środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 21



Zamrugałam parę razy a następnie rzuciłam w Libero łyżeczką. Po zjedzonym śniadaniu od razu udałyśmy się do sali treningowej, ja i dziewczyny, chłopaki skoczyli jeszcze po torby.
- Gadałaś może ze Zbyszkiem? – spytała mnie Aśka w drodze na halę.
- Nie a co? Chodzi ci o to co powiedział jak mu przywaliłaś? – uśmiechnęłam się.
- Noo trochę mi głupio …
- Przecież przeprosiłaś! – przerwała jej moja siostra. Była zła od samego rana.
- Oj już się nie denerwuj tak. Piotrek na pewno ci odda tą apaszkę – zaśmiałam się.
- Nie o to mi chodzi.
- A o co?
- Nie wiem … - mruknęła i przyśpieszyła kroku. Spojrzałam na Aśkę rozbawiona.
- Okres ma – szepnęła i dołączyłyśmy do niej. Po chwili już siedziałyśmy sobie na ławeczce i przyglądałyśmy się swoim butom. Oczywiście bez Miśki ta siedziała naburmuszona na cały świat. Siatkarze powolutku zaczęli się zbierać na hali. Andrea chodził w tą i powrotem przed nami z rękami splecionymi z tyłu. – Jest z nami Marcin, jest z nami Krzysiek – zaczęła śpiewać Aśka – Nie ma z nami Zbyszka.
- Gdzie jest ..  – Andrea spojrzał się na nas, uśmiechnęłam się do niego –  …  Zbyszek. – Trener odszedł sobie w momencie kiedy już wszyscy powyłazili z szatni.
- Tu jest kurwa Zbyszek – szepnęła Aśka na co parsknęłam śmiechem. Po krótkim monologu Anastasiego chłopaki zaczęli rozgrzewkę. Zauważyłam, że Piotrek jest niesamowicie wesolutki dzisiaj. Nucił sobie coś i podrygiwał w tylko sobie znanym rytmie.
- A ten co taki wesoły? – mruknęła Miśka.
- Nie wiem ale coś śpiewa – przypatrzyłam się ustom środkowego możliwe, że coś z nich wyczytam.
- Ciekawe co? – spytała Aśka. Długo na odpowiedź nie musiałyśmy czekać gdyż środkowy postanowił ujawnić nam to śpiewając na głos.
 - They wanna know, know, know. Your name, name, name. They want the girl, girl, girl. With game, game, game. And when they look, look, look. Your way, way, way. You gotta make, make, make ‘em do a double take.
- Znam to! – zawołałam. Siatkarze dziwnie się gapili na swojego środkowego, który teraz kompletnie całkiem się zatracił i śpiewał na całe gardło robiąc przy tym mega wygibasy co chyba miało oznaczać, że tańczy. Andrea patrzył na niego z niedowierzaniem i śmiał się jak reszta. Po chwili odwrócił się do mnie.
- To twoja sprawka? – zaśmiał się. Pokiwałam szybko głową, że nie. Wiedziałam, że Andrea nienawidzi wręcz piosenek z tego serialu więc bałam się trochę o Pita. – Piotrek! – krzyknął Andrea tak żeby ten go usłyszał. Nasza jedyneczka znieruchomiała na chwilkę i odwróciła się powoli w stronę trenera. – Wylatujesz z treningu! – Andrea próbował być poważny ale nie wychodziło mu to.
- Ale trenerze za co?! – spytał środkowy.
- Za śpiewanie głupich piosenek, których ja nie lubię! Siadaj na ławkę! – rozkazał mu. Piotrek ze spuszczoną głową opuścił boisko i klapnął sobie między mnie a moją siostrę, która fuknęła i odsunęła się kawałek.
- Jakim sposobem ty jesteś jego córką? – spytał się mnie Piotrek. Nie odpowiedziałam mu gdyż cały czas się śmiałam z zaistniałej sytuacji.
- Wiesz z biologicznego punktu widzenia Tośka nie jest córką Andrei – odpowiedziała mu Miśka.
- Wiem ale trener ją adoptował więc tak jakby jest jej ojcem – zaczął wywodzić Nowakowski wtedy też Andrea odwrócił się i podszedł do nas.
- Piotrek co ty tu robisz?! – krzyknął na niego – Trening jest, masz się rozciągać jak reszta a nie urządzać spotkania towarzyskie! Na boisko ale już! – Piotrek wstał uradowany i szybko pobiegł do Kurasia, który roześmiał się widząc rozanieloną minę środkowego.
- Pamiętasz o naszej wczorajszej umowie? – spytałam się Andrei ten tylko puścił mi oczko i wrócił do prowadzenia treningu. Miśka przysunęła się do nas.
- Fochy już przeszły? – zaśmiała się cicho Aśka. Andrea nie lubił kiedy ktoś niepotrzebny hałasował na treningu, mogłyśmy sobie siedzieć i patrzeć ale miałyśmy być cicho.
- Tak – odpowiedziała.
- Ciągle mnie dziwi, że nie pamiętałaś go!
- Ty się nie odzywaj bo też nie pamiętałaś rodziny.
- To była inna sytuacja ale gdybym ja się całowała po lasach z środkowych reprezentacji to chyba bym pamiętała – Aśka zaśmiała się.
- Ciemno było – odpowiedziała po dłuższej chwili moja siostra po czym zaczęła się śmiać a my razem z nią. Andrea odwrócił się do nas i uciszył. Ogarnęłyśmy się. – Gadał coś o mnie?
- Boże! Teraz ty! Aśka już się mnie pytała o Zbyszka teraz ty o Pita. Nie możecie same zagadać?
- No coś ty! – oburzyła się Aśka. – Ale weź się ich podpytaj ok. Ty masz z nimi najlepszy kontakt, przyjaźnisz się ze Zbyszkiem i chodzisz z Bartkiem, który ma pokój z Piotrkiem. Nadajesz się idealnie do tej roli.
- Ok, ok  zapytam się.
- Dzięki!! – pisnęły obydwie mnie przytulając, Andrea po raz kolejny nas uciszył a właściwie to porozsadzał na trzech różnych ławkach. Po skończonym treningu poszliśmy wszyscy na stołówkę. Po obiedzie chłopaki mieli pół godziny odpoczynku i na siłownie. Odebrałam swoją porcję kurczaka i usiadłam przy stole. Byłam mega głodna sama nie wiem czemu. Tak w ogóle to pójdę chyba z nimi na tą siłownię i trochę pobiegam . To będzie lepsze od tego co zrobiłam ostatnio. Właściwie to sama nie wiem czemu to robię, bo jedna dziewczyna tak to wychwalała? Przecież obiecałam, nie tylko sobie ale też i Monice i Anastasim. Tak bieżnia to zdecydowanie dobry pomysł.
- Co wyście się tak przytulały na treningu? – zagadnął mnie Bartek kiedy tylko odebrał swoją porcję obiadową, miał zdecydowanie więcej na talerzu niż ja. Boże ile ten człowiek może jeść. Zaśmiałam się.
- Aaa kobiece sprawy – machnęłam ręką. – Tak w ogóle to musimy poważnie pogadać Bartman – machnęłam na przyjaciela widelcem z nadzianym kawałkiem kurczaka.
- Możesz nie machać na mnie kurczakiem. Kurek powiedz jej coś!
- Możesz nie machać na mojego kolegę z drużyny kurczakiem.
- Mogę – odpowiedziałam. – I tak się nie wywiniesz – zwróciłam się od Zbyszka i wróciłam do jedzenia. Chłopaki byli zmęczeni więc mało gadali a gdy już zjedli każdy skierował się do swojego pokoju. Złapałam Zibiego za rękaw tuż przed wejściem do windy. – Nie zapomniałeś o czymś? – spytałam ciągnąc go w głąb korytarza. Kiedy już znaleźliśmy się w cichym i spokojnym miejscu, siedząc na parapecie, bynajmniej ja Zbyszek stał po drugiej stronie opierając się plecami o ścianę. Czekałam aż zacznie. Wiedziałam, że tą rozmowę on musi zacząć nie ja.
- No czekam.
- No to ja czekam aż powiesz coś – odpowiedziałam mu. Westchnął po czym podszedł do okna i oparł się rękoma o parapet. Gapił się tępo w obraz za oknem. Słońce fajnie grzało a po śniegu, który nieoczekiwanie spadł kilkanaście godzin temu nie było już śladu.
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? – spytał w końcu.
- Rany Julek! Bartman! Widziałeś ją już wcześniej wiele, wiele razy!
- Tak ale nie jako blondynkę – spojrzał na mnie.
- Serio? – spytałam patrząc się w jego zielone oczy. Kiwnął głową nie odzywając się. Słowa teraz były zbędne, z resztą ja sama nie wiedziałam co miałam mu powiedzieć bo w końcu Aśka nie poinformowała mnie żebym coś w takiej sytuacji odpowiedziała. Tak więc po prostu go przytuliłam. – Wiesz? – zaczęłam po kilku minutach.
- Hmmm?
- Zawsze podobały ci się brunetki z brązowymi oczami – zaśmiałam się, on również.
- Też tak myślałem – staliśmy nadal w siebie wtuleni, gdyby ktoś nas nie znał pomyślałby, że jesteśmy parą ale to był czyście przyjacielski uścisk. Cieszyłam się że w końcu, jeśli Aśka i Zbyszek będą chcieli ze sobą być, poznam jakąś dziewczynę bruneta.
- Wiesz, że jak ją skrzywdzisz to mnie popamiętasz? – spytałam go odsuwając się.
- Gdzieś to już słyszałem – zaśmiał się. – Aaaa pamiętam to samo powiedziałem Kurkowi na początku jak zaczęliście chodzić ze sobą.
- Głupek! – walnęłam go w ramię.
- Chcesz się bić? – spytał i przyjął pozycję jaką przyjmują bokserzy podczas walki. Roześmiałam się i zeskoczyłam z parapetu, przyjęłam podobną pozycję i zaczęła się nasza walka na migi. Kopnęłam Zbyszka lekko z półobrotu a ten wtedy chwycił moją nogę.
- Ejjj! – pisnęłam podskakując na jednej nodze by nie stracić równowagi.
- Dobra koniec – powiedział puszczając moją nogę. – A tak w ogóle to Aśka coś o mnie mówiła?
- A co? - zaśmiałam się. – Nie no, pytała się mnie czy z tobą gadałam ale powiedziałam, że nie. Mam jej coś przekazać?
- Niee – odpowiedział szybko i spojrzał się znów za okno. Spojrzałam również w tamtym kierunku i wiedziałam już o co chodziło Bartmanowi. Stary dowcip ale nadal aktualny i jeszcze nie przewidziany przez pewnego przyjmującego z numerkiem trzynaście.
- Myślisz o tym samym co ja? – kiwnęłam na Zibiego.
- No pewnie – kiwnął głową a następnie się roześmialiśmy. – Kurwa! – mruknął spoglądając na zegarek – Trening trwa już z dziesięć minut! Jak przez ciebie Andrea mnie wywali to ci powyrywam te wszystkie blond kudły – zaśmiał się ciągnąc mnie lekko za włosy. 
- Oj spokojnie. Jestem córką trenera co się może stać? - zaśmiałam się ale i tak drogę na siłownię pokonaliśmy szybkim sprintem. 


****
Jestem! Jeśli jeszcze ktoś czyta. Świąteczna przerwa trwała zdecydowanie za krótko. Powinni dać nam jeszcze 2 tygodnie na odpoczynek po świętach i 2 po sylwestrze :D
Jak myślicie co zrobią Tośka i Zibi? 
Następny 22 stycznia. 

3 komentarze:

  1. ja czytam! :D
    Świetny rozdział ;)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie jak nie czytałaś na http://glupimaszczescie.blogspot.com ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hyhyhyhyhyyhyhhyhyhyhy.... A ja wiem co zrobią ^^
    " - Możesz nie machać na mnie kurczakiem. Kurek powiedz jej coś!
    - Możesz nie machać na mojego kolegę z drużyny kurczakiem." ----> to jak zwykle mnie rozwaliło xD Ogólnie cały rozdział jest megapozytywny! <3 kocham <3
    Pozdrawiam i pisz szybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. hahahaha o boże :D
    to ciekawe jak tam Andrea :3
    i co oni tam uknują XDD
    czekam na kolejny :*
    i zgadzam sie z toba w 100% że powini nam dac jeszcze wolne xDD

    OdpowiedzUsuń