środa, 2 kwietnia 2014

Rozdział 27



- Ej a pokarz to!
- To?
- Nie cofnij … Jeszcze … jeszcze … O to! Gdzie to było?
- Na zawodach w Rzymie.
- Takie miałaś pućki – roześmiał się i złapał mnie za jednego polika.
- No weź – sama się roześmiałam i próbowałam się wyrwać. – To bolało – rozmasowywałam miejsce gdzie przed chwilą mnie ściskał. – Pewnie byś mnie nie chciał gdybym miała teraz takie pućki.
- Z pućkami jeszcze tak ale gdybyś nie miała jedynek to chyba by mnie to przerosło – zaśmiał się.
- Nie śmiej się ze mnie miałam tu z dziewięć lat – dźgnęłam go w żebra.
- Ooo!! Widzę, że państwo Kurek już się pogodzili! – krzyknął Możdżon wchodząc do pokoju. – Ej możemy bezpiecznie wejść – machnął ręką i po chwili w moim pokoju znalazło się kilku siatkarzy i dziewczyny. Ostatni wszedł Zibi.
- Na pewno droga jest bezpieczna? – spytał wychylając się zza rogu.
- Tak! – odkrzyknęłam mu podczas gdy Bartek wyłączał laptopa. – Ej czekaj! – zamknęłam go. – Lubię zamykać laptopy.
Chłopaki posiedzieli trochę. Graliśmy w karty i tak zleciało nam te wolne przedpołudnie. Około godziny czternastej wszyscy zeszliśmy do stołówki. Gdy szłam ze swoim talerzem zaczepił mnie Andrea dlatego też zamiast usiąść z chłopakami dosiadłam się do niego.
- Słyszałem, że się pokłóciliście – zaczął.
- Tak ale już się pogodziliśmy. To było tylko małe nieporozumienie – uśmiechnęłam się do niego.
- Monika dzwoniła – powiedział krojąc kawałek kurczaka.
- Po co?
- Prosiła byś się z nią skontaktowała.
- Ok – odpowiedziałam, potem gadaliśmy o wszystkim i o niczym ale cały czas zastanawiałam się po co dzwoniła Monika. Zaraz jak zjadłam udałam się do pokoju. Odpaliłam komputer i od razu wyświetliła mi się wiadomość – Monia dzwoni. Nacisnęłam odbierz. – Cześć! Stęskniłam się za tobą. I tak przestrzegam diety i ćwiczę – uśmiechnęłam się do niej odpowiedziała również uśmiechem ale była jakaś taka dziwna. Jakby smutna. – Ej co jest?
- Wiem, że za kilka miesięcy zaczynają się Igrzyska ale ja niestety nie mogę cię już trenować. Przepraszam.
- Co?! Czemu?!
- Jestem w ciąży – gdy to usłyszałam od razu się uśmiechnęłam.
- To gratuluję! Chłopiec czy dziewczynka? Ej! Ale możesz mnie trenować. Postaram cię nie denerwować. Obiecuję! – powiedziałam kładąc rękę na sercu.
- Jeszcze nie wiem. Przepraszam cię ale nie mogę cię trenować. Ciąża jest zagrożona …
- Ale … W takim razie co zrobimy? – spytałam. Byłam trochę zła ale zdarza się prawda?
-Już ci załatwiłam zastępstwo. To Adam pamiętasz go? Ten co przez jakiś czas był z nami na treningach, praktykant.
- Tak pamiętam – pokiwałam z wolna głową. – Ale czy on się nadaje?
- Będzie miał jedną pomocnicę. Mistrzyni kraju, na pewno dobrze cię przygotują. Mają się z tobą skontaktować przez maila.
- No ok. To dbaj tam o siebie – posłałam jej ciepły uśmiech. – I ja chcę wiedzieć pierwsza!
- Ok, ok papa! – pożegnała się ze mną i rozłączyła. Biedna. Pamiętam jak, krótko po ślubie z Sebastianem, mówiła że starają się o dziecko i nic, a teraz kiedy już jest w ciąży jest ona zagrożona. Ale zdrowie jest ważniejsze, to mi Monika zawsze powtarzała. Gdy wyłączałam laptopa do pokoju wpadli chłopaki z Iśką i Miśką. Znów graliśmy w karty ale tylko godzinę. Potem postanowiliśmy wyjść całą grupą na miasto. Tak więc każdy się rozszedł do swoich pokoi, żeby się przebrać. Mieliśmy się spotkać na korytarzu.
Kiedy szłam z Zbyszkiem i Michałem znów zaczepił mnie Andrea.
- I co gadałaś z nią?
- Tak, już mi wszystko wyjaśniła. – Pokiwał głową i poszedł dalej. Po pięciu minutach wszyscy byli gotowi więc mogliśmy wyjść.
- Wszyscy są? – spytał Igła.
- Taak!
- Nie! – krzyknął Nowakowski. – Wiecie, ja chyba nie pójdę – powiedział robiąc się czerwony na twarzy.
- Czemu? – spytałam.
- No bo ten... No odechciało mi się!
- Ale pierwszy się wyrywałeś żeby gdzieś iść to teraz nie marudź tylko chodź! – powiedziała Miśka ciągnąc go za rękaw bluzy.
- Nie-e! – powiedział i wyrwał się po czym szybko popędził do pokoju. Spojrzeliśmy po sobie i szybko poszliśmy za nim. Z łazienki dobiegały bardzo niemiłe odgłosy.
- Fuuu! – krzyknęli wszyscy siatkarze na raz. Kurde! Zajrzałam szybko do swojej torebki i przeszukałam ją dokładnie ale nie mogłam znaleźć pudełka od orzeszków.
- Czy Piter jadł ostatnio orzeszki? – spytałam zwracając się do wszystkich.
- Tak wyciągnął je u was w pokoju jak w karty graliśmy kilka minut temu – wyjaśnił Ziomek. Spojrzałam na Bartmana i ten już wiedział o co chodzi. Piotrek zjadł wcześniej przygotowane żołędzie w miodzie z dużym dodatkiem środka przeczyszczającego! Przygotowaliśmy to dla kogoś innego a teraz Piter wszystko zepsuł. Zaczęłam się śmiać a po chwili dołączył do mnie Bartman. Śmialiśmy się jak głupi a reszta patrzyła się na nas nie wiedząc o co chodzi. Oprócz naszych śmiechów i odgłosów z łazienki było jeszcze słychać zawodzenie Kurka, który dzielił pokój z Nowakowskim a co za tym idzie i łazienkę.
- Przez tydzień tego nie wywietrzysz! – krzyczał i walił pięściami w drzwi łazienki. Im głośniej on pukał tym my głośniej się śmialiśmy a po chwili to już tarzaliśmy się po podłodze trzymając się za brzuchy i ocierając łzy. W sumie niespodzianka nam się udała.
W końcu wyszło na to że ja i Bartek sami wyszliśmy na miasto. Poszliśmy na lody a potem na obiad do jakiejś restauracji. Wróciliśmy dopiero wieczorem. Poszliśmy od razu do jego pokoju gdzie drzwi do łazienki były otwarte na oścież a Piotrek właśnie otwierał wszystkie okna.
- Fuu! – powachlowałam sobie dłonią przed twarzą marszcząc nos. – Dałeś nieźle do pieca! – zaśmiałam się.
- To twoja wina, wiem to! Zbyszek mi powiedział!
- To nie moja wina! Jakbyś mi tych orzeszków nie zabrał to nie ty byś cierpiał – zaśmiałam się siadając koło Bartka na łóżku.
- Ty weź popsikaj tu czymś bo jedzie jak nie wiem! – zaśmiał się Bartek. Piotrek tylko zgromił go swoim spojrzeniem po czym wlazł do łazienki i po chwili wyszedł z odświeżaczem powietrza.
- Daj mi swojego laptopa – zwróciłam się bo swojego chłopaka. On tylko wskazał mi głową na swój plecak. Leń jeden! Podeszłam więc do plecaka i wyciągnęłam z niego laptopa. Włączyłam go i już po chwili logowałam się na emailu. Tak jak mówiła Monika skontaktowali się ze mną. Przeczytałam szybko wiadomość podczas gdy chłopaki gadali na temat meczu który miał się odbyć za dwa dni. – Nie no! – jęknęłam po przeczytaniu maila.
- Co jest?  -spytał Bartek.
- Muszę wracać do Włoch.
- Co czemu?! – podniósł się szybko i spojrzał na mnie.
- Monika jest w ciąży i leży w szpitalu, dostałam w zastępstwie kogoś innego i chcą ze mną jak najszybciej rozpocząć współpracę – wytłumaczyłam mu. Byłam zła! I to na maxa! Spędziłam z chłopakami zaledwie miesiąc i trochę a naprawdę nie chce mi się ich zostawiać ale z drugiej strony tęsknię za treningami. Od Bartka poszłam szybko do Andrei. Ten zabukował mi bilet na jutro rano a ja poszłam się spakować. Oczywiście co ja schowałam do walizki to Bartek to wyjmował i podawał chłopakom, którzy chowali mi gdzieś ubrania. W końcu udało mi się jakoś spakowaną walizkę wrzucić pod łóżko. Chłopaki posiedzieli jeszcze z nami kilka minut i też się rozeszli. Miśka z Iśką obiecały, że na bieżąco będą mi przesyłać zdjęcia i tak dalej natomiast Bartek nie chciał mnie zostawić chociaż na chwilę samej. Bartman i Kubiak okazali się być wyrozumiali i dali nam pół godziny dla siebie. Siedzieliśmy u mnie na łóżku i gadaliśmy w końcu oboje usnęliśmy.
Rano wzięłam swoją walizkę i udałam się na dół. Pożegnałam się z chłopakami, przypomniało mi się jak żegnałam się z nimi w Spale, i wsiadłam do taksówki, która zawiozła mnie prosto na lotnisko. Kolejne kilka godzin lotu, które prawie przespałam i znów znalazłam się we Włoszech. Z lotniska odebrał mnie Pedro, z którym całą drogę do domu się przekomarzałam. Stwierdził również, że wyglądam teraz jak prawdziwa blondynka.
Gdy zatrzymaliśmy się pod domem od razu wszedł do środka nie pomagając mi wnieść do środka walizki. Dopiero Giulio się nade mną zlitował i mi pomógł. Jak tylko weszłam Ferdek od razu do mnie podbiegł. Przywitałam się z Eriką i poszliśmy do kuchni na herbatę. 

 ***
Zbliżamy się powoli do końca.
Cofanie jest do dupy ;/ nie wychodzi mi to.
Zaczęłam pisać nowe opowiadanie ale jeszcze nie wiem czy je opublikuję. 
Pozdrawiam! 
Następny 16 kwietnia. 

6 komentarzy:

  1. Hahahaa xd megaa xd
    Biedny Piotrus, cierpial bardzo biedaczek ;c
    Jesli koncowka bedzie taka jak nie chcialam zeby byla to wlasnymi rekoma ukatrupie.
    No, pozdruffky ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Piotruś ;/ Ale mama chyba go nie nauczyła, że nie można podkradać nikomu! xd ma nauczkę przynajmniej :D
    Smutno, że musiała wyjechać ;c
    Ale czekam na kolejne! ;) Zapraszam też do mnie na nowy na http://glupimaszczescie.blogspot.com
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej ;) Chciałabym nominować cię do nagrody Liebster Award! :D Więcej informacji znajdziesz tutaj: http://trudna-milosc-ciezka-przeszlosc.blogspot.com/p/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahahah świetne kocham :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny a czy byłaby możliwość dostawania informacji o nowym rozdziale? Jeśli tak to poproszę na gg: 1366417. oraz zapraszam do siebie http://warto-zyc-marzeniami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć :) Przepraszam, że tutaj, ale nie widzę odpowiedniej zakładki :( Jak masz chwilkę wolnego, to zapraszam do siebie na historię o grupce przyjaciół, która musi mierzyć się z wieloma problemami. Opowiadanie z siatkówką w tle - Misiek, Piter, Zibi, Paul i Facundo. Każdy ma swoją drugą połówkę, które razem tworzą najbardziej zgraną paczkę przyjaciółek. Niestety nie zawsze jest kolorowo, chcesz więcej ? Zapraszam na http://nowonlyliveforyou.blogspot.com/ :) Pozdrawiam serdecznie !

    PS.: Tutaj bezpośredni link do I rozdziału - http://nowonlyliveforyou.blogspot.com/2013/07/bo-poczatki-sa-trudne.html . Może Cię zainteresuje taki początek :)

    OdpowiedzUsuń