środa, 19 lutego 2014

Rozdział 24



No i znów nie mogłam zasnąć. Leżałam przytulona to pleców Bartka i wsłuchiwałam się w miarowe oddechy pozostałych osobników nocujących w naszym pokoju. Przewracałam się co chwilę z boku na bok mając nadzieję, że sen w końcu przyjdzie ale nic z tego. Może pójdę do Bieleckiego po jakieś tabletki? On ma różne pigułki i w ogóle to może ma też coś na sen. Już miałam się podnosić kiedy ręka Bartka przygniotła mnie do materaca.
- Tosiek nie wierć się tak – mruknął w poduszkę zaspany. No ładnie i jeszcze jego obudziłam. Przetarł dłonią twarz. – Czemu nie śpisz?
- Bo nie mogę. Pogadaj ze mną – zadarłam głowę by widzieć jego twarz. Uśmiechnął się.
- Jest noc. A noc jest od spania. Jutro pogadamy – odpowiedział mi z zamkniętymi oczami. – Śpij.
- Kiedy nie mogę.
- Mam ci coś przynieść na sen? – spytał spoglądając na mnie.
- Yhym – kiwnęłam głową. Westchnął ale podniósł się niechętnie. Przeciągnął się i z przymkniętymi powiekami omijał slalomem rozwalone po całej podłodze ciała siatkarzy. Zaśmiałam się cicho kiedy ten potknął się o kogoś. Na szczęście nic nikomu się nie stało i wyszedł z pokoju. Leżałam tak kilka minut czekając na niego. Ile można przynosić tabletki?! W końcu zamknęłam oczy i sama nie wiem kiedy zasnęłam.
Przeciągnęłam się i o dziwo miałam dużo miejsca. Szybko otworzyłam oczy podnosząc się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się po pokoju i stwierdziłam, że jestem tu sama. Podrapałam się po głowie. Gdzie są wszyscy? Przetarłam oczy, wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Kiedy tylko się ogarnęłam wyszłam z pokoju zamykając go i poszłam do stołówki. Kiedy tak szłam korytarzem zdałam sobie sprawę, że nie mam przy sobie telefonu, ale że byłam już blisko stołówki nie chciało mi się zawracać, i kompletnie nie wiem która jest godzina. Popchnęłam drzwi do stołówki i co? Tam też nikogo nie było. Kurde! Gdzie ich wszystkich wywiało? Odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem skierowałam się do siłowni. O ile pamiętam to chyba tam mieli mieć trening przed południem. O ile było przed południem bo jak już mówiłam nie wiem, którą mamy godzinę.
Na siłowni również ich nie było więc zostało już tylko jedno sprawdzić hale. Tym razem trasę z siłowni do hali pokonałam biegiem. Kiedy już tylko się zbliżałam słyszałam te charakterystyczne odgłosy wydawane przez piłkę odbijaną o parkiet oraz szuranie podeszew. Weszłam szybko do hali i idąc przy samej ścianie usiadłam koło dziewczyn na ławeczce.
- Czemu mnie nie obudziłyście? – spytałam ich trochę podniesionym głosem tak że aż podskoczyły przestraszone.
- Boże! Nie strasz! – powiedziała Iśka trzymając się za serce – Chcesz, żebyśmy na zawał padły? – spojrzałam na nią wymownie oczekując odpowiedzi. – Bartek coś wspomniał, że spać nie mogłaś w nocy i nie chciał cię budzić.
- No ale mieli mieć trening na siłowni – zaczęłam.
- Kobieto jest grubo po czternastej! – powiedziała Miśka pokazując mi godzinę na swoim telefonie. Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia. Co?! Aż tyle spałam?! No ładnie. Spojrzałam w kierunku boiska i od razu zauważyłam Bartka, który właśnie wylądował po udanym ataku. Mimowolnie moje kąciki ust uniosły się lekko ku górze. Bartek rozejrzał się po hali i napotykając mnie szeroko się uśmiechnął na co ja odpowiedziałam równie szerokim uśmiechem. Obiegłam wzrokiem pozostałych zawodników, wszyscy byli bardzo zmęczeni ale mimo wszystko dawali z siebie jak najwięcej a Andrea wyciskał z nich jeszcze więcej. Jeszcze trochę i czeka nas wyjazd do Japonii. Już nie mogę się doczekać. Jak dotąd nie miałam okazji tam być więc jestem bardzo podekscytowana. Wyobraziłam sobie te słodkie dziewczynki wyglądające jak laleczki, kwiaty wiśni … Niestety moje rozmyślania ktoś mi przerwał całując w policzek.
- Heej! Wyspałaś się? – to był Bartek. Usiadł koło mnie na ławce zdyszany i spocony z butelką wody mineralnej w ręce z której już po chwili łapczywie pił.
- Tak chyba tak.
- Wiesz co? Ja ci idę po tabletki przychodzę a ty już śpisz – mówił z wyrzutem ale jego oczy się śmiały więc nie wzięłam tego na poważnie. – Mam wrażenie, że wolisz spać sama!
- Oj wiesz, że to nieprawda – pogłaskałam go po policzku. – A swoją drogą to czekałam tylko, że ty strasznie się ślimaczyłeś! – wypięłam mu język.
- Wiesz jaki opierdziel dostałem od Bieleckiego! – szepnął spoglądając na zainteresowanego. Zaśmiałam się.
- No i dobrze kto normalny chodzi w nocy i szuka tabletek na sen? Wiadomo Bartosz Kurek! – zaśmiał się.
- Dobra lecę – powiedział wstając. Cmoknął mnie jeszcze w polik i wrócił na boisko.
Trening trwał jeszcze półtorej godziny, kończyli wcześniej bo zaczęli wcześniej a poza tym Andrea (jeden i drugi) mieli coś pozałatwiać. Tak więc gdy już wszyscy się ogarnęli i tak dalej postanowiliśmy się przewietrzyć i wyszliśmy na dwór.
Było ciepło mimo, że jeszcze kilka godzin temu leżał śnieg. Poszliśmy sobie na ławkę, która stała pod wielki starym dębem. Oczywiście stała tam tylko jedna ławka i większość z nas musiała stać. W sumie to ja nie stałam bo przypomniało mi się że miałam coś zrobić dlatego też rzuciłam w Zbyszka żołędziem i odeszliśmy kawałek.
- Myślisz, że on po raz kolejny się na to nabierze? – spytał Zibi podnosząc z ziemi żołędzia.
- A dlaczego nie przez cztery lata się nie kapnął to dlaczego teraz miałby? – spytałam.
- No bo teraz jesteśmy w Spale i są tu chłopaki. Mogą mu coś powiedzieć.
- Eee tam nie powiedzą – uśmiechnęłam się pod nosem zbierając z ziemi kolejne żołędzie. Znalazłam jednego takiego brzydkiego i nie wiedząc co z nim zrobić rzuciłam nim prosto w potylicę Zbigniewa.
- Ała!! – krzyknął łapiąc się za tył głowy. Szybko się odwrócił, zaczęłam uciekać, bo domyślałam się co ten człowiek może mi zrobić, a Zibi ruszył w pogoń za mną. Przebiegłam parę metrów i złapałam za jedną gałąź która rosła niżej niż pozostałe. Szybko wdrapałam się na drzewo a po chwili i Bartman się pod nim znalazł. Słyszałam śmiech chłopaków. – Tylko stamtąd zejdziesz to się policzymy! – pogroził mi palcem. Uśmiechnęłam się do niego i szybko zlazłam z drzewa bo przecież cały czas tam siedzieć nie będę a Zibiemu jakoś niespecjalnie się śpieszyło, żeby odejść. A tak poza tym to jak się Bartman na coś uprze to nie ma zmiłuj.
- Przeeepraszam!! – powiedziałam przytulając się do pleców atakującego. – Nie gniewasz się już?
- Nie – odpowiedział i poczochrał mi włosy.
- No weź! – pisnęłam przygładzając je jakoś. Posiedzieliśmy trochę i wróciliśmy do ośrodka dopiero na kolację. W ramach przeprosin musiałam oddać połowę swoich kanapek Bartmanowi tak więc zjadłam dzisiaj tylko jedną małą kanapkę.
Turniej zbliżał się nie ubłagalnie szybko i na treningach nie było już mowy o jakichkolwiek wygłupach, jeśli chłopaki chcieli wygrać i zakwalifikować się już teraz na igrzyska to musieli się wziąć ostro do roboty dlatego też ja z dziewczynami jak już przychodziłyśmy na halę to miałyśmy siedzieć cicho i nie rozpraszać nikogo lub zostać w pokoju.
Mimo tego że ja nie trenowałam to i tak z Bartkiem mało się widywaliśmy. Jedynie wieczorami i to w towarzystwie chłopaków dlatego zaskoczył mnie kiedy któregoś wieczoru przyszedł do mnie do pokoju i po prostu z niego wyprowadził nie mówiąc dokąd i po co. Po kilku minutach spaceru doszliśmy do takiego miejsca w ośrodku gdzie chyba jeszcze nigdy nie byłam. Weszliśmy przez drzwi po mojej prawej stronie i moim oczom ukazał się uroczy widok. Była to chyba jakaś rupieciarnia ale co tam, na podłodze leżał koc i kilka poduszek. Na kocu stała miska ze spaghetti i do tego butelka czerwonego wina. Na dodatek wszędzie były rozsypane płatki róż i świeczki.
- Boże! Bartek! – szepnęłam wzruszona odwracając się do niego. Uśmiechnął się szeroko i zaprosił mnie gestem do środka. Weszłam ochoczo i usadowiłam się na wolnym miejscu na kocu. Bartek zamknął za nami drzwi i dosiadł się do mnie. Nałożył nam porcje spaghetti i nalał do kieliszków wina.
- Za nas? – spytał unosząc kieliszek do góry.
- Za nas – stuknęłam lekko swoim kieliszkiem o jego. Upiliśmy trochę i zabraliśmy się do jedzenia. – Sam to wszystko przygotowałeś? – spytałam.
- Pomysł był mój ale z przygotowaniem było trochę gorzej. Pani kucharka nie chciała mnie dopuścić do garów – zaśmialiśmy się. – Ale jak widzisz wszystko się dobrze skończyło. Smakuje ci?
- Pewnie! – wykrzyknęłam i nachyliłam się do Bartka by go pocałować. Tęskniłam za tym. Od dłuższego czasu nie byliśmy już sami. Dobrze, że wpadł na taki pomysł bo inaczej pewnie znów byśmy oglądali „Na wspólnej” a potem „M jak miłość” w salonie z chłopakami lub grali w makao co swoją drogą zaczynało się robić nudne.
- Jaki jest twój ulubiony kolor? – spytał ni z gruszki ni z pietruszki.
- Co? – roześmiałam się.
- No jaki jest twój ulubiony kolor? – powtórzył pytanie. Wyglądał całkiem poważnie więc odpowiedziałam.
- Chyba czerwony a czemu pytasz?
- Bo zdałem sobie sprawę, że jesteśmy ze sobą pół roku i nie wiemy o sobie takich podstawowych rzeczy jak właśnie ulubiony kolor – wytłumaczył mi zajadając się naszą drugą kolacją. Wydęłam dolną wargę i pokiwałam głową. Miał rację. Bo co ja o nim wiedziałam? Nazywa się Bartosz Kurek, ma brata Kubę, lubi lody truskawkowe i słodycze. Lubi siatkówkę, słuchać muzyki, jeść i spać.
- A twój?
- Niebieski.
I tak przez kolejne godziny zadawaliśmy sobie nawzajem pytania i poznawaliśmy się. Opróżniliśmy przy tym całą miskę spaghetti i dwie butelki wina ale Bartosz był przygotowany i wyciągnął kolejne.
- Czy ty chcesz mnie upić? – spytałam rozbawiona podstawiając mu kieliszek.
- Niee skąd – zaśmiał się nalewając wina mi i sobie. Ponownie stuknęliśmy się kieliszkami i upiliśmy trochę. Bartek oparł się plecami o jakąś szafkę. Poczłapałam do niego i oparłam się o jego ramię.
- Dziękuję.
- Za co? – spytał. Zadarłam głowę do góry i napotkałam jego spojrzenie.
- Za wieczór. Jest cudowny – uśmiechnęłam się. Bartek odwzajemnił gest i pocałował mnie w czubek głowy. Westchnęłam i ponownie zadarłam głowę. Powiem mu. – Kocham cię! – powiedziałam patrząc mu prosto w oczy, w których widziałam lekkie niedowierzanie mieszające się z zaskoczeniem ale też i ze wzruszeniem. Mimo iż trochę wypiłam wiedziałam, że nie będę żałować tych słów. 


- Ja też cię kocham Tosiek! – powiedział całkiem szczerze po czym wpił się w moje usta. Moje serce zgubiło swój rytm a oddech po chwili stał się nierównomierny. Odstawiłam gdzieś kieliszek z winem i jedną rękę położyłam mu na ramieniu a druga zacisnęła się na jego krótkich włosach na karku. Sam nie pozostawał mi dłużny jego jedna ręką błądziła gdzieś po moim udzie a druga zaplątała się w blond włosy. Sama nawet nie wiem kiedy znalazłam się w pozycji leżącej z Bartkiem nade mną. Wypiłam trochę i mój mózg był trochę rozkojarzony dlatego załapałam później, że mam rozpiętą koszulę a Bartek pozbył się swojej bluzki. Był taki czuły i delikatny. Jakoś udało mi się znaleźć pasek od jego spodni i szybko go rozpięłam, no a to co działo się potem pozostawiam dla siebie ;p. 

***
Hej to znowu ja ;p Dobra a teraz informacja pisałam dziś trochę i wyszło mi na to że będzie łącznie 29 rozdziałów + epilog. 
Baardzo mi się podoba końcówka wiecie napisałabym dalej ale nie umiem opisywać takich scen ;p.
Kolejny 5 marca.
 

środa, 5 lutego 2014

Rozdział 23



Tak więc chcąc nie chcąc musiałam im cokolwiek pokazać. Poszłam do swojego pokoju i wzięłam z niego laptopa i wróciłam do salonu.

- Daj bo znając ciebie to najlepsze ominiesz – Zbyszek wyrwał mi sprzęt i już podłączał go to telewizora. Usiadłam na kurkowych kolanach.

- No to teraz zobaczymy co tam robiłaś – zaśmiał się do mnie.

- Ja? Nic. Ja byłam bardzo grzeczna nie to co oni – zaśmiałam się. Po chwili, Zbyszek pod przymusem ze strony chłopaków puścił filmik, który pokazywałam wczoraj Piotrkowi. Niezły mieliśmy z tego ubaw. – Puść im to jak wygrałam z tobą zakład – zawołałam do Zbyszka kiedy już obejrzeliśmy kilka filmików.

- Jaki zakład? – spytał Winiar.

- Zobaczysz – uśmiechnęłam się do niego.

- Nie ważne jaki zakład ważne ile wygrałaś – zaśmiał się Igła.

- No Zibi pochwal się ile.

- Dwie stówy – mruknął i włączył filmik na którym pokazany był park. Siedzieliśmy sobie na jednej z ławek i nudziliśmy się więc razem ze Zbyszkiem wpadliśmy na pomysł, żeby założyć się kto zdobędzie więcej numerów obcych osób. Ja z Michałem zostaliśmy na miejscu i obserwowaliśmy poczynania Zbyszka, który już po kilku zdaniach dostał po twarzy od jakiejś babki i wrócił czym prędzej do nas. Potem do akcji wkroczyłam ja miałam zdobyć numer do jakiegoś dresa stojącego kilka metrów dalej. Wstałam i ściągnęłam bluzę.

- Musiałaś się rozbierać? – spytał Bartek.

- Kurek zamknij się. Czemu ty jesteś takim egoistą! Daj popatrzeć! – krzyknął na niego Jarosz. Wracając do filmiku to szybko podeszłam do tego faceta, na szczęście nie słychać było tego co mówiłam ale widzieli jak dostaję szluga od tego dresiarza.

- Palisz?! – spytał się Winiar.

- No co ty – machnęłam ręką. Pogadałam trochę i wróciłam do chłopaków pokazując im karteczkę z numerem. Ostatecznie było 3:2 dla mnie i wygrałam dwie stówy.

- Tego dnia miałaś szczęście – zaśmiał się Zibi.

- Ja nigdy nie przegrywam Bartman!

Kolejną godzinę spędziliśmy na oglądaniu tych głupich filmików. Głupich bo Bartman zdecydował się upokorzyć mnie przed Bartkiem i puścił takie na których albo wyglądam strasznie albo te gdzie przegrywałam. Np. jak piekłam ciasteczka z Zibim i ten debil postanowił wysypać na mnie mąkę albo jak tańczyłam odkurzając i wywaliłam się bo zaplątałam się o kabel od odkurzacza ale najgorsze było to jak puścił im jak musiałam tańczyć przy fontannie do piosenki Mandaryny Ev’ry night a na koniec wylądowałam w wodzie.

- Dobra koniec kompromitowania mnie! – powiedziałam. Wstałam i zabrałam laptopa Zbyszkowi. Po odłączeniu kabli i tego wszystkiego postanowiliśmy obejrzeć coś w telewizji. W rekompensacie za dzisiejszy kabaret ze mną w roli głównej mogłam wybrać co oglądamy. Skakałam z kanału na kanał aż w końcu trafiłam na tvn7 gdzie leciał mój ulubiony serial. Oglądałam ten odcinek milion razy ale i tak go uwielbiałam. Akurat była scena gdzie dwie dziewczynki kazały iść trzeciej do łazienki i wypowiedzieć przed lustrem trzy razy „krwawa Mary” (oczywiście chodzi mi o serial Supernatural)

- Mówiłaś, że boisz się horrorów – zaśmiał się do mnie Bartek.

- Boże znowu to! Oglądałaś ten odcinek z milion razy, ja znam go na pamięć! – jęczał Michał.

- No i co! – wypięłam mu język. – Powiedzieliście, że mogę wybrać co oglądamy więc oglądamy to – wskazałam ręką na telewizor.

- Co to właściwie jest? – spytała Aśka.

- Supernatural! O takich dwóch przystojniakach co zabijają potwory!

- Ju-hu! Ekstra! – zawołał Ziomek sarkastycznie.

- Jak nie chcecie to nie musicie oglądać – wypięłam im język. – A jak chcecie to nie zadawajcie głupich pytań typu „Kto to?” , „Co on robi?” itp. ok.?

- OK. – powiedział Igła. Tak więc oglądaliśmy spokojnie dopóki nie pojawiła się scena z chłopakami.

- Kto to? – spytał Kurek, no myślałam, że mnie szlag trafi. Mówiłam? Mówiłam! – I czemu ta babka wisi na suficie?

- Sam. A ona zginęła i dlatego wisi na suficie – odpowiedziałam przez zaciśnięte zęby.

- A jak ja zginę to też będę wisiał na suficie? – spytał Winiar.

- Jak cie zamorduje demon to tak.

- To ją zabił demon?! – spytała Miśka i od razu przesunęła się na sam środek, nie po to by lepiej widzieć tylko dlatego, że tam czuła się bezpieczniej.

- Taaa – mruknęłam.

- Jakie ciacha z nich! – zawołała Aśka.

- Prawda! – uśmiechnęłam się do niej na co Bartek dźgnął mnie w żebra. – Ała! To bolało – odwróciłam się do niego i walnęłam w rękę. Uśmiechnął się tylko do mnie i przytulił. Po kilku minutach chłopakom odcinek się spodobał widząc dziewczynę, która zdejmowała spodnie.

- Czemu ona to mówi!? – krzyknął Winiar.

- AAAAaa!!! – Miśka schowała twarz w dłoniach w by nie patrzeć na telewizor.

- O Boże ona tam jest?! – zawołał Bartek chowając się za mnie. Zaśmiałam się. I niby ja się boję takich rzeczy? Potem znów w spokoju obejrzeliśmy resztę ale pod koniec znów się zaczęło „O Boże! Ona żyje!” , „O Boże ona wyszła z tego lustra!”, „O Boże oni zginą!” i tak dalej. Muszę zapamiętać, żeby nigdy w życiu nie oglądać z nimi tego serialu bo się normalnie skupić nie dadzą. Ucieszyłam się, chyba pierwszy raz, gdy tylko odcinek się skończył. Wyłączyłam telewizor i odłożyłam pilota na stolik.

- No to trzeba iść już spać. Dobranoc! – zawołałam podnosząc się z kolan Bartka.

- Ej! Co wy na to żeby spać dzisiaj w jednym pokoju? – spytał Winiar. Spojrzałam na niego rozbawiona.

- Tak! To jest bardzo doby pomysł! – poparł go Igła. – Śpimy u dziewczyn bo mają największy pokój! – zakomunikował. Bartek chwycił mnie za rękę i poszliśmy do mojego pokoju.

- Oni serio mówili? – spytałam gdy tylko przekroczyliśmy próg pokoju.

- Taak – odpowiedział zapalając światło. Podeszłam do łóżek i zapaliłam lampkę przy każdym w z nich a Bartek wtedy zgasił światło a następnie rozłożył się na moim łóżku. Po chwili do pokoju wpadła chmara siatkarzy z kołdrami i poduszkami w rękach.

- Ejj noo! Kurek zajął sobie najlepsze miejsce! – krzyknął Zibi i położył się na łóżku Aśki.

- Spadaj Bartman to moje łóżko! – krzyknęła Aśka i walnęła go poduszką.

- A nie zmieścimy się na jednym?

- Nie!

- Ok. – powiedział i położył się tuż obok łóżka. Skorzystałam jeszcze szybko z łazienki i wróciłam do pokoju. Położyłam się obok Bartka, było nadzwyczajnie cicho. Za cicho. Uniosłam głowę, żeby sprawdzić czy aby przypadkiem wszyscy żyją. Żyli.

- Ej możemy zapalić światło? – spytał Marcin.

- Ha! A ze mnie się śmialiście, że boję się horrorów!

- No my też się boimy dlatego rzadko kiedy je oglądamy – wytłumaczył Igła.

- To czemu ostatnio chcieliście oglądać? – spytała Miśka.

- Bo chcieliśmy wyjść na twardzieli, którzy niczego się nie boją! – odpowiedział jej Winiar.

- Nie wyszło wam – zaśmiałam się.- A teraz koniec gadania bo śpiąca jestem. 


***
Kolejny, ostatni kiedy mam 17 lat. Od jutra będę pełnoletnia. 
Jak się podobał? 
Pozdrawiam!