Szliśmy sobie z moim Gzybkiem w stronę tej wielkiej Biedronki
trzymając się za ręce. W ogóle to miałam ochotę wracać do ośrodka przez to
leżenie w śniegu miałam całe mokre spodnie. W końcu po jakiś dziesięciu
minutach dotarliśmy na miejsce. Podeszliśmy do jakiegoś daszku gdzie znajdowały
się wózki i parę koszyków. Bartek chwycił jeden koszyk i już chciał iść ale
krzyknęłam na niego.
- Ej! – tupnęłam nogą, odwrócił się.
- Co? – spytał rozglądając się.
- No weź, ja chcę pojeździć w wózku! – wskazałam palcem na wózek.
Zaśmiał się.
- I myślisz, że ja cie będę w tym wozić? – spytał rozbawiony.
- Noo! – podskoczyłam klaskając w dłonie. – Przecież nie na odwrót
– wypięłam mu język.
- Nie! – powiedział stanowczo.
Przechyliłam głowę na bok, wydęłam dolną wargę i spojrzałam na niego
oczami ‘ala kot ze Shreka.
- Prooszę!
- No weź przestań! – ale nie przestałam patrzyłam się tak cały
czas. Zaśmiał się odwracając głowę na bok i spojrzał na mnie ponownie ale tym
razem odłożył koszyk na miejsce i podszedł szukając drobnych w kieszeni kurtki.
W końcu znalazł coś i podszedł do wózków.
Odsunęłam się w międzyczasie i patrzyłam na oferty. – Ej! No nie idzie!
– zawołał rozzłoszczony.
- Pokarz! – odwróciłam się do niego i wybuchłam śmiechem widząc
Bartka próbującego włożyć pognieciony banknot dziesięciozłotowy do miejsca na
monetę.
- Czego się śmiejesz?
- Serio?! – spytałam wskazując na jego rękę. Wtedy na nią spojrzał
i strzelił sobie głośnego face palma. – Patrzyłeś w ogóle co ty masz w dłoni?
- Nie bo patrzyłem na tą blondynkę z wielkimi …
- Bartek! – kopnęłam go w
łydkę.
- Ała! – zgiął się i zaczął rozmasowywać to miejsce. – Bolało! Ej
co ty robisz? – spytał kiedy trzymałam telefon i robiłam mu fotkę.
- No robię ci zdjęcie – uśmiechnęłam się. – Przepraszam –
podeszłam do niego i cmoknęłam w policzek.
- No już nie gniewam się – przytulił mnie do siebie. – Tak w ogóle
to za co to było? – spytał wyciągając wózek, tym razem włożył złotówkę, którą
dostał ode mnie.
- Ty już dobrze wiesz za co! – spojrzałam na niego ze złością
robiąc dziubek. Kiedy wyjechał wózkiem z pod tego daszku wskoczyłam do środka.
Podeszliśmy szybko do drzwi akurat ze środka wychodził całkiem przystojny brunecik z lekkim zarostem
obejrzałam się na niego uśmiechając się szeroko.
- Tosiek! – zawołał na mnie Bartek uderzając lekko w plecy.
Obejrzałam się i posłałam mu buziaka w powietrzu. Ten tylko pokiwał głową
roześmiany i weszliśmy do środka. Bartek od razu skierował się do naszego
ulubionego działu – słodycze! W radio
akurat leciała Shakira i jej hit „Waka Waka”. Zaczęłam podrygiwać w rytm
piosenki razem z Bartkiem.
- Oooo! – zawołałam. Widząc mój ulubiony przysmak. – Szybciej,
szybciej, szybciej!! – ponagliłam Bartka.
- Co?
- Tam jest nutella! –zawołałam wskazując na słoiki ułożone w
równym rządku na środkowej półce. – No go go go!! – Kurek zamiast przyśpieszyć
zwolnił aż w końcu całkiem się zatrzymaliśmy. Spojrzałam na chłopaka zabijając
go wzrokiem i w końcu wygramoliłam się z wózka i skierowałam się w stronę
mojego boga. Bartek w tym czasie zdążył mnie dogonić podśpiewując Shakirę i
ruszając swoją seksowną pupą w rytm muzyki. Strzeliłam sobie face palma i wtedy
Bartek zostawił wózek i podszedł do mnie i złapał za ręce po czym zaczął
tańczyć. Ludzie przechodzący koło nas dziwnie się patrzyli jakby tańcząca para
na środku przejścia w sklepie była czymś dziwnym. Po chwili Shakira się
skończyła ale poleciało „I’m so excited” Bartek zaczął kręcić mną jakieś
piruety tak że wpadłam na jakąś starszą panią.
- Przepraszam!- zawołał Bartek i dalej tańczył. Za jakąś minutkę
Kurek podniósł mnie i wsadził do środka wózka.
- Boże jesteś kompletnym debilem! Ale umiesz tańczyć – zaśmiałam
się kiedy nasz wózek znów ruszył. Podeszliśmy – w moim przypadku podjechałam -
w końcu do nutelli. Chwyciłam dwa największe słoiki i postawiłam je koło siebie
potem znów sięgnęłam po kolejne dwa. – Myślisz, że cztery to za dużo? –
spytałam bruneta.
- Nooo … – pokiwał głową.
- Masz rację – skinęłam głową i wzięłam jeszcze dwa. Spojrzał na
mnie jak na wariatkę śmiejąc się przy tym. – Możemy jechać! – zakomunikowałam.
Ostatecznie w naszym wózku znalazło się: sześć największych słoików nutelli,
cztery opakowania żelek misiów, dwie gorzkie czekolady dla mnie i dwie mleczne
dla mnie… znaczy Bartka, dwa opakowania biszkoptów, paczka chipsów i karton
soku pomarańczowego. – No to chyba wszystko – powiedziałam wkładając jeszcze do
wózka ciastka czekoladowe.
- Kobieto! Chcesz mnie
puścić z torbami? – zaśmiał się Bartek.
- Nie tylko ja będę to jeść! Pamiętaj o tym! – pogroziłam mu
palem. – A teraz dorzuć jeszcze jeden kartonowy karton soku pomarańczowego … Zaraz co? – spytałam samą siebie kiedy
dotarło do mnie co powiedziałam. Bartek śmiał się ale chyba wiedział o co mi
chodziło bo włożył jeszcze jeden karton soku a potem zaczął skierowywać się do
kasy. – Ej już?! Nie zgadzam się! Nie, co równoznaczne oznacza nie! – spojrzałam
na Bartka.
- No weź więcej już nie zjemy a jak coś to Biedronka do
dwudziestej drugiej otwarta to zdążymy wrócić – uśmiechnął się i stanęliśmy w
kolejce, która na szczęście nie była długa. Nienawidziłam stać w kolejce ale
jednak babka przed nami miała zdecydowanie za dużo zakupów i za każdym razem jak coś wyciągała z wózka to
bezczelnie uśmiechała się jak jakaś słodka idiotka do mojego Bartka. Aż się
gotowałam w środku dlatego chwyciłam słoik nutelli i przekręciłam zakrętkę.
- Ej! Poczekaj aż zapłacimy! – zaśmiał się.
- Nie mogę czekać! – fuknęłam na niego. – Ona mnie woła! – Bartek
zaśmiał się ale i tak jadł razem ze mną. Oczywiście niechętnie go
poczęstowałam. Ta laska zaczynała mnie serio wkurzać! No zaraz wstanę i jej
przywalę. Ciągle się szczerzy do niego a ten ... ! Dopiero po jakiś pięciu
minutach zapłaciła za wszystko i polazła sobie.
- Dzień dobry pani Basiu!- zawołał przyjaźnie Bartek do starszej
pani za kasą. Uśmiechnęła się. Miała taki ciepły uśmiech, że aż sama się
uśmiechnęłam.
- Dzień dobry panie Bartku! A ta młoda dama to kto? – spytała
patrząc na mnie.
- Tośka – wyciągnęłam do niej rękę, którą po chwili ta uścisnęła
przedstawiając mi się. Szybko zapłaciliśmy za zakupy i wyszliśmy ze sklepu.
Wyszłam z wózka i wzięłam do ręki zakupy a w tym czasie Bartek odstawił go na
miejsce.
- Idziemy – zawołał, oddałam mu torby i poszłam przodem. – Ej! Co
jest?
- Nie udawaj, że nie widziałeś! – powiedziałam ze złością.
- Ale, że co?
- Tej baby przed nami co się szczerzyła do ciebie! – odwróciłam się
do niego, ten tylko zaczął się śmiać.
- Jesteś zazdrosna! – przyciągnął mnie do siebie. Zadarłam głowę
wysoko do góry.
- Chciałbyś! – wypięłam mu język i chciałam się wyrwać ale mi nie
pozwolił.
- Nie puszczę cię dopóki nie potwierdzisz, że jesteś zazdrosna! –
droczył się.
- Dobra jestem! – pocałował mnie w czoło. – Ale nie myśl, że dam
ci nutelle.
- Ej przecież płaciłem!
- Zauważyłeś, że my cały czas mówimy „Ej!” ? – spytałam go.
Zmarszczył czoło zastanawiając się nad tym.
- Faktycznie – zaśmiał się i poszliśmy do ośrodka. Tym razem na
szczęście nie leżałam w zaspie ale tylko dlatego, że przekupiłam go nutellą.
Kiedy weszliśmy już do środka słoik był już pusty. Rzuciłam go do kosza
stojącego przy drzwiach i poszliśmy do windy.
Po chwili znaleźliśmy się na naszym piętrze i skierowaliśmy się do
pokoju Bartka. W międzyczasie odpakowałam jedna paczkę żelek. Kurek pociągnął
za klamkę ale drzwi nie ustąpiły. Pociągnął jeszcze raz i nadal nic.
- Zamknięte.
- Nie masz kluczy?
- Piter ma.
- A gdzie on teraz jest? – spytałam. Wzruszył tylko ramionami.
Więc musimy o szukać. Zaglądaliśmy po kolei do następnych pokoi ale
zastawaliśmy tylko śpiących siatkarzy. W końcu znaleźliśmy go w moim pokoju
gdzie grał z dziewczynami, Zbyszkiem i Michałem w karty.
- O tutaj jesteś! Wszędzie cię szukamy!- krzyknął Bartek. –
Oddawaj klucze chamie! – gdy on odebrał klucze ja rzuciłam w niego białym
żelkiem misiem.
- Mogłaś chociaż rzucić czerwonym! Nie lubię białych! – powiedział
z wyrzutem podnosząc żelka.
- Ale ja lubię! – zawołała Aśka i wyrwała mu żelka po czym szybko
zjadła. Zaśmiałam się po czym razem z Bartkiem wyszliśmy i poszliśmy do jego
pokoju. Usiedliśmy sobie na podłodze opierając się o łóżko i zaczęliśmy objadać
się zakupionymi słodyczami. Po zjedzeniu paczki chipsów Kurek włączył jakiś
film na laptopie. Nie pamiętam dokładnie tytułu ale jakaś komedia. Tak więc
oglądaliśmy i jedliśmy. Po półtorej godzinie film się skończył tak samo jak i
nasze zapasy nie licząc oczywiście nutelli. Oparłam głowę na ramieniu bruneta i
siedzieliśmy sobie w ciszy, po kilku sekundach zadzwonił jego telefon.
- Przepraszam cie na chwilę – powiedział i wyszedł z pokoju
odbierając aparat. Odprowadziłam go wzrokiem do drzwi i kiedy tylko te zamknęły
się podeszłam do nich i lekko je uchyliłam. Bartek stał tyłem do mnie jakieś
trzy okna dalej. Zamknęłam cicho drzwi i szybko udałam się do łazienki.
Przekręciłam klucz i klęknęłam przed sedesem, szybko włożyłam sobie do ust trzy
palce i równie szybko zwróciłam to co zjadłam w przeciągu kilkunastu minut.”Masz
oglądać i przyrzec, że nigdy tak się z tobą nie stanie”. „Obiecuję” usłyszałam
słowa swojej trenerki tuż przed tym jak obejrzałyśmy film. Obiecałam jej ale
przecież nie robię tego cały czas, prawda? Robię to tylko kiedy jest to
konieczne. Gdy skończyłam przetarłam
usta wierzchem dłoni a następnie podeszłam do umywalki i wypłukałam je płynem
stojącym na półce. Nie mam pojęcia czy jest on Bartka czy Piotrka ale i tak nie
zauważą. Spuściłam jeszcze tylko wodę w razie gdyby Kurek już wrócił pomyśli,
że korzystałam z toalety. Przejrzałam się jeszcze tylko w lusterku i wyszłam z
pomieszczenia. Bartka jeszcze nie było. Położyłam się na jego łóżku i sama nie
wiem kiedy zasnęłam.
***
Taaaak. Dwa tygodnie minęły więc i pojawia się rozdział :). Dobry czy też nie? Nie wiem oceńcie sami.
A i Marion w końcu się dowiedziałaś ;p Nie będzie to białaczka
Pozdrawiam! :D
Ps. Next 6 listopada
Ps. Next 6 listopada