środa, 9 października 2013

Rozdział 15




Weszliśmy do pokoju Andrei. Wyglądał jakoś inaczej, znaczy Andrea nie pokój, usiadłam na łóżku trenera i podskoczyłam kilka razy.
- Ejj bo mi sprężyny wyjdą! – pogroził mi palcem równocześnie się uśmiechając szeroko, odwzajemniłam gest i skoczyłam jeszcze raz.
- Dobra ogar. O czym chciałeś pogadać? – spytałam opierając się o ścianę. Popatrzył się na mnie przez minutkę a po chwili podszedł i usiadł koło mnie. Wyprostowałam się i przesunęłam na brzeg łóżka. Położyłam dłoń na jego ramieniu. – No co jest?
- A więc … - zaczął. Był wyraźnie zdenerwowany - jak wtedy kiedy Erika spytała się kto kupił tyle nutelli i jej nie poczęstował, oraz zażenowany. – Chciałem pogadać o tego noo… tych sprawach – podrapał się po karku.
- Ee? – pokręciłam głową.
- Noo o .. – spojrzał na mnie. – Bara Bara?... Ciupciać się? – za każdym razem kiwałam przecząco głową nie wiedząc o co mu chodzi. – Pszczółki i kwiatki?
- Niee .. – boże co temu człowiekowi po tej głowie chodzi? – Za mało nutelli?
- Niee. Nie zmieniaj tematu! No dobra. Była sobie kiedyś taka pszczółka …
- Maja?
- Może być Maja. Iii spotkała ona kiedyś takiego kwiatka Gucia.
- Gucio to pszczoła – zauważyłam.
- No to Filipa.
- Filip to pasikonik!
- No to kwiatek nie będzie miał imienia!
- Jak to nie będzie miał imienia! To takie nienaturalne!! – zawołałam.
- Czy ty musisz znać wszystkich z pszczółki Mai? – spytał jeszcze bardziej zdenerwowany wstając.
- Jest jeszcze Klementyna ale to też pszczoła – zauważyłam – i była jeszcze taka mysz ale nie pamiętam czy miała na imię Szymon czy Tadeusz i ..
- Dobra! – krzyknął prawie. Podskoczyłam i spojrzałam na niego.
- Okkeeej. To o co ci chodzi z tymi pszczołami?
- A idź ty! – machnął ręką – Powiedz, żeby Zbyszek ci wytłumaczył. – Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Ale …
- Idź! – wskazał na drzwi
- Ok. To papatki! Wyśpij się lepiej jutro – zdążyłam powiedzieć i wtedy w moim kierunku poleciała jedna z poduszek, które leżały na łóżku. Uchyliłam się przed ciosem. – Hahha nie trafi .. Uff! – dostałam drugą poduszką i szybko wyszłam z pokoju. Skierowałam swoje kroki do pokoju Bartka. Jeszcze tam wszyscy siedzieli. – Dobra to było polecenie od samego trenera Zbigniew!! – powiedziałam podchodząc do przyjaciela. Spojrzał na mnie zdezorientowany z resztą jak reszta siatkarzy.
- Ale o co ci chodzi? Jakie rozporządzenie?
- Polecenie – poprawiłam go. – No więc Andrea zwariował! Zaczął opowiadać o jakiejś Mai czy czymś tam no i powiedział po paru minutach całkiem zdenerwowany, że mam iść do ciebie i ty masz mi wytłumaczyć o co chodzi z tą pszczółką Mają i tym kwiatkiem, który nie ma imienia.
 -Jak to nie ma imienia?! – spytał przerażony Piter. – Przecież to takie nienaturalne!!
- No właśnie! – zawtórowałam mu kierując na niego swój wzrok.
 - Ej, ej o co chodzi? - spytał Zbyszek ciągnąc mnie za rękaw, żebym na niego spojrzała. Sama już nie wiedziałam o co chodzi więc wyciągnęłam go z pokoju i poszliśmy do niego. Klapnęłam sobie na jego łóżko. Zibi popatrzył na mnie i czekał aż powiem cokolwiek.
- No co się patrzysz? Andrea kazał tobie mi tłumaczyć a nie odwrotnie.
- No tak tyle, że ja nie wiem o co ci chodzi i reszta pewnie też nie. – Odpowiedział i usiadł koło mnie. – Może powiesz mi od początku jak przebiegała ta rozmowa?
- No więc … - zaczęłam. – Andrea najpierw kazał mi usiąść potem…
- Rozmowa Tośka nie to co robiłaś! – przerwał mi.
- Ok, ok. A więc powiedział – zastanowiłam się jak to właściwie leciało? – A! Mam! – krzyknęłam podnosząc palec ku górze.- Bara Bara – spojrzałam na niego. Zaczął się krztusić więc oznaczało, że Zbigniew Bartman się śmieje. – Czego się ryjesz?! Poważnie mówię – uderzyłam go w ramię przez co troszeczkę się opanował.
- No więc – odchrząknął. – Andrea próbował cie uświadomić.
- Uświadomić o czym? – dopytywałam się. Boże! Oni kręcą gorzej niż dziewczyny! Czemu nie mogą powiedzieć tego wprost?
- No o seksie – powiedział to takim tonem jakby to było oczywiste. Właściwie to było oczywiste. Szczęka mi opadła. Co?! Poczułam na swojej brodzie palce Zibiego i to jak zamyka mi usta. Przełknęłam ślinę.
- Dobrze, że nie zostaliśmy w tamtym pokoju – szepnęłam. – Czemu nie powiedział tego wprost? Nie musiałby być taki zażenowany i w ogóle zdenerwowany. Pamiętasz jak kiedyś kupiliśmy sobie kilka słoików nutelli i zjedliśmy wszystko oglądając American Pie? – Zbyszek kiwnął głową uśmiechając się – No i pamiętasz jak potem Erika znalazła te słoiki …
- Nie było trudno stały na stoliku tuż przed nami – zauważył Zibi wydymając dolną wargę i gapiąc się tępo przed siebie.
- No i wtedy się wkurzyła na Andreę, że jej nic nie zostawił a wtedy on się zdenerwował, że kobieta nie będzie mu dyktować warunków i zabrał ostatni słoik i zamknął się w łazience. No to właśnie dzisiaj był zdenerwowany tak jakbyście grali o złoto olimpijskie.
 -Ahaaa. No dobra ale dlaczego chciał o tym z tobą gadać? Daliście mu jakieś powody z Bartkiem?
- Nie. Nie wiem może uznał, że myyy … No wiesz – pokiwałam głową na boki.
- Tsaaa. – Zapadła między nami cisza. Nie wiedziałam co mam powiedzieć ale wiedziałam, że jutro muszę pogadać o tym z Andreą. Oparłam głowę o ramię Zbyszka i siedzieliśmy tak przez kilka minut, oczy same mi się zamykały więc po chwili zasnęłam. 

Obudziłam się już w swoim łóżku przykryta kocem. Pewnie Zbyszek przeniósł mnie kiedy zasnęłam. Mam nadzieję, że nie powiedział o niczym chłopakom bo bym się chyba już im na oczy nigdy więcej nie pokazała. Zrzuciłam z siebie nakrycie i cichutko podeszłam do walizki by wyciągnąć jakieś ciuchy po czym zamknęłam się w łazience. Po szybkim ogarnięciu się skierowałam się na śniadanie do stołówki. W środku był już prawie cały sztab i trenerzy. Podeszłam szybko do stolika przy którym siedział Anastasi i usiadłam na jednym z wolnych krzeseł.
- Musimy pogadać – oznajmiłam mu. Drugi Andrea spojrzał najpierw na mnie potem na Anastasiego i po prostu wstał mówiąc, że już się najadł. Odczekałam chwilkę aż ten się oddali i spojrzałam na Andreę. – Wiem już co chciałeś mi wczoraj powiedzieć i nie rozumiem czemu tak kręciłeś. Nie! – podniosłam rękę by go uciszyć bo już otwierał usta żeby coś powiedzieć. – Tak więc … Nie musiałeś nic mówić, Erika wystarczająco mi już o tym opowiedziała jakieś cztery lata temu i myślę, że nic się nie zmieniło w tych sprawach. I nie rozumiem czemu w ogóle zacząłeś tą rozmowę … - pokręciłam głową.
- Jesteś już z Kurkiem dość długo myślałem … - zaczerwienił się i spuścił wzrok na talerz kanapek.
- Nie. Jeśli ci o to chodzi to my jeszcze nie … - drzwi do stołówki otworzyły się i stado Guliwerów weszło do środka z dziewczynami na czele. Gentelmeni się znaleźli.  Zaśmiałam się. – Jesz te kanapki? – spytałam. Andrea posłał mi szeroki uśmiech i podsunął talerz chwyciłam również jego kubek z herbatą i zaczęłam konsumować. – Poza tym .. – zaczęłam znów rozmowę – z Bartkiem nie spędzamy tak dużo czasu jakbym chciała. – Andrea przypatrywał się mi przez kilka sekund a potem jego wzrok powędrował na stolik przy którym siedzieli rozweseleni siatkarze.
- Wiem, że powinniśmy trenować ale chyba przyda mi się dzień odpoczynku od nich – powiedział wstając. Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Czyli, żee… - puścił mi oczko. – Dziękuję – uśmiechnęłam się. Odwzajemnił gest i skierował się do wyjścia. Szybko pochłonęłam ostatnią kanapkę i dopiłam resztę herbaty. Wstałam i podeszłam do chłopaków. – Możecie mi kupić ogromną paczkę żelek! – powiedziałam.
 - Niby czemu? – spytał znudzonym głosem Zator wgryzając się w kanapkę.
- Niby temu, że Andrea ma was dość i nie ma dzisiaj treningu – uśmiechnęłam się szeroko.
- Tak! – krzyknęła Michalina unosząc ręce do góry. Spojrzenia siatkarzy od razu powędrowały na nią. – No co cieszę się razem z wami i tym, że nie muszę wąchać waszych smrodów.
- Oj daj spokój Winiar już uprał skarpetki – zaśmiał się Możdżon.
- To po cholerę ja tak wcześnie wstawałem? – zapytał Zbyszek ze złością. – Nie mogłaś tego wczoraj załatwić?
- Wczoraj to Andrea rzucał we mnie poduszkami i bredził jakby się czegoś naćpał więc buda! – wypięłam mu język.
- Dobra koniec! – powiedział Bartek wstając i łapiąc mnie za rękę. – Idziemy –uśmiechnął się i wyszliśmy ze stołówki.
- Dokąd mnie prowadzisz? – spytałam.
- Zobaczysz – zaśmiał się i weszliśmy do windy. Nacisnęłam guzik z odpowiednim numerem a po chwili drzwi się zamknęły. Spojrzałam na Kurka, złapał mnie za rękę i zaczęliśmy wojnę na kciuki. Właściwie to ja swoim kciukiem uciekałam, żeby ten mi palca nie zmiażdżył. Zaśmiałam się i już po chwili moja ręka została wykręcona lekko do tyłu a Bartek przytulił się i pocałował mnie w policzek akurat wtedy kiedy drzwi do windy się otworzyły. Wyszliśmy z niej i poszliśmy do niego do pokoju gdzie ten rozwalił się na swoim łóżku.
- Fajnie – stwierdziłam zakładając ręce na biodra. – Cały dzień prześpisz a ja będę się na ciebie patrzeć.
- Nie no co ty – od razu się podniósł. – Tak tylko sprawdzałem czy materac jest wygodny – uśmiechnął się szeroko. – Dobra idziemy na zakupy! – odwrócił się i z szafki nocnej wyciągnął nerkę a następnie włożył do niej swój portfel. Zarzucił na siebie kurtkę i poszliśmy do mnie do pokoju. Wzięłam swoją torebkę i ubrałam się i wyszliśmy z ośrodka.
- A te wielkie zakupy to zrobimy w malutkim spożywczaku gdzie Zibi podrywa ekspedientki – zaśmiałam się.
- No co ty! My tu biedronkę mamy i tam podrywamy dziewczyny! – wyszczerzył się obejmując mnie. Uderzyłam go z łokcia ale że miał kurtkę i to że byłam sporo od niego mniejsza to pewnie nawet nie poczuł tego. Może pomyślał, że chciałam go połaskotać czy coś …


- Świania! – skwitowałam i wyrwałam się z jego objęć, odeszłam szybko od niego ale dogonił mnie. – Weź spadaj popaprańcu! – zaśmiałam się rzucając w niego garstką śniegu. Szkoda, że się nie lepił. Bartek wcale nie uciekł wręcz przeciwnie szybko złapał mnie w pasie i rzucił do najbliższej zaspy na szczęście nie puściłam się go i wylądował tam razem ze mną. Z tymi rumieńcami od zimna wyglądał uroczo. Leżeliśmy sobie tak przez chwilkę dopóki Kurek nie zdecydował się mnie pocałować. Po kilku sekundach odkleił się ode mnie i wstał. Wyciągnął do mnie rękę i pomógł wstać, otrzepaliśmy się co nie co ze śniegu i ruszyliśmy do tej biedronki.  


***
Hejka :D! Spodziewaliście się takiej rozmowy? xD Rozdział dedykuję Marion bo mnie chyba zabije jak tego nie zrobię ;p.
Takie weekendy jak ten mogłyby być codziennie miałam taką wenę, że dokończyłam w końcu rozdział 19, który siedział bezczynnie z trzy tygodnie oraz napisałam trzy kolejne :D.
Pozdrawiam! Mam nadzieję, że się podobało ;)

4 komentarze:

  1. Super rozdzial :P

    Zapraszam na 14 :)

    http://lovevolleyballintheleadrolewithyou.blogspot.com/2013/10/rozdzia-14.html

    OdpowiedzUsuń
  2. HAHAHAHAHHAHAHAHAHAH JA PIERODOLE ;3
    LEŻE I NIE WSTAJE..
    NORMALNIE UŚWIADAMIANIE POZIOM EKSPERT XDDD
    CZEKAM NIECIERPLIWIE NA NASTĘPNY <33
    WIDZĘ ROMANS SIĘ KRĘCI ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahah xD dzięki :** Wcale bym cię nie zabiła, albo może... dobra mniejsza.
    Czekałam na ten rozdział już duuużo czasu i za każdym razem mam z niego taką bekę, jak przy tym kiedy go pisałyśmy :D Tak, spodziewałam się takiej rozmowy.
    Nie mogę doczekać się następnego :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Taaak podoba się i to bardzo ^^
    Uświadamianie Andrei - mistrzostwo.. :D
    Zapraszam też na http://glupimaszczescie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń