środa, 23 października 2013

Rozdział 16



Szliśmy sobie z moim Gzybkiem w stronę tej wielkiej Biedronki trzymając się za ręce. W ogóle to miałam ochotę wracać do ośrodka przez to leżenie w śniegu miałam całe mokre spodnie. W końcu po jakiś dziesięciu minutach dotarliśmy na miejsce. Podeszliśmy do jakiegoś daszku gdzie znajdowały się wózki i parę koszyków. Bartek chwycił jeden koszyk i już chciał iść ale krzyknęłam na niego.

- Ej! – tupnęłam nogą, odwrócił się.

- Co? – spytał rozglądając się.

- No weź, ja chcę pojeździć w wózku! – wskazałam palcem na wózek. Zaśmiał się.

- I myślisz, że ja cie będę w tym wozić? – spytał rozbawiony.

- Noo! – podskoczyłam klaskając w dłonie. – Przecież nie na odwrót – wypięłam mu język.

- Nie! – powiedział stanowczo.  Przechyliłam głowę na bok, wydęłam dolną wargę i spojrzałam na niego oczami ‘ala kot ze Shreka.

- Prooszę!

- No weź przestań! – ale nie przestałam patrzyłam się tak cały czas. Zaśmiał się odwracając głowę na bok i spojrzał na mnie ponownie ale tym razem odłożył koszyk na miejsce i podszedł szukając drobnych w kieszeni kurtki. W końcu znalazł coś i podszedł do wózków.  Odsunęłam się w międzyczasie i patrzyłam na oferty. – Ej! No nie idzie! – zawołał rozzłoszczony.

- Pokarz! – odwróciłam się do niego i wybuchłam śmiechem widząc Bartka próbującego włożyć pognieciony banknot dziesięciozłotowy do miejsca na monetę.

- Czego się śmiejesz? 

- Serio?! – spytałam wskazując na jego rękę. Wtedy na nią spojrzał i strzelił sobie głośnego face palma. – Patrzyłeś w ogóle co ty masz w dłoni?

- Nie bo patrzyłem na tą blondynkę z wielkimi …

 - Bartek! – kopnęłam go w łydkę.

- Ała! – zgiął się i zaczął rozmasowywać to miejsce. – Bolało! Ej co ty robisz? – spytał kiedy trzymałam telefon i robiłam mu fotkę.

- No robię ci zdjęcie – uśmiechnęłam się. – Przepraszam – podeszłam do niego i cmoknęłam w policzek.

- No już nie gniewam się – przytulił mnie do siebie. – Tak w ogóle to za co to było? – spytał wyciągając wózek, tym razem włożył złotówkę, którą dostał ode mnie.

- Ty już dobrze wiesz za co! – spojrzałam na niego ze złością robiąc dziubek. Kiedy wyjechał wózkiem z pod tego daszku wskoczyłam do środka. Podeszliśmy szybko do drzwi akurat ze środka wychodził całkiem  przystojny brunecik z lekkim zarostem obejrzałam się na niego uśmiechając się szeroko.

- Tosiek! – zawołał na mnie Bartek uderzając lekko w plecy. Obejrzałam się i posłałam mu buziaka w powietrzu. Ten tylko pokiwał głową roześmiany i weszliśmy do środka. Bartek od razu skierował się do naszego ulubionego działu – słodycze!  W radio akurat leciała Shakira i jej hit „Waka Waka”. Zaczęłam podrygiwać w rytm piosenki razem z Bartkiem.

- Oooo! – zawołałam. Widząc mój ulubiony przysmak. – Szybciej, szybciej, szybciej!! – ponagliłam Bartka.

- Co?

- Tam jest nutella! –zawołałam wskazując na słoiki ułożone w równym rządku na środkowej półce. – No go go go!! – Kurek zamiast przyśpieszyć zwolnił aż w końcu całkiem się zatrzymaliśmy. Spojrzałam na chłopaka zabijając go wzrokiem i w końcu wygramoliłam się z wózka i skierowałam się w stronę mojego boga. Bartek w tym czasie zdążył mnie dogonić podśpiewując Shakirę i ruszając swoją seksowną pupą w rytm muzyki. Strzeliłam sobie face palma i wtedy Bartek zostawił wózek i podszedł do mnie i złapał za ręce po czym zaczął tańczyć. Ludzie przechodzący koło nas dziwnie się patrzyli jakby tańcząca para na środku przejścia w sklepie była czymś dziwnym. Po chwili Shakira się skończyła ale poleciało „I’m so excited” Bartek zaczął kręcić mną jakieś piruety tak że wpadłam na jakąś starszą panią.

- Przepraszam!- zawołał Bartek i dalej tańczył. Za jakąś minutkę Kurek podniósł mnie i wsadził do środka wózka.

- Boże jesteś kompletnym debilem! Ale umiesz tańczyć – zaśmiałam się kiedy nasz wózek znów ruszył. Podeszliśmy – w moim przypadku podjechałam - w końcu do nutelli. Chwyciłam dwa największe słoiki i postawiłam je koło siebie potem znów sięgnęłam po kolejne dwa. – Myślisz, że cztery to za dużo? – spytałam bruneta.

- Nooo … – pokiwał głową.

- Masz rację – skinęłam głową i wzięłam jeszcze dwa. Spojrzał na mnie jak na wariatkę śmiejąc się przy tym. – Możemy jechać! – zakomunikowałam. Ostatecznie w naszym wózku znalazło się: sześć największych słoików nutelli, cztery opakowania żelek misiów, dwie gorzkie czekolady dla mnie i dwie mleczne dla mnie… znaczy Bartka, dwa opakowania biszkoptów, paczka chipsów i karton soku pomarańczowego. – No to chyba wszystko – powiedziałam wkładając jeszcze do wózka ciastka czekoladowe.

 - Kobieto! Chcesz mnie puścić z torbami? – zaśmiał się Bartek.

- Nie tylko ja będę to jeść! Pamiętaj o tym! – pogroziłam mu palem. – A teraz dorzuć jeszcze jeden kartonowy karton soku pomarańczowego  … Zaraz co? – spytałam samą siebie kiedy dotarło do mnie co powiedziałam. Bartek śmiał się ale chyba wiedział o co mi chodziło bo włożył jeszcze jeden karton soku a potem zaczął skierowywać się do kasy. – Ej już?! Nie zgadzam się! Nie, co równoznaczne oznacza nie! – spojrzałam na Bartka.

- No weź więcej już nie zjemy a jak coś to Biedronka do dwudziestej drugiej otwarta to zdążymy wrócić – uśmiechnął się i stanęliśmy w kolejce, która na szczęście nie była długa. Nienawidziłam stać w kolejce ale jednak babka przed nami miała zdecydowanie za dużo zakupów  i za każdym razem jak coś wyciągała z wózka to bezczelnie uśmiechała się jak jakaś słodka idiotka do mojego Bartka. Aż się gotowałam w środku dlatego chwyciłam słoik nutelli i przekręciłam zakrętkę.

- Ej! Poczekaj aż zapłacimy! – zaśmiał się.

- Nie mogę czekać! – fuknęłam na niego. – Ona mnie woła! – Bartek zaśmiał się ale i tak jadł razem ze mną. Oczywiście niechętnie go poczęstowałam. Ta laska zaczynała mnie serio wkurzać! No zaraz wstanę i jej przywalę. Ciągle się szczerzy do niego a ten ... ! Dopiero po jakiś pięciu minutach zapłaciła za wszystko i polazła sobie.

- Dzień dobry pani Basiu!- zawołał przyjaźnie Bartek do starszej pani za kasą. Uśmiechnęła się. Miała taki ciepły uśmiech, że aż sama się uśmiechnęłam.

- Dzień dobry panie Bartku! A ta młoda dama to kto? – spytała patrząc na mnie.

- Tośka – wyciągnęłam do niej rękę, którą po chwili ta uścisnęła przedstawiając mi się. Szybko zapłaciliśmy za zakupy i wyszliśmy ze sklepu. Wyszłam z wózka i wzięłam do ręki zakupy a w tym czasie Bartek odstawił go na miejsce.

- Idziemy – zawołał, oddałam mu torby i poszłam przodem. – Ej! Co jest?

- Nie udawaj, że nie widziałeś! – powiedziałam ze złością.

- Ale, że co?

- Tej baby przed nami co się szczerzyła do ciebie! – odwróciłam się do niego, ten tylko zaczął się śmiać.

- Jesteś zazdrosna! – przyciągnął mnie do siebie. Zadarłam głowę wysoko do góry.

- Chciałbyś! – wypięłam mu język i chciałam się wyrwać ale mi nie pozwolił.

- Nie puszczę cię dopóki nie potwierdzisz, że jesteś zazdrosna! – droczył się.

- Dobra jestem! – pocałował mnie w czoło. – Ale nie myśl, że dam ci nutelle.

- Ej przecież płaciłem!

- Zauważyłeś, że my cały czas mówimy „Ej!” ? – spytałam go. Zmarszczył czoło zastanawiając się nad tym.

- Faktycznie – zaśmiał się i poszliśmy do ośrodka. Tym razem na szczęście nie leżałam w zaspie ale tylko dlatego, że przekupiłam go nutellą. Kiedy weszliśmy już do środka słoik był już pusty. Rzuciłam go do kosza stojącego przy drzwiach i poszliśmy do windy.  Po chwili znaleźliśmy się na naszym piętrze i skierowaliśmy się do pokoju Bartka. W międzyczasie odpakowałam jedna paczkę żelek. Kurek pociągnął za klamkę ale drzwi nie ustąpiły. Pociągnął jeszcze raz i nadal nic.

- Zamknięte.

- Nie masz kluczy?

- Piter ma.

- A gdzie on teraz jest? – spytałam. Wzruszył tylko ramionami. Więc musimy o szukać. Zaglądaliśmy po kolei do następnych pokoi ale zastawaliśmy tylko śpiących siatkarzy. W końcu znaleźliśmy go w moim pokoju gdzie grał z dziewczynami, Zbyszkiem i Michałem w karty.

- O tutaj jesteś! Wszędzie cię szukamy!- krzyknął Bartek. – Oddawaj klucze chamie! – gdy on odebrał klucze ja rzuciłam w niego białym żelkiem misiem.

- Mogłaś chociaż rzucić czerwonym! Nie lubię białych! – powiedział z wyrzutem podnosząc żelka.

- Ale ja lubię! – zawołała Aśka i wyrwała mu żelka po czym szybko zjadła. Zaśmiałam się po czym razem z Bartkiem wyszliśmy i poszliśmy do jego pokoju. Usiedliśmy sobie na podłodze opierając się o łóżko i zaczęliśmy objadać się zakupionymi słodyczami. Po zjedzeniu paczki chipsów Kurek włączył jakiś film na laptopie. Nie pamiętam dokładnie tytułu ale jakaś komedia. Tak więc oglądaliśmy i jedliśmy. Po półtorej godzinie film się skończył tak samo jak i nasze zapasy nie licząc oczywiście nutelli. Oparłam głowę na ramieniu bruneta i siedzieliśmy sobie w ciszy, po kilku sekundach zadzwonił jego telefon.

- Przepraszam cie na chwilę – powiedział i wyszedł z pokoju odbierając aparat. Odprowadziłam go wzrokiem do drzwi i kiedy tylko te zamknęły się podeszłam do nich i lekko je uchyliłam. Bartek stał tyłem do mnie jakieś trzy okna dalej. Zamknęłam cicho drzwi i szybko udałam się do łazienki. Przekręciłam klucz i klęknęłam przed sedesem, szybko włożyłam sobie do ust trzy palce i równie szybko zwróciłam to co zjadłam w przeciągu kilkunastu minut.”Masz oglądać i przyrzec, że nigdy tak się z tobą nie stanie”. „Obiecuję” usłyszałam słowa swojej trenerki tuż przed tym jak obejrzałyśmy film. Obiecałam jej ale przecież nie robię tego cały czas, prawda? Robię to tylko kiedy jest to konieczne.  Gdy skończyłam przetarłam usta wierzchem dłoni a następnie podeszłam do umywalki i wypłukałam je płynem stojącym na półce. Nie mam pojęcia czy jest on Bartka czy Piotrka ale i tak nie zauważą. Spuściłam jeszcze tylko wodę w razie gdyby Kurek już wrócił pomyśli, że korzystałam z toalety. Przejrzałam się jeszcze tylko w lusterku i wyszłam z pomieszczenia. Bartka jeszcze nie było. Położyłam się na jego łóżku i sama nie wiem kiedy zasnęłam.


***
Taaaak. Dwa tygodnie minęły więc i pojawia się rozdział :). Dobry czy też nie? Nie wiem oceńcie sami. 
A i Marion w końcu się dowiedziałaś ;p Nie będzie to białaczka 
Pozdrawiam! :D
Ps. Next 6 listopada 

środa, 9 października 2013

Rozdział 15




Weszliśmy do pokoju Andrei. Wyglądał jakoś inaczej, znaczy Andrea nie pokój, usiadłam na łóżku trenera i podskoczyłam kilka razy.
- Ejj bo mi sprężyny wyjdą! – pogroził mi palcem równocześnie się uśmiechając szeroko, odwzajemniłam gest i skoczyłam jeszcze raz.
- Dobra ogar. O czym chciałeś pogadać? – spytałam opierając się o ścianę. Popatrzył się na mnie przez minutkę a po chwili podszedł i usiadł koło mnie. Wyprostowałam się i przesunęłam na brzeg łóżka. Położyłam dłoń na jego ramieniu. – No co jest?
- A więc … - zaczął. Był wyraźnie zdenerwowany - jak wtedy kiedy Erika spytała się kto kupił tyle nutelli i jej nie poczęstował, oraz zażenowany. – Chciałem pogadać o tego noo… tych sprawach – podrapał się po karku.
- Ee? – pokręciłam głową.
- Noo o .. – spojrzał na mnie. – Bara Bara?... Ciupciać się? – za każdym razem kiwałam przecząco głową nie wiedząc o co mu chodzi. – Pszczółki i kwiatki?
- Niee .. – boże co temu człowiekowi po tej głowie chodzi? – Za mało nutelli?
- Niee. Nie zmieniaj tematu! No dobra. Była sobie kiedyś taka pszczółka …
- Maja?
- Może być Maja. Iii spotkała ona kiedyś takiego kwiatka Gucia.
- Gucio to pszczoła – zauważyłam.
- No to Filipa.
- Filip to pasikonik!
- No to kwiatek nie będzie miał imienia!
- Jak to nie będzie miał imienia! To takie nienaturalne!! – zawołałam.
- Czy ty musisz znać wszystkich z pszczółki Mai? – spytał jeszcze bardziej zdenerwowany wstając.
- Jest jeszcze Klementyna ale to też pszczoła – zauważyłam – i była jeszcze taka mysz ale nie pamiętam czy miała na imię Szymon czy Tadeusz i ..
- Dobra! – krzyknął prawie. Podskoczyłam i spojrzałam na niego.
- Okkeeej. To o co ci chodzi z tymi pszczołami?
- A idź ty! – machnął ręką – Powiedz, żeby Zbyszek ci wytłumaczył. – Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Ale …
- Idź! – wskazał na drzwi
- Ok. To papatki! Wyśpij się lepiej jutro – zdążyłam powiedzieć i wtedy w moim kierunku poleciała jedna z poduszek, które leżały na łóżku. Uchyliłam się przed ciosem. – Hahha nie trafi .. Uff! – dostałam drugą poduszką i szybko wyszłam z pokoju. Skierowałam swoje kroki do pokoju Bartka. Jeszcze tam wszyscy siedzieli. – Dobra to było polecenie od samego trenera Zbigniew!! – powiedziałam podchodząc do przyjaciela. Spojrzał na mnie zdezorientowany z resztą jak reszta siatkarzy.
- Ale o co ci chodzi? Jakie rozporządzenie?
- Polecenie – poprawiłam go. – No więc Andrea zwariował! Zaczął opowiadać o jakiejś Mai czy czymś tam no i powiedział po paru minutach całkiem zdenerwowany, że mam iść do ciebie i ty masz mi wytłumaczyć o co chodzi z tą pszczółką Mają i tym kwiatkiem, który nie ma imienia.
 -Jak to nie ma imienia?! – spytał przerażony Piter. – Przecież to takie nienaturalne!!
- No właśnie! – zawtórowałam mu kierując na niego swój wzrok.
 - Ej, ej o co chodzi? - spytał Zbyszek ciągnąc mnie za rękaw, żebym na niego spojrzała. Sama już nie wiedziałam o co chodzi więc wyciągnęłam go z pokoju i poszliśmy do niego. Klapnęłam sobie na jego łóżko. Zibi popatrzył na mnie i czekał aż powiem cokolwiek.
- No co się patrzysz? Andrea kazał tobie mi tłumaczyć a nie odwrotnie.
- No tak tyle, że ja nie wiem o co ci chodzi i reszta pewnie też nie. – Odpowiedział i usiadł koło mnie. – Może powiesz mi od początku jak przebiegała ta rozmowa?
- No więc … - zaczęłam. – Andrea najpierw kazał mi usiąść potem…
- Rozmowa Tośka nie to co robiłaś! – przerwał mi.
- Ok, ok. A więc powiedział – zastanowiłam się jak to właściwie leciało? – A! Mam! – krzyknęłam podnosząc palec ku górze.- Bara Bara – spojrzałam na niego. Zaczął się krztusić więc oznaczało, że Zbigniew Bartman się śmieje. – Czego się ryjesz?! Poważnie mówię – uderzyłam go w ramię przez co troszeczkę się opanował.
- No więc – odchrząknął. – Andrea próbował cie uświadomić.
- Uświadomić o czym? – dopytywałam się. Boże! Oni kręcą gorzej niż dziewczyny! Czemu nie mogą powiedzieć tego wprost?
- No o seksie – powiedział to takim tonem jakby to było oczywiste. Właściwie to było oczywiste. Szczęka mi opadła. Co?! Poczułam na swojej brodzie palce Zibiego i to jak zamyka mi usta. Przełknęłam ślinę.
- Dobrze, że nie zostaliśmy w tamtym pokoju – szepnęłam. – Czemu nie powiedział tego wprost? Nie musiałby być taki zażenowany i w ogóle zdenerwowany. Pamiętasz jak kiedyś kupiliśmy sobie kilka słoików nutelli i zjedliśmy wszystko oglądając American Pie? – Zbyszek kiwnął głową uśmiechając się – No i pamiętasz jak potem Erika znalazła te słoiki …
- Nie było trudno stały na stoliku tuż przed nami – zauważył Zibi wydymając dolną wargę i gapiąc się tępo przed siebie.
- No i wtedy się wkurzyła na Andreę, że jej nic nie zostawił a wtedy on się zdenerwował, że kobieta nie będzie mu dyktować warunków i zabrał ostatni słoik i zamknął się w łazience. No to właśnie dzisiaj był zdenerwowany tak jakbyście grali o złoto olimpijskie.
 -Ahaaa. No dobra ale dlaczego chciał o tym z tobą gadać? Daliście mu jakieś powody z Bartkiem?
- Nie. Nie wiem może uznał, że myyy … No wiesz – pokiwałam głową na boki.
- Tsaaa. – Zapadła między nami cisza. Nie wiedziałam co mam powiedzieć ale wiedziałam, że jutro muszę pogadać o tym z Andreą. Oparłam głowę o ramię Zbyszka i siedzieliśmy tak przez kilka minut, oczy same mi się zamykały więc po chwili zasnęłam. 

Obudziłam się już w swoim łóżku przykryta kocem. Pewnie Zbyszek przeniósł mnie kiedy zasnęłam. Mam nadzieję, że nie powiedział o niczym chłopakom bo bym się chyba już im na oczy nigdy więcej nie pokazała. Zrzuciłam z siebie nakrycie i cichutko podeszłam do walizki by wyciągnąć jakieś ciuchy po czym zamknęłam się w łazience. Po szybkim ogarnięciu się skierowałam się na śniadanie do stołówki. W środku był już prawie cały sztab i trenerzy. Podeszłam szybko do stolika przy którym siedział Anastasi i usiadłam na jednym z wolnych krzeseł.
- Musimy pogadać – oznajmiłam mu. Drugi Andrea spojrzał najpierw na mnie potem na Anastasiego i po prostu wstał mówiąc, że już się najadł. Odczekałam chwilkę aż ten się oddali i spojrzałam na Andreę. – Wiem już co chciałeś mi wczoraj powiedzieć i nie rozumiem czemu tak kręciłeś. Nie! – podniosłam rękę by go uciszyć bo już otwierał usta żeby coś powiedzieć. – Tak więc … Nie musiałeś nic mówić, Erika wystarczająco mi już o tym opowiedziała jakieś cztery lata temu i myślę, że nic się nie zmieniło w tych sprawach. I nie rozumiem czemu w ogóle zacząłeś tą rozmowę … - pokręciłam głową.
- Jesteś już z Kurkiem dość długo myślałem … - zaczerwienił się i spuścił wzrok na talerz kanapek.
- Nie. Jeśli ci o to chodzi to my jeszcze nie … - drzwi do stołówki otworzyły się i stado Guliwerów weszło do środka z dziewczynami na czele. Gentelmeni się znaleźli.  Zaśmiałam się. – Jesz te kanapki? – spytałam. Andrea posłał mi szeroki uśmiech i podsunął talerz chwyciłam również jego kubek z herbatą i zaczęłam konsumować. – Poza tym .. – zaczęłam znów rozmowę – z Bartkiem nie spędzamy tak dużo czasu jakbym chciała. – Andrea przypatrywał się mi przez kilka sekund a potem jego wzrok powędrował na stolik przy którym siedzieli rozweseleni siatkarze.
- Wiem, że powinniśmy trenować ale chyba przyda mi się dzień odpoczynku od nich – powiedział wstając. Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Czyli, żee… - puścił mi oczko. – Dziękuję – uśmiechnęłam się. Odwzajemnił gest i skierował się do wyjścia. Szybko pochłonęłam ostatnią kanapkę i dopiłam resztę herbaty. Wstałam i podeszłam do chłopaków. – Możecie mi kupić ogromną paczkę żelek! – powiedziałam.
 - Niby czemu? – spytał znudzonym głosem Zator wgryzając się w kanapkę.
- Niby temu, że Andrea ma was dość i nie ma dzisiaj treningu – uśmiechnęłam się szeroko.
- Tak! – krzyknęła Michalina unosząc ręce do góry. Spojrzenia siatkarzy od razu powędrowały na nią. – No co cieszę się razem z wami i tym, że nie muszę wąchać waszych smrodów.
- Oj daj spokój Winiar już uprał skarpetki – zaśmiał się Możdżon.
- To po cholerę ja tak wcześnie wstawałem? – zapytał Zbyszek ze złością. – Nie mogłaś tego wczoraj załatwić?
- Wczoraj to Andrea rzucał we mnie poduszkami i bredził jakby się czegoś naćpał więc buda! – wypięłam mu język.
- Dobra koniec! – powiedział Bartek wstając i łapiąc mnie za rękę. – Idziemy –uśmiechnął się i wyszliśmy ze stołówki.
- Dokąd mnie prowadzisz? – spytałam.
- Zobaczysz – zaśmiał się i weszliśmy do windy. Nacisnęłam guzik z odpowiednim numerem a po chwili drzwi się zamknęły. Spojrzałam na Kurka, złapał mnie za rękę i zaczęliśmy wojnę na kciuki. Właściwie to ja swoim kciukiem uciekałam, żeby ten mi palca nie zmiażdżył. Zaśmiałam się i już po chwili moja ręka została wykręcona lekko do tyłu a Bartek przytulił się i pocałował mnie w policzek akurat wtedy kiedy drzwi do windy się otworzyły. Wyszliśmy z niej i poszliśmy do niego do pokoju gdzie ten rozwalił się na swoim łóżku.
- Fajnie – stwierdziłam zakładając ręce na biodra. – Cały dzień prześpisz a ja będę się na ciebie patrzeć.
- Nie no co ty – od razu się podniósł. – Tak tylko sprawdzałem czy materac jest wygodny – uśmiechnął się szeroko. – Dobra idziemy na zakupy! – odwrócił się i z szafki nocnej wyciągnął nerkę a następnie włożył do niej swój portfel. Zarzucił na siebie kurtkę i poszliśmy do mnie do pokoju. Wzięłam swoją torebkę i ubrałam się i wyszliśmy z ośrodka.
- A te wielkie zakupy to zrobimy w malutkim spożywczaku gdzie Zibi podrywa ekspedientki – zaśmiałam się.
- No co ty! My tu biedronkę mamy i tam podrywamy dziewczyny! – wyszczerzył się obejmując mnie. Uderzyłam go z łokcia ale że miał kurtkę i to że byłam sporo od niego mniejsza to pewnie nawet nie poczuł tego. Może pomyślał, że chciałam go połaskotać czy coś …


- Świania! – skwitowałam i wyrwałam się z jego objęć, odeszłam szybko od niego ale dogonił mnie. – Weź spadaj popaprańcu! – zaśmiałam się rzucając w niego garstką śniegu. Szkoda, że się nie lepił. Bartek wcale nie uciekł wręcz przeciwnie szybko złapał mnie w pasie i rzucił do najbliższej zaspy na szczęście nie puściłam się go i wylądował tam razem ze mną. Z tymi rumieńcami od zimna wyglądał uroczo. Leżeliśmy sobie tak przez chwilkę dopóki Kurek nie zdecydował się mnie pocałować. Po kilku sekundach odkleił się ode mnie i wstał. Wyciągnął do mnie rękę i pomógł wstać, otrzepaliśmy się co nie co ze śniegu i ruszyliśmy do tej biedronki.  


***
Hejka :D! Spodziewaliście się takiej rozmowy? xD Rozdział dedykuję Marion bo mnie chyba zabije jak tego nie zrobię ;p.
Takie weekendy jak ten mogłyby być codziennie miałam taką wenę, że dokończyłam w końcu rozdział 19, który siedział bezczynnie z trzy tygodnie oraz napisałam trzy kolejne :D.
Pozdrawiam! Mam nadzieję, że się podobało ;)