotelu. Szybko wpadliśmy do pokoju Andrei i Eriki ale okazało się że nikt jeszcze nie dzwonił. Kiwnęłam głową i powiedziałam, że to zrozumiałe bo trzeba troszeczkę poczekać ale w głębi duszy byłam zawiedziona. Liczyłam, że oni od razu zadzwonią.
Usiadłam na fotelu reszta poszła w moje ślady i usiadła tam gdzie się dało. Ze zdenerwowania zaczęłam stukać palcami o skórzane oparcie. Po kilkunastu minutach, które chyba trwały wieki usłyszeliśmy telefon. Zbyszek podszedł do Andrei i przejął od niego komórkę. Odebrał.

Joanna :
- No ocknij się – klepałam przyjaciółkę po twarzy. W końcu po kilku minutach otworzyła oczy. – No nareszcie! Oddychaj – przytrzymałam ją za ramiona i spojrzałam w oczy – wiesz chyba należy zadzwonić. – Powiedziałam niepewnie.
- A jeśli … Przecież słyszałaś … nie pamięta – mówiła chaotycznie.
- To nic. Zadzwonimy i się dowiemy czy pamięta cokolwiek innego. – Wyjęłam z kieszeni telefon. – Ktoś pamięta numer? – spojrzałam po klasie.
- Ja – odpowiedział Maciek. Podyktował mi go. Popatrzyłam przez chwilę w aparat i stwierdziłam, że to nie ja powinnam rozmawiać tylko Miśka.
- Ty powinnaś z nimi rozmawiać – wyciągnęłam w jej kierunku telefon. Pokręciła przecząco głową.
- Poczekaj jeszcze chwilę- poprosiła. Poczekałam. Dopiero po około trzydziestu minutach się w miarę uspokoiła i uznała, że ona nie da rady z nikim rozmawiać i żebym to ja zadzwoniła.
- No dobrze – westchnęłam. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam aż ktoś odbierze.
- Halo? – usłyszałam przejęty głos po drugiej stornie. Od razu go rozpoznałam, serce trochę zaczęło mi walić. Rozmawiam z siatkarzem! Spokój Iśka dzwonisz w bardzo ważnej sprawie!
- Dzień dobry z ten strony Joanna Plińska. Dzwonię ponieważ wiem coś o tej sprawie o której mówił pan w telewizji – boże tylko dureń by tak powiedział.
- Słucham.
- Boo .. Tu obok mnie siedzi Michalina Ostrowska iiii … eee oglądała ze mną ten wywiad ii … no powiedzmy, że przeżyła niezły szok gdy zobaczyła siebie na tym zdjęciu.
- Słucham?! Proszę nie robić sobie jaj to bardzo poważna sprawa! – zdenerwował się.
- Ale ja nie żartuję. Ta osoba na zdjęciu to Antonina Ostrowska. Siostra Michaliny. Zaginęła dziesięć lat temu. Możemy się spotkać i wszystko panu udowodnimy – spojrzałam na Miśkę. Miała łzy w oczach ale nie wiem czy szczęścia czy ..
-Dobrze – moje rozmyślenia przerwał pan Bartman. – Proszę przyjechać – podał mi adres jakiejś kawiarenki w Warszawie. Powiedziałam, że będę na pewno. Umówiliśmy się za dwie godziny. Rozłączyłam się i schowałam telefon.
- No to wstajemy – pomogłam Miśce wstać – Jedziemy się z nimi spotkać. – Kiwnęła głową a po jej policzku spłynęła jedna łza. Zabrałyśmy swoje rzeczy i wyszłyśmy szybko ze szkoły.

Nina:
- Spotkamy się z nimi? -  spytałam.
- Nie na razie tylko ja – powiedział Zbyszek. – Powiedziała, że masz siostrę i że będzie razem z nią jeśli uznam, że nie są jakimiś oszustkami wtedy zadzwonię po ciebie i przyjedziesz ok?
- Aha –mruknęłam. Andrea podszedł do mnie, przytulił i pocałował w czubek głowy.
- Już niedługo. 
***

Witam dodaję rozdział dzisiaj bo jutro wyjeżdżam i nie będzie mnie do końca tygodnia. W zakładce Bohaterowie znajdziecie Miśkę i Iśkę. 
Mam nadzieję, że was nie zanudziłam ;)?  Sama zaczęłam biegać - mam nadzieję, że wytrwam - więc wplotłam to w opowiadanie  :)
Pozdrawiam :D.

środa, 17 lipca 2013

Rozdział 4



W porozumieniu z Andreą Zbyszek stwierdził, że powinni zacząć poszukiwania w Warszawie. Z tego co wiem Zbychiał i kilku innych siatkarzy zostali zaproszeni do jakiegoś studia telewizyjnego na wywiad. Zbyszek obiecał nam, że wspomni o mnie w wywiadzie i poprosi o pomoc w szukaniu mojej rodziny ale w ten sposób może przyciągnąć wielu naciągaczy, którzy tylko liczą na pięć minut sławy.

Lot mieliśmy o godzinie dziewiętnastej trzydzieści. Około godziny dziesiątej powinniśmy już być na miejscu. Zapakowaliśmy walizki do samochodu i podjechaliśmy pod mieszkania chłopaków. Oni byli już spakowani więc szybko się uwinęli i od razu pojechaliśmy na lotnisko. Byliśmy jakieś dwie godziny przed czasem więc usiedliśmy sobie na krzesełkach i czekaliśmy. Misiek i Erika poszli po kawę.

- A co z klubem? – spytałam Andreę.

- Powiedziałem im, że mam bardzo ważną sprawę rodzinną i biorę kilka dni wolnego. O nic nie pytali. – Kiwnęłam głową i oparłam się o zbyszkowe ramię, przymknęłam oczy i chyba zasnęłam.

Poczułam jak ktoś lekko szarpie mnie za ramię, otworzyłam leniwie oczy i spojrzałam w górę. To Zbyszek mnie budził bo zaczęła się odprawa i musieliśmy już iść. Po kilkunastu minutach siedzieliśmy już w samolocie. Już za chwilę mieliśmy startować.

- Serio to zrobisz? – zagadnęłam cicho siedzącego obok mnie Zbyszka. Samolot właśnie wzbił się w powietrze.

- Tak. Chcemy ich znaleźć tak samo jak i ty a im szybciej tym lepiej prawda? –uśmiechnął się do mnie. – W ogóle to jesteś gotowa na to wszystko ?

- Nie wiem – szepnęłam. – Ale bardzo chcę się z nimi zobaczyć. Myślisz, że jeszcze o mnie pamiętają?

- No jasne, że tak. Ciebie to chyba nikt nie może zapomnieć – uśmiechnął się patrząc na mnie. Odwzajemniłam gest i wyjęłam z torebki telefon i napisałam do Moniki z tego całego zamieszania zapomniałam o niej i treningach a powinna wiedzieć, że nie będzie mnie parę dni. Wiadomość zwrotną dostałam bardzo szybko. Cieszyła się że sobie coś przypomniałam i życzyła mi powodzenia. – To co posłuchamy czegoś ? – spytał Zibi pokazując swój odtwarzacz MP3

- Tak – włożyliśmy do ucha po jednej słuchawce i już po chwili słuchaliśmy mojej ulubionej piosenki The Kill zespołu 30 Seconds To Mars. Zaczęłam cichutko podśpiewywać razem z wokalistą.

Wyszliśmy z lotniska w Warszawie i czekaliśmy aż Zbyszek znajdzie swoje auto które mieli podstawić jego rodzice. Po chwili podjechał jakiś czarny samochód.

- Wsiadajcie – powiedział Zbyszek otwierając drzwi. Zapakowaliśmy bagaże do bagażnika i wsiedliśmy do samochodu. Już po trzydziestu minutach meldowaliśmy się w jednym z warszawskich hoteli.

Weszłam do pokoju numer 101 na drugim piętrze, który dzieliłam wraz z chłopakami. Po locie samolotem miałam tylko ochotę na gorący prysznic i położyć się do łóżka. Tak więc szybko się umyłam i położyłam.

Przekręciłam się na brzuch i otworzyłam powoli oczy. Światło słoneczne przebijało się przez grube zasłony do pokoju. Przetarłam oczy i podparłam się na łokciach, spojrzałam na łóżka współlokatorów – spali. Wstałam cicho i spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę ósmą, zero dziewięć. Wzięłam nowe ciuchy z torby i poszłam cichutko do łazienki. Z poranną toaletą uwinęłam się szybko i wyszłam z pomieszczenia. Chłopcy właśnie się przebudzili.

- Dzień dobry – uśmiechnęłam się do nich. Położyłam pidżamę na poduszce i przykryłam kołdrą.

- Dzień dobry – mruknął zaspany Misiek. Zbyszek wciąż z zamkniętymi oczami poczłapał powoli do łazienki. Po chwili usłyszeliśmy dzwonek telefonu. Ktoś dobijał się do Zibiego, podeszłam i wzięłam sprzęt do ręki na wyświetlaczu widniał napis „Krzysiek”

- Jakiś Krzysiek się dobija – podałam telefon Miśkowi, który go odebrał.

- Tu Misiek, Zibi siedzi w łazience.

- …

- Yhym.

- …

- Ok. Dobra przekażę – powiedział i rozłączył się.

- Co jest? – spytałam siadając koło niego.

- Krzysiek przejrzał na prośbę Zibiego jakieś stare artykuły i znalazł coś ciekawego. Przesłał mu na pocztę.

- No to na co czekamy – uśmiechnęłam się i wyjęłam z torby Zibiego jego laptopa. Włączyłam, odczekałam chwilkę i szybko weszłam na pocztę przyjaciela. Jak mogłam się domyślić – nie wylogował się. Jak zawsze pomyślałam.  Rzeczywiście pierwszą wiadomością był mail od niejakiego Krzysztofa Ignaczaka.

- Widzisz tutaj piszą, że w 2000 roku zgłoszono zaginięcie pewnej ośmioletniej dziewczynki – Kubiak wodził palcem po tekście, który czytał. – Może chodzić o ciebie – spojrzał na mnie.

- Tak ale jak widzisz piszą też tutaj, że poszukiwania odwołano i uznano ją za zmarłą – doczytałam do końca artykułu.

- Ale co szkodzi sprawdzić? – spytał Michał i wyszedł. Pokręciłam głową, po chwili z łazienki wyszedł Zibi.

- Czemu masz mojego laptopa? – spytał patrząc na mnie podejrzliwie ale uśmiechał się.

- Krzysiek do ciebie dzwonił i Kubiak odebrał i powiedział, że tamten przesłał ci maila więc weszłam szybko zobaczyć co. No czytaj – podałam mu sprzęt. Podczas gdy on czytał ja poszłam otworzyć drzwi gdyż ktoś się do nas niemiłosiernie dobijał.

- Cześć – usłyszałam głos gdzieś w góry. Na razie widziałam tylko klatkę piersiową więc zadarłam głowę wysoko do góry by zobaczyć kim jest ten Guliwer. – Mogę?

 - Cześć, jasne – przepuściłam go w drzwiach. – A co ty tutaj robisz?

- Aaa no bo ten cały wywiad mamy co nie. No to jestem – odpowiedział Kurek i podszedł przywitać się ze Zbyszkiem. Potem wszystko potoczyło się szybko przyszli Andrea z Eriką i Michałem. Anastasi przeczytali artykuł a właściwie Andrea co nie co, resztę tłumaczyli im chłopaki. Potem o całej zaistniałej sytuacji opowiedzieli Kurkowi, który słuchał bardzo uważnie i stwierdził, że Zbyszek wpadł na bardzo dobry pomysł z tą telewizją. Niech ten dzień już się skończy proszę! To dla mnie za dużo. Czemu życie nie może być łatwiejsze? Wyrwałam się z rozmyślań i zauważyłam, że pozostali rozmawiają o czymś a Kurek się na mnie gapi. Gdy tylko przyłapałam go na tym odwrócił wzrok ale uśmiech nie znikał z jego twarzy. W sumie to fajny miał ten uśmiech taki lekko dziecinny ale fajny pomyślałam. Skończ!  Taki facet na pewno ma dziewczynę!  Skarciłam się w myślach i skupiłam się na rozmowie prowadzonej przez Zbychiała i Anastasich.

- No dobraa – przerwałam im. – Mam pytanie. Jak już to wszystko powiesz to jak oni mają się z tobą skontaktować?

- No i tu mamy problem bo do tego jeszcze nie doszedłem ale coś wymyślę – zapewnił Zbyszek, wziął do ręki swojego laptopa i jeszcze raz przeczytał maila od Krzyśka zabawnie marszcząc przy tym czoło. W sumie to Zbyszek też jest przystojny ciekawa jestem czemu nie ma dziewczyny jak Misiek. Muszę się go o to kiedyś spytać.

Tymczasem zaczynaliśmy zbierać się do wyjścia na stołówkę na śniadanie. Jako, że wyszłam ostatnia musiałam zamknąć pokój. Weszliśmy do windy gdzie czułam na sobie wzrok tego Guliwera. Czy ona nie może jechać szybciej ?!  Kiedy w końcu się zatrzymała a drzwi się otworzyły wyskoczyłam z niej pierwsza i poczekałam aż chłopaki pójdą przodem by wskazać miejsce gdzie znajduje się stołówka.

Usiedliśmy przy jednym stoliku. Jedliśmy w ciszy. Rozmyślałam nad wydarzeniami z ostatnich kilku godzin. Wydaje się nierealne a jednak prawdziwe. Ciekawa jestem ile zajmą nam poszukiwania, mam nadzieję, że jak najszybciej. Pomyślałam o moim śnie i wtedy przypomniałam sobie tabliczkę z numerem domu, która wisiała u nas na ogrodzeniu – 5. Próbowałam sobie coś jeszcze przypomnieć ale nic z tego. W głowie miałam czarną dziurę.

- Przypomniałam sobie jeszcze coś – przerwałam ciszę w przy stoliku. Spojrzeli na mnie wyczekując odpowiedzi – Numer domu – 5. Nic ważnego chyba …

- Ważne! – powiedziała od razu Erika – Teraz najmniejszy szczegół jest ważny. Coś jeszcze pamiętasz? Może nazwa ulicy czy nazwisko sąsiadów?

- Nieee. Nic – powiedziałam zawiedziona i wróciłam do jedzenia naleśników z dżemem.

Po skończonym śniadaniu udaliśmy się do pokoi, niekoniecznie wszyscy do swoich. Kurek rozsiadł się wygodnie na moim łóżku. Podeszłam i usiadłam koło niego. W końcu to moje łóżko więc mogę na nim siedzieć.

Około godziny dziesiątej zebraliśmy się do wyjścia. Anastasi mieli czekać  w hotelu z telefonem pod ręką w razie gdyby ktoś zadzwonił a ja miałam jechać z chłopakami do studia. Wsiedliśmy do auta Zibiego i odjechaliśmy spod hotelu. W studiu byliśmy pół godziny przed czasem. Chłopakami zajęli się panie od makijażu, żeby przypadkiem za bardzo się nie świecili przed kamerami. Miałam z nich wielką radochę gdyż mieli więcej tapety niż ja sama przez cały rok.

W końcu zaprosili panów na białe kanapy, naprzeciw nich siedziała kobieta o krótkich blond włosach i gruby facet z wąsami. Zadawali im parę pytaj jak na przykład jak nastroje przed nowym sezonem reprezentacyjnym i takie tam. Przyznam, że świetnie sobie radzili.

Po około 10 minutach kobieta podziękowała im za przybycie do studia, chłopaki podziękowali również i wtedy odezwał się Zibi.

- Przepraszam czy mógłbym coś ogłosić? – spytał prowadzących. Spojrzeli na niego w lekkim szoku.

- Tak oczywiście – powiedziała blondynka.

- Moja przyjaciółka prosi o pomoc. Została porwana kilka lat temu i na skutek pobicia straciła pamięć. Teraz dopiero coś zaczęło jej się przypominać i szukamy właśnie jej rodziny. Jeżeli ktokolwiek wie coś na ten temat prosimy o skontaktowanie się pod ten numer – wyjął z kieszeni kartkę z zapisanym numerem, pokręciłam głową przecież mógł go podyktować, niepotrzebnie bo już po chwili przeczytał go z kartki. – Mam też tutaj jej aktualne zdjęcie – podniósł je do góry, kamera zrobiła zbliżenie – Bardzo prosimy o pomoc i z góry dziękujemy – zakończył.

Prowadzący jeszcze dołączyli się do prośby po czym jeszcze raz podziękowali chłopakom i pożegnali się. Siatkarze podnieśli się z kanapy i zeszli z pola widzenia, Zbyszek, Michał i Kurek podeszli do mnie.

- Dziękuję – szepnęłam przytulając się do Zibiego a potem Michała. Kurkowi posłałam tylko uśmiech.

- Nie ma za co. Ty pewnie też byś coś takiego zrobiła dla mnie – uśmiechnął się.

- No pewnie – odwzajemniłam gest. Teraz tylko należy wrócić do hotelu i czekać na jakąkolwiek wiadomość.

Serce waliło mi jak młot a nogi miałam jak z waty. Jeszcze nigdy aż tak się nie denerwowałam nawet przed mistrzostwami. Najgorsze godziny dopiero przede mną.


***
Hejka :). Chyba was nie zanudziłam co ;). W zakładce - bohaterowie możecie znaleźć już Kurka, który będzie się pojawiał częściej. 
Zachęcam do komentowania i pozdrawiam :D.